Arka na fali wznoszącej, w Gdyni Sandecja pokonana do zera
Tak grającą Arkę kibice w Gdyni chcieliby oglądać częściej. Żółto -niebiescy w sobotę na stadionie przy ul. Olimpijskiej pokazali dobry, ofensywny futbol, jednocześnie w spotkaniu przeciwko Sandecji Nowy Sącz ustrzegli się poważniejszych błędów w obronie.
fot. Piotr Kwiatkowski
W efekcie goście wyjechali znad morza z bagażem trzech bramek, a zwycięstwo Arki 3:0 (2:0) mogło być nawet znacznie wyższe, gdyby gospodarze zdołali wykorzystać wszystkie dogodne sytuacje. Patrząc na niektóre akcje pod bramką golkipera gości Marcina Cabaja, ręce same składały się do oklasków. Nic dziwnego, że piłkarzom z Gdyni, fetującym po końcowym gwizdku sędziego najwyższe w tym sezonie I ligi zwycięstwo, towarzyszyła owacja braw na stojąco i gromkie okrzyki "Dziękujemy!".
Do spotkania z Sandecją arkowcy przystępowali po skromnym, wyjazdowym zwycięstwie nad ligowym outsiderem Polonią Bytom. Wcześniej jednak gdynianie doznali bolesnych porażek z Flotą Świnoujście, Zawiszą Bydgoszcz i Cracovią. Kibice mieli więc prawo być niespokojni o formę swoich ulubieńców.
Obawy te okazały się jednak nieuzasadnione, bowiem Arka od początku ruszyła do szturmu na bramkę Sandecji. Ataki te przyniosły pierwszy efekt w 19 min, gdy Marcus Da Silva doszedł do odbitej piłki w polu karnym i zmylił Cabaja strzałem w krótki róg. Arka przypieczętowała swoją przewagę w samej końcówce pierwszej połowy. Filmową wręcz akcję rozegrali Da Silva z Marcinem Radzewiczem i Piotrem Tomasikiem. Ten pierwszy dośrodkował w pole karne, Radzewicz przepuścił piłkę, czym zwiódł obrońców, a Tomasik drugi raz pokonał Cabaja.
Arka dobiła rywala w 81 min. Rezerwowy Mateusz Szwoch z bliska podwyższył wynik na 3:0. Goście próbowali się odgryzać tylko strzałami z dystansu autorstwa eksarkowców Filipa Burkhardta i Wojciecha Wilczyńskiego. W końcówce meczu trener gospodarzy Petr Nemec poczuł się na tyle pewnie, że wpuścił na plac gry debiutanta, 19-letniego Pawła Brzuzego oraz zaledwie 17-letniego Dariusza Formellę.
- Każde zwycięstwo buduje - powiedział po spotkaniu Nemec. - Zespół łapie odpowiedni rytm. Nie mogę jednak obiecać, że teraz już będziemy wszystkie mecze wygrywać, gdyż to jest tylko piłka. Po sobotnim spotkaniu czeski szkoleniowiec żółto-niebieskich komplementował kilku zawodników, szczególnie Krzysztofa Sobieraja, Michała Rzuchowskiego, Juliena Tadrowskiego i Da Silvę. Podkreślił, że jego zespół zagrał bardzo dobrze w obronie. - Nie popełnialiśmy błędów - skwitował wydarzenia na boisku Nemec.
Pod wrażeniem gry Brazylijczyka, który do spółki z Piotrem Tomasikiem i Marcinem Radzewiczem niemiłosiernie kręcił obroną gości, a gdyby był tylko bardziej skuteczny, mógł swobodnie ustrzelić hat-tricka, był także szkoleniowiec gości Jarosław Araszkiewicz. - Miał "dzień konia" - skomentował Araszkiewicz postawę ciemnoskórego napastnika żółto-niebieskich. Trener Sandecji przyznał jednocześnie, że gospodarze wygrali sobotnie starcie zasłużenie. - Arka zagrała jedno ze swoich lepszych spotkań - powiedział Araszkiewicz.