Arka przegrała w Gdyni, gol Niewulisa dał punkty Stomilowi
Gol Andrzeja Niewulisa pozwolił Stomilowi Olsztyn zgarnąć trzy punkty w spotkaniu 32. kolejki 1. ligi przeciwko Arce. W końcówce meczu gdynianie mieli kilka świetnych okazji do wyrównania - ich strzały nie znalazły jednak drogi do siatki.
fot. Roger Gorączniak
Stomil Olsztyn zakończył passę Arki siedmiu meczów bez porażki. Walczący o utrzymanie beniaminek dobrą grą w obronie zapewnił sobie trzy punkty w Gdyni.
Już przed meczem było naprawdę gorąco i ciekawie. Fani obu zespołów podgrzewali atmosferę naprawdę głośno śpiewając. Początek spotkania należał głównie do nich. Szczególnie jednak zaciekawił wszystkich komunikat rady nadzorczej Arki Gdynia, który podał rzecznik klubu Tomasz Rybiński. Wynika z niego, że miasto Gdynia zadeklarowało większe niż dotąd wsparcie, a kontynuację współpracy zapowiedzieli sponsorzy. Co najważniejsze dla piłkarzy przygotowano plan spłaty zaległości, to na pewno odciąży trochę ich głowy i pozwoli skupić się na grze. Jest to dość głośny temat, a kibice nie omieszkali go skomentować transparentem: „Miałeś Rychu złoty róg… Dzisiaj został tylko dług… Odejdź zostaw nasz klub”.
Początek meczu należał zdecydowanie do Arki, która stworzyła sobie dwie świetne sytuacje. Najpierw z woleja próbował Kuklis, a następnie Surdykowskiemu zabrakło centymetrów by dosięgnąć piłki wślizgiem i wpakować ją do bramki, po podaniu Dettlaffa. Odgryźć próbował się Stomil, ale zatrzymał go Michał Szromnik, broniąc nogami sytuację sam na sam z Kaźmierowskim. Jednak co się odwlecze to nie uciecze - skazywani na pożarcie goście objęli prowadzenie w 29. minucie po golu Niewulisa, który kapitalnie wykończył strzałem głową dośrodkowanie z prawej strony boiska. Na sektorze VIP ujawniła się delegacja Stomilu, która od razu wyskoczyła w górę z radości.
Stracona bramka powinna podrażnić Arkę - nie było jednak widać większego zaangażowania czy wzmożonych ataków ze strony gdynian. Najbliżej wyrównania był Mateusz Szwoch, który dostał idealne podanie od Surdykowskiego i znalazł się oko w oko ze Skibą, ale ten wyczuł młodego pomocnika Arki i odbił techniczny strzał z 11 metrów do boku. Do przerwy górą był Stomil, co było małą niespodzianką.
Taka Arka jaką chcieli oglądać kibice pojawiła się dopiero w drugiej połowie. Po wznowieniu gry po raz kolejny to żółto-niebiescy byli w natarciu. Znakomite wejście Kubowicza już w 47. minucie i strzał Marcusa, który o włos minął bramkę był znakiem, że Arka nie złożyła broni.
Z kolei w 53. minucie zamiast podawać w dogodnej sytuacji Brazylijczyk zdecydował się sam wykończyć akcję, ale prawdziwe cuda w bramce wyczyniał tego dnia Skiba, który zatrzymał uderzenie napastnika Arki. Bramka Stomilu była jak zaczarowana, nawet dla będącego w świetnej formie Surdykowskiego, który nie zdołał wykończyć podania Marcina Radzewicza nie trafiając z dość bliskiej odległości.
Minuty uciekały. Trener Sikora postanowił dać szansę młodym: Gałeckiemu i Wojowskiego, kolejną szansę otrzymał także Zwoliński. Dwóch ostatnich zmarnowało w końcówce naprawdę dobre okazje do wyrównania stanu meczu. Zwoliński w sytuacji sam na sam dwukrotnie trafił w bramkarza.
Stomil praktycznie całą drugą połowę zagrał na własnej stronie boiska, cofnął się i czekał na okazje do kontry. Konsekwentna gra gości była dzisiaj kluczem do zwycięstwa. Żółto-niebiescy musieli uznać wyższość zespołu walczącego o utrzymanie. Arka musi się też pogodzić z zakończeniem wspaniałej serii siedmiu. meczów bez porażki.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida