Arsenal pokonał Manchester City i goni lidera [RELACJA, ZDJĘCIA]
Przez 80 minut meczu Arsenal ułożył sobie to spotkanie dokładnie tak, jak chciał i nie pozwalał Manchesterowi City na zbyt wiele. Wystarczył jednak jeden, wykonany jakby od niechcenia, strzał Yaya Toure i w końcówce goście byli blisko wyrównania.
Klincz - słowo, które najlepiej opisuje pierwsze minuty pojedynku na szczycie tabeli Premier League. Obie drużyny utrzymywały dyscyplinę w środku pola, nie pozwalając przeciwnikowi na swobodne rozgrywanie akcji. Z czasem Arsenal coraz bardziej oddawał inicjatywę Manchesterowi City. Robił to jednak w pełni świadomie, wygląda na to, że Wenger coraz częściej decyduje się na taką taktykę, chociaż kiedyś nigdy by o takiej nie pomyślał. Trzeba jasno powiedzieć, że drużyna sporo na takim rozwiązaniu zyskuje (tak wygrywali z Bayernem, Manchesterem United, a także z City jeszcze na początku tego roku kalendarzowego).
Przewaga w posiadaniu piłki nie przekładała się na wiele sytuacji, bo „Kanonierzy” byli dobrze ustawieni w defensywie i zmuszali gości do jałowego klepania piłki. Nie oznacza to jednak, że ci nie próbowali nic zdziałać, a najlepsze okazje miał Kevin de Bruyne. Najpierw sam wypracował sobie pozycję do strzału, ale Petr Cech jego uderzenie zatrzymał. Później wbiegał w pole karne po świetnie rozegranej przez jego kolegów kontrze, ale zamiast podać do Silvy zdecydował się na strzał i piłka przeleciała tuż obok słupka.
Na tak świetnie skonstruowaną kontrę Arsenal umiał już odpowiedzieć. Walcott dostał od Oezila piłkę w narożniku pola karnego, wyprowadził ją sobie przed nie i przepięknym strzałem pokonał Harta. Zdobyte prowadzenie podopieczni Wengera postanowili bronić i byli w tym niezwykle skuteczni. Na dodatek w jedynej doliczonej minucie pierwszej połowy w środku pola piłkę przejął Oezil i zdobył piętnastą asystę w tym sezonie, przepięknie podając do Oliviera Giruod, który wykończył akcję uderzając między nogami bramkarza City. Aby prowadzić 2:0 Arsenalowi wystarczyły zaledwie dwa strzały.
Po przerwie Manchester City musiał wziąć się do odrabiania strat w czym pomóc miał wprowadzony na boisku Sterling. Na bramkę o wiele większą ochotę miał jednak Arsenal, który ruszył do ataku i kreował kolejne stuprocentowe sytuacje. Dwa razy nie wykorzystywał genialnych okazji Campbell, w Harta uderzał również Ramsey, po bodaj najpiękniejszej akcji meczu. Na to wszystko, poza kilkoma strzałami prosto w Cecha, nie bardzo potrafili odpowiedzieć goście. Najlepszą okazję miał Jesus Navas, który z kolei - odwrotnie niż de Bruyne - zamiast wykończyć kontrę, postanowił podawać i zmarnował doskonałą okazję.
I kiedy wydawało się, że „Kanonierzy” mają już wszystko pod kontrolą piłka przed polem karnym powędrowała do Yaya Toure, który kopnął jakby od niechcenia, a trafił w samo okienko bramki. Ten gol dał piłkarzom City wiarę, że w tym meczu można jeszcze wywalczyć remis. Ostatnie minuty były więc oblężeniem bramki Cecha, a wynik nieraz musiały ratować ofiarne interwencje obrońców Arsenalu. Oblężenie to powinno skończyć się rzutem karnym dla gości po faulu Giroud, ale sędzia Andre Mariner nie dopatrzył się przewinienia.
Zwycięstwo pozwoliło Arsenalowi umocnić się na pozycji wicelidera. Mają teraz cztery punkty przewagi nad swoimi dzisiejszymi rywalami i dwa straty do liderującego Leicester. Natomiast forma City na wyjeździe wciąż pozostawia wiele do życzenia. W ośmiu meczach na obcych stadionach zdobyli zaledwie jedenaście punktów.