Wojciech Szczęsny nie gra w Arsenalu. Czy nadal jest numerem jeden w kadrze?
Wojciech Szczęsny nie wystąpił w żadnym tegorocznym ligowym spotkaniu Arsenalu. Eksperci uważają jednak, że jego pozycja w reprezentacji Polski na razie nie jest zagrożona.
fot. x-news
Źródło: Foto Olimpik/X-news
Trener Adam Nawałka, budując kadrę, postawił na trzon złożony z Wojciecha Szczęsnego, Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego. Każdy z tej czwórki na początku eliminacji był ważnym zawodnikiem w swoim klubie. Był, bo o ile sytuacja w Monachium, Torino czy Sewilli nie zmieniła się znacząco, o tyle z Londynu nie słychać dobrych wiadomości. Wojciech Szczęsny w sobotnim meczu z Tottenhamem usiadł na ławce rezerwowych Arsenalu po raz czwartym z rzędu (zagrał w tym roku tylko w wygranym 3:2 meczu Pucharu Anglii 25 stycznia z Brighton). - Stała się tragedia - wypalił Jan Tomaszewski. - Nie lubię nikogo gloryfikować, ale Wojtek nie zatrzymał Niemców, on ich po prostu pokonał!
Był niesamowity. Jego interwencje zapadły w pamięci nie tylko kibiców, ale też zawodników reprezentacji. I teraz ten sam zawodnik siada na ławce rezerwowych. To jest straszne. Trener Nawałka musi szybko działać. Na szczęście słyszałem, że już to robi, bo w ten weekend poleciał do Londynu - mówi Tomaszewski. - Pozycja bramkarza jest jak matka i ojczyzna - tylko jedna. Nie może być tak, że do końca nie będzie wiadomo, kto stanie między słupkami przeciwko Irlandii. Kto jak to, ale golkiper musi mieć spokój. Dlatego do końca lutego powinno być wiadomo, kto będzie tym pierwszym - dopowiada. - Niestety, patrząc na obecną sytuację Wojtka nie zapowiada się, że do marca nie wróci do pierwszego składu. Tym bardziej wkurza mnie gadanie trenera Arsenalu, który powiedział, że Szczęsny jest numerem jeden, a mimo to go nie wystawia. Takie bajki to można u cioci na imieninach usłyszeć. Bramkarz musi mieć zgranie i czuć ten stres przedmeczowy. Dlatego już teraz Artur Boruc i Łukasz Fabiański powinni się przygotowywać do objęcia miejsca w bramce reprezentacji - zakończył bohater z Wembley.
Spokojniej do pozycji golkipera kadry podchodzą byli zawodnicy Legii. Zapytani Jacek Kazimierski i Grzegorz Szamotulski, czy ostatnie wydarzenia wokół Szczęsnego odbiją się na jego dyspozycji w kadrze, odpowiedzieli zgodnie. - Pozycja Wojtka na pewno nie jest zbyt ciekawa. Przytrafił mu się mały klops, ale nie dramatyzowałbym i rozdmuchiwał, że nie mamy kogo wystawić z Irlandią. Szczęsny nie zagrał w kilku meczach. A jeśli nie grałby dalej, to są przecież "Fabian" i Artur. Zresztą Wojtek nieraz pokazał swoją klasę, więc spodziewam się, że niedługo powinien wrócić do składu Kanonierów i będzie po dyskusji - skomentował "Szamo". - W piłce nie ma czegoś takiego jak patent na pozycję, więc to, co się dzieje z Wojtkiem, jest całkiem normalne. Mimo to nie ma się czego obawiać, że straci on formę do marcowego spotkania. Moim zdaniem jest lepszy niż David Ospina i jego powrót do bramki to tylko kwestia dni - stwierdził Kazimierski.
Analitycznym okiem sytuację Szczęsnego opisał były trener bramkarzy za czasów Waldemara Fornalika. Andrzej Dawidziuk podobnie jak inni uspokaja przed ogólnonarodowym popadaniem w paranoję. - Żeby bramkarz był w optymalnej dyspozycji, musi regularnie trenować i być w rytmie meczowym. Te dwa czynnik są najważniejsze, a w przypadku krótkiej absencji, takiej jak u Szczęsnego, forma nie ulegnie drastycznej obniżce, więc nie ma o co się martwić - zaznaczył Dawidziuk.
- Jeśli sytuacja się nie zmieni do marca, to wówczas trenerzy powinni się zastanowić, czy warto nadal na niego stawiać, czy dać szansę Łukaszowi Fabiańskiemu, który w Swansea wyrósł na prawdziwego bramkarza. Z wydawaniem wyroków jeszcze bym się powstrzymał. Oby tylko Wojtek nie miał takich kłopotów jak Przemysław Tytoń. Pamiętam, że jak zaczynaliśmy eliminacje, Przemek był pierwszym bramkarzem zarówno w kadrze, jak i PSV. Później stracił miejsce w Holandii, brakowało mu rytmu meczowego. Z kolejnymi miesiącami zgrupowaniami było widać, jak jego forma znacząco spada. Jednak to trwało od połowy jesieni do marca, a Wojtek nie zagrał zaledwie w kilku meczach Arsenalu - podsumował Andrzej Dawidziuk.