menu

Arsenal skromnie wygrał z osłabionym Newcastle (ZDJĘCIA)

29 sierpnia 2015, 15:37 | msz/Bartłomiej Stachnik

Bramka Alexa Oxlade-Chamberlaina z 52. minuty meczu dała Arsenalowi zwycięstwo 1:0 z Newcastle. "Srokom" było bardzo trudno o korzystny rezultat, bo od 16. minuty musiały grać w "10".

W wyjściowej jedenastce drużyny Wengera było kilka niespodzianek. Zabrakło Ozila, który nabawił się drobnej kontuzji, a zamiast niego wystąpił Oxlade-Chamberlein. Do składu niespodziewanie wrócił jeden z filarów obrony Laurent Koscielny, natomiast w ataku zamiast Giroud wyszedł Theo Walcott. Do składu Newcastle wrócili natomiast Sissoko oraz Janmaat.

Pierwsze minuty ułożyły się tak, jak mogliśmy się spodziewać. Newcastle ustawiło się na swojej połowie, a Arsenal tworzył powolne ataki pozycyjne, z którymi jednak piłkarze „Srok” nie mieli najmniejszego problemu, z łatwością przerywając niezbyt składne akcje przeciwnika.

Pierwszą groźną sytuację przyniosła 9. minuta. Bellerin rozciągnął grę na skrzydło, stamtąd została ona dograna do Walcotta, który lekko kopnął piłkę, ale z tym, świetnym wyjściem z bramki, poradził sobie Tim Krul. W 13. minucie piłka została wrzucona w pole karne do Bellerina, który został zahaczony w nogę i upadł na ziemię, ale sędzia niesłusznie nie podyktował rzutu karnego.

Od początku bardzo ostro grali gospodarze. Już w trzeciej minucie żółtą kartkę, za nadepnięcie na stopę przeciwnika, dostał Sissoko. Chociaż Andre Mariner kręcił z niezadowoleniem głową, co kilkanaście minut musiał znowu sięgać po kartonik. W 19. minucie kara powędrowała na konto Mbemby, w 26. Thauvina, w 48. Anity, w 50. Wijnalduma, w 92. Colocciniego. Wiele było również fauli, które nie zostały przez sędziego ukarane. Jednak kluczowym momentem meczu była 16. minuta, kiedy stuprocentowo słuszną czerwoną kartkę zobaczył Mitrovic. Zawodnik mógł spowodować poważną kontuzję u Coquelina, brutalnie atakując jego prawą nogę.

Genialną okazję miał w 32. minucie Arsenal. Strzał z daleka Sancheza Krul odbił przed siebie, ale Walcott, który chciał, dobijając z trzech metrów, przenieść piłkę nad bramkarzem, uderzył wysoko nad poprzeczką. Kolejne akcje w ofensywie nie przyniosły jednak, ani bramki, ani klarownych sytuacji. Pod koniec pierwszej połowy kilka ataków przeprowadziło Newcastle. Najbardziej spektakularny był rajd środkowego obrońcy Mbemby, który przedrylował kilku „Kanonierów” i znalazł się pod polem karnym przeciwnika. Tam piłkę jednak stracił, nie mając żadnego partnera do pomocy.

W 52. minucie, Arsenal nareszcie znalazł drogę do bramki, dużo było w niej jednak szczęścia. Najpierw zablokowany został strzał Cazorli, później poprawkę Ramseya obronił Tim Krul, wreszcie dobitka Oxlade-Chamberlaina odbiła się od Colocciniego, później od słupka i dopiero wpadła do siatki. Bramka została ona zaliczona jako samobój, a więc wciąż jedynym strzelcem gola dla „Kanonierów” w tym sezonie pozostaje Giroud. Wenger wciąż musi głowić się nad poprawieniem skuteczności swoich podopiecznych.

Poza tym w drugiej części meczu obraz meczu zbytnio się nie zmienił. Arsenal atakował, strzelając niecelnie lub prosto w bramkarza, zresztą niekoniecznie z wypracowanych pozycji. Nic nie zmieniło ani wejście Giroud, ani Artety. Również zmiany w Newcastle (Perez, Cisse, de Jong) nie pomogły gospodarzom chociażby spróbować stworzyć zagrożenia w polu karnym Cecha.

Niewiele można powiedzieć o grze Newcastle, które przez większość meczu musiało radzić sobie w dziesiątkę. Nie udało im się zachować chociażby jednego punktu, ale gdyby nie głupia czerwona kartka Mitrovicia, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Natomiast Arsenal wciąż daleko jest od mistrzowskiej formy. Brakuje polotu w akcjach ofensywnych, a procent skuteczności po tym meczu wciąż pozostanie najprawdopodobniej najgorszy w lidze.