menu

Arkadiusz Malarz: Nie można za wszystko winić trenera Hasiego

18 września 2016, 23:15 | MS

- W poprzednim sezonie przeciwnicy już w tunelu mieli ugięte nogi, a w tym roku wszyscy przyjeżdżają na Łazienkowską jak po swoje. Musimy to zmienić - mówi Arkadiusz Malarz, bramkarz Legii Warszawa, która przegrała z Zagłębiem Lubin 2:3. Mistrzowie Polski wciąż nie zaznali smaku ligowego zwycięstwa przed własną publicznością.


fot. Szymon Starnawski /Polska Press

Kolejny mecz w Warszawie i kolejny bez zwycięstwa.
Ciężko coś powiedzieć, bo w pierwszej połowie wyszliśmy przestraszeni. Nie wiem dlaczego nie potrafiliśmy za bardzo grać w piłkę. W drugiej połowie odwróciliśmy losy meczu. Dla nas dziwne jest to, że nie potrafimy grać tak, jak na początku drugiej połowy. Gdy już odrobiliśmy straty, dostaliśmy niefortunną bramkę. Niewykorzystany karny… Nie wygląda to wszystko za dobrze.

Z czego to wynika, że Legia zagrała dwie różne połowy?
Też chciałbym to wiedzieć, dlaczego tak to wyglądało. Potrafimy grać – pokazaliśmy to w drugiej połowie. Trzeba siąść i odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Rozmawialiście w szatni o decyzji prezesa Leśnodorskiego, który ogłosił, że poniedziałkowy trening poprowadzi Aleksandar Vuković?
W takim razie, to ja dowiaduje się o tym od was. W szatni za bardzo nie dało się wymienić jakichś zdań, bo wszyscy byli załamani.

Ta informacja jest już potwierdzona. Jak Pan odbiera tę zmianę?
Mi jest ciężko się wypowiadać, jako zawodnikowi. To są decyzje prezesów. Ja jestem zawodnikiem i muszę wykonywać swoją pracę i nic więcej. Reszta zależy od prezesa.

Z wami jeszcze nikt o tym nie rozmawiał?
Nie. Nikt po meczu nie był u nas w szatni i z nami nie rozmawiał.

Mówił Pan już kilka razy, że należy przedyskutować ten kryzys. Pojawia się już frustracja?
Myślimy nad tą sytuacją. Nas denerwuje to, że znowu tracimy gola po stałym fragmencie gry. Ta sytuacja jest już nieznośna. Trenujemy, ćwiczymy i ustawiamy się, a na meczu tracimy bramki. Ciężko jest mi to wyjaśnić w racjonalny sposób, dlaczego tak się dzieje. Twierdzę, że na papierze mamy bardzo silny skład, nawet silniejszy niż w tamtym sezonie.

Jak wam się współpracowało z trenerem Hasim?
Myślę, że nigdy nie było jakiegoś problemu. To nie jest tak, że gramy przeciwko trenerowi - broń Boże. Coś się zacięło w naszych głowach. Wszyscy zaczynamy się zastanawiać, o co właściwie chodzi. Po prostu nie idzie.

Teraz czeka was wyjazd na mecz z Wisłą, która po siedmiu porażkach z rzędu w końcu się przełamała.
Na pewno wybieramy się do Krakowa po trzy punkty. W niedzielę zrobiliśmy tak samo, ale nie zawsze się udaje. W drugiej połowie wróciliśmy do gry, ale tak naprawdę to nic nie dało. Mamy parę dni, by przygotować się do meczu z Wisłą i poukładać sobie coś w głowie.

Do piątku będziecie zastanawiać się, jak grać, tak jak przez pierwszy kwadrans drugiej połowy? Wtedy gra wyglądała tak dobrze, jak choćby z pierwszej połowy meczu z Jagiellonią sprzed miesiąca.
Chciałbym, żeby nasza gra wyglądała tak przez 90 minut. Mamy potencjał i zawodników, wszystko w naszych rękach i nogach. Ten pech trzeba odwrócić, nie może być tak, że Legia przegrywa spotkania u siebie.

To chyba nie jest zbyt komfortowa sytuacja, gdy zawodnicy w zasadzie nie wiedzą, kogo spotkają na treningu. Ogromne rotowanie składem również wpłynęło na dyspozycję zespołu.
Tak jak powiedziałem wcześniej, ja wykonuje swoja pracę na treningu. Trenerzy są od tego, by nas ustawiać. My musimy wrócić do gry. Wróciły do nas stare demony, że rywale przyjeżdżają do nas jak po swoje. Zmieniliśmy ten zwyczaj w tamtym sezonie, gdy przeciwnicy już w tunelu mieli ugięte nogi, a teraz tak nie jest.

Będzie Pan tęsknił za Hasim, czy wstawi się za trenerem, jako jeden z wicekapitanów?
Nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja. Myślę, że trenera nie można winić za wszystko. To my gramy na boisku, a obecnie nie prezentujemy takiego poziomu jak wcześniej. To my się musimy wstydzić. Każdy z nas musi to sobie poukładać w głowie. Od poniedziałku przygotowujemy się na występ z Wisłą.


Polecamy