Arsenal – Aston Villa. Czy Kanonierzy przełamią złą passę?
Ostatni tydzień całkowicie zepsuł nastroje w czerwono-białej części północnego Londynu. Kanonierzy odpadli z Pucharu Anglii i są o krok od zakończenia przygody z Ligą Mistrzów. Czy starcie z zatopioną w dolnej strefie tabeli Aston Villą pomoże im złapać ratunkowy oddech?
fot. Singha94/Wikimedia Commons
Walka w najbardziej wymagającej lidze świata jak zwykle jest niezwykle wyrównana. Wprawdzie liderujący Manchester United zdecydowanie lideruje całej stawce, ale za jego plecami co chwilę dochodzi do przetasowań. Londyński peleton, wsparty ambitnymi graczami Evertonu, znajduje się w grupie pościgowej i ogląda plecy niebieskiego przedstawiciela Manchesteru. W tej złożonej plątaninie czynników Arsenal potrzebuje pokonać Aston Villę, by zdecydowanym ruchem odciąć się od górnej strefy stanów średnich i jeszcze bardziej wyrównać teren za plecami United. W przypadku porażki upragnione Top Four oddali się na niebezpieczną odległość. Na drugim końcu tabeli znajduje się drużyna z Birmingham. The Villans będą toczyć w końcówce sezonu zażarty bój o utrzymanie i każda zdobycz punktowa w meczu z Arsenalem byłaby dla nich niezwykle cenna.
Ostatni tydzień wstrząsnął posadami klubu z The Emirates. Porażka z przeciętnym Blackburn i zdecydowana klęska w starciu z rozpędzonym Bayernem sprawiły, że Kanonierzy niemal stracili szanse na jakiekolwiek trofeum w tym sezonie. Ciężkie czarne chmury zawisły nad Londynem i co chwilę uderzają gradem pytań dotyczącym przyszłości, braku wyników i drogi, jaką podąża drużyna, która kilka lat temu czarowała wszystkich kibiców i zapracowała na elitarne określenie The Invincibles. Coraz częściej pojawiają się pytania o zasadność decyzji Arsene’a Wengera. Trener, który w ciągu siedemnastu lat pracy w Arsenalu zbudował swój pomnik, nigdy wcześniej nie znajdował się pod tak intensywną kanonadą pytań i oskarżeń. Chimeryczna gra zespołu, katastrofalne przestoje w defensywie, ułomność mentalna i coroczny odwrót najsilniejszych ogniw to tylko niektóre zarzuty kierowane pod adresem Kanonierów i ich menedżera.
Stawka meczu z Aston Villą jest więc znacznie większa niż ewentualne trzy punkty dopisane do tabeli ligowej. Piłkarze powinni wygrać najbliższe spotkanie, by odzyskać pewność siebie i nie dać kolejnego pretekstu do bezkarnego atakowania francuskiego szkoleniowca. Z drugiej strony muszą kontrolować dystans punktowy dzielący ich od czołowej czwórki. W tym trudnym okresie przejściowym po rezygnacji z ambitnego projektu budowania drużyny tylko awans do Ligi Mistrzów odsunie od Arsenalu kolejny etap pospolityzacji. Jednym z niewielu promyków słońca nad The Emirates jest sytuacja kadrowa, która niemal tradycyjnie była powodem do wielu zmartwień na tym etapie rozgrywek. Z Aston Villą nie zagrają jedynie boczni obrońcy – Sagna i Gibbs. Pozostali zawodnicy są do gotowi do gry.
The Villans również spisują się dużo poniżej oczekiwań w tym sezonie i cały czas balansują nad krawędzią urwiska, pod którą rozpościera się obszar Championship. Pomimo kilku kompromitujących wpadek w tym sezonie nadal znajdują się po bezpiecznej stronie i mogą realnie myśleć o szczęśliwym finale tej desperackiej walki. Jednym z głównych argumentów przemawiającym za powodzeniem tej misji jest Christian Benteke. Potężnie zbudowany młody Belg błyskawicznie przystosował się do wymagań Premier League i strzela bramki jak na zawołanie. W ostatnich pięciu spotkaniach trafił do siatki aż sześć razy i walnie przyczynił się do zwycięstwa z West Hamem w ostatnim meczu ligowym. Mając u boku przebojowego Weimanna i kreatywnego N’Zogbię może spokojnie myśleć o przedłużeniu tej imponującej serii. W innych formacjach jest znacznie mniej wesoło. Trener Paul Lambert nie będzie mógł skorzystać z usług Dunne’a, Herda, Albrightona, Gardnera i Benta.
Kto zwycięży w sobotnim starciu dwóch drużyn po przejściach? Czy Aston Villa okaże się największym wygranym tygodniowej debaty nad kondycją Arsenalu i skutecznie wykorzysta swoje największe atuty przeciw nieopancerzonej defensywie rywala? A może to Kanonierzy będą potrafili zagrać na miarę swojego olbrzymiego potencjału i wreszcie zaprezentować efektowną grę? Przecież żadna inna ekipa nie ma takiej naturalnej zdolności do pokonywania własnych słabości. A te mogą zostać wyjątkowo łatwo zamazane dobrymi ligowymi występami. Warunek jest jeden - Kanonierzy muszą szybko odnaleźć właściwy kurs po burzy nad Londynem. Inaczej grozi im niebezpieczne dryfowanie poza granice europejskiej czołówki.