Leszek Ojrzyński, trener Arki Gdynia: To jest cios, po którym nie jest łatwo się podnieść
Arka Gdynia przegrała z Jagiellonią w Białymstoku 2:3, choć kiedy zaczynał się czas doliczony, to jeszcze prowadziła 2:1. Goście mocno przeżyli stratę punktów w takich okolicznościach.
fot. Fot. Piotr Hukało
- Gratulacje dla drużyny gospodarzy, bo wygrana w takich okolicznościach musi być bardzo budująca. My niestety staliśmy po drugiej stronie i dotknęła nas porażka. Wygrywaliśmy na boisku lidera 2:1 na początku czasu doliczonego, a po chwili było już 2:3. To jest cios, po którym nie jest łatwo się podnieść, ale będzie trzeba to zrobić. Przed nami mecz z Legią, potem derby i do tych spotkań trzeba się przygotować - powiedział Leszek Ojrzyński, trener Arki. - Staraliśmy się, ale nie udało się zdobyć nawet jednego punktu. Strata tego punktu może być dla nas w przyszłości bardzo istotna.
Szkoleniowiec Arki nie zgodził się z opinią, że jego drużyna oddała tylko dwa strzały w całym meczu i zdobyła dwie bramki.
- Naliczyłbym więcej naszych celnych strzałów niż dwa. Polecam obejrzeć mecz i policzyć jeszcze raz. Dziennikarze siedzą wyżej i lepiej powinni widzieć. Ja na dole mam utrudnione zadanie, ale liczyć jeszcze umiem. Oddaliśmy inicjatywę gospodarzom, taki był zamysł. Liczyliśmy na swoje sytuacje. Luka Zarandia miał grać jeden na jeden i po takiej sytuacji mieliśmy rzut karny. Jagiellonia wygrała mecz. Może była drużyną lepszą, ale w piłce nie zawsze wygrywa lepszy, tylko ten, który wie czego chce. W ostatecznym rozrachunku przegraliśmy mecz - powiedział Ojrzyński.
Arka w końcówce meczu starała się zwalniać grę, aby zyskać cenny czas przy korzystnym wyniku.
- Jeśli ktoś gra na czas to sędzia jest od tego, by go upomnieć. Nasz bramkarz żółtej kartki nie dostał, bo widocznie na nią nie zasłużył. Wszelkie zastrzeżenia w zakresie sędziowania należy kierować do arbitrów - zakończył szkoleniowiec żółto-niebieskich.
Szwoch: Myśleliśmy, że już wygraliśmy ten mecz