Arsenal rozgromił Galatasaray na Emirates. Czerwona kartka Szczęsnego! (WIDEO)
Piłkarze Arsenalu Londyn odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Ligi Mistrzów. W meczu 2. kolejki Champions League wygrali na Emirates Stadium z Galatasaray Stambuł 4:1. Spotkania nie dokończył Wojciech Szczęsny, który w 60. minucie spowodował rzut karny i został ukarany czerwoną kartką.
Przed meczem wielu ekspertów twierdziło, że na Arsenalu ciąży spora presja. Ostatnie mecze nie były dobre w ich wykonaniu, a dodatkowo przegrali pierwsze spotkanie w LM z Borussią Dortmund. Wielu upatrywało w tym szansę Galatasaray, które już raz pokonało Arsenal na Emirates Stadium, choć było to tylko spotkanie towarzyskie w 2013 roku. W powodzenie misji „3 punkty dla Galaty” uwierzył też trener Cesare Prandelli, desygnując do gry bardzo ofensywny skład. Gra na trójkę obrońców, w przodzie ze Sneijderem, Pandevem i Yilmazem miała dać przewagę gościom.
Grający na fioletowo piłkarze Galatasaray szybko jednak przekonali się, że o punkty nie będzie łatwo. Nie byli w stanie przedostać się z piłką na połowę Arsenalu, który po stracie własnej niemal od razu odzyskiwał futbolówkę.
Już pierwsza składna akcja gospodarzy dała prowadzenie. Świetnie lewą flanką popędził Alexis Sanchez, którym nagłym zwodem zszedł w kierunku środka boiska i prostopadle podał do Welbecka, a ten w polu karnym mając przed sobą tylko Muslerę umieścił piłkę w siatce strzałem po długim rogu.
Po tym golu „Kanonierzy” nabrali pewności w grze i częściej gościli pod polem karnym Galatasaray, nie rezygnując przy tym z wysokiego pressingu. Kilka minut później znów spróbował Welbeck, w ostatniej chwili powstrzymał go w polu karnym Wesley Sneijder.
W 30. minucie nieudanie na własnej połowie główkował w kierunku swojej bramki jeden z zawodników Galatasaray. Anglik przejął piłkę, pognał z nią w stronę Muslery i chwilę później niemal identycznym strzałem co przy pierwszym trafieniu podwyższył prowadzenie Arsenalu.
Pod koniec pierwszej połowy było już 3:0, a na listę strzelców wpisał się Alexis Sanchez. Bramka ta wyglądała łudząco podobnie do dwóch poprzednich, a kapitalnym podaniem przy tym golu popisał się Mesut Ozil.
Pierwsza połowa to totalna dominacja ze strony Arsenalu. Wszyscy zawodnicy ofensywni byli w 100% zaangażowani w akcje i to dlatego „Kanonierzy” miażdżyli przeciwnika na murawie. Mimo wyniku 3:0 nie miało się uczucia, że wszystko, co najlepsze, już było. Z niecierpliwością można było oczekiwać drugiej połowy.
W 53. minucie gospodarze prowadzili już 4:0. Tym razem duet Sanchez-Welbeck współpracował po prawej stronie. Anglik wykorzystał prostopadłe podanie i podciął piłkę nad wychodzącym z bramki Muslerą.
To, co stało się 10 minut później, trudno wytłumaczyć. W sytuacji sam na sam z Wojciechem Szczęsnym znalazł się Yilmaz. Polak wyszedł z bramki i faulował Turka. Sędzia nie wahał się podyktować zarówno rzutu karnego, jak i pokazać Polakowi czerwoną kartkę. Do bramki wszedł David Ospina, ale nie obronił jedenastki wykonywanej przez Yilmaza i goście mieli na koncie gola honorowego.
Po czerwonej kartce obraz gry nieco się zmienił. Galatasaray częściej niż dotychczas było w posiadaniu piłki. Cesare Prandelli dokonał podwójną zmianę i na boisko weszli Bulut oraz Bruma. Tymi roszadami włoski trener dał czytelny sygnał do ataku. Faktem jest, że goście częściej zaczęli strzelać, ale głównie z dystansu i w dodatku niecelnie. Jedna wyborna sytuacja Yilmaza, którego strzał ekwilibrystycznie odbił Ospina, to zdecydowanie zbyt mało, by myśleć o korzystnym rezultacie na Emirates Stadium.
W ostatniej minucie meczu na 5:1 mógł podwyższyć jeszcze Santi Cazorla, ale po jego strzale piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy Galatasaray.
Arsenal udowodnił, że jest zbyt wcześnie, by mówić o kryzysie zespołu. Koncertowa gra, wyborna skuteczność i konsekwencja w defensywie każą myśleć o „Kanonierach” jako jednym z faworytów tej edycji Ligi Mistrzów. Nawet mimo gry w dziesiątkę piłkarze Wengera wciąż stwarzali sobie okazje do zdobycia gola. Jubileusz francuskiego trenera, który 18 lat temu objął posadę trenera Arsenalu, z pewnością będzie świętowany we wspaniałej atmosferze. Co z Galatasaray? 1 punkt, i to zdobyty u siebie z Anderlechtem, nie napawa optymizmem. Póki co turecki gigant sam skazuje siebie na walkę o 3. miejsce właśnie z mistrzem Belgii.