Leszek Ojrzyński, trener Arki Gdynia: Katastrofa. Serce boli. Wieszać się nie będę, ale miło mi nie jest
W Arce Gdynia była atmosfera smutku i przygnębienia po przegranych derbach Trójmiasta z Lechią Gdańsk.
fot. Fot. Karolina Misztal
- Katastrofa! Serce boli jak cholera. Niestety, pierwsza połowa zaważyła o tym, że przegraliśmy na własne życzenie. Zaczęło się bardzo dobrze, ale potem za głęboko się cofnęliśmy. Lechia szybko rozegrała rzut rożny przy pierwszym golu, na co uczulaliśmy piłkarzy. Powtórzyła się sytuacja z jesieni. Przed przerwą dostaliśmy z kontry drugiego gola i wynik się już nie zmienił. Graliśmy nerwowo, było widać presję i popełnione błędy. W końcówce mieliśmy sytuacje po wrzutkach w pole karne, ale Dusan Kuciak spisywał się bardzo dobrze. Trzeba przeprosić naszych kibiców.Odpowiedzialny jest trener i biorę winę na siebie. Wieszać się nie będę, ale miło mi nie będzie - przyznał Leszek Ojrzyński, trener Arki.
Szkoleniowiec żółto-niebieskich uważa, że jego zespół zagrał lepiej niż przed tygodniem w Gdańsku.
- Kompromitacją to była pierwsza połowa w Gdańsku, ale to jest piłka nożna i przegrywając jedną bramką, nie da się użyć tego słowa. Patrząc na nazwiska i na tabele też nie można tego tak traktować. Kibice zawsze podchodzą do tego bardziej emocjonalnie, zwłaszcza po derbach. Powinniśmy pokusić się o zwycięstwo, a nawet nie zremisowaliśmy. Kibice niech walą we mnie, bo jestem trenerem i za to odpowiadam. Tak jest na całym świecie - przyznał trener Arki.
Ojrzyński mówiło po meczu, że drużyna miała inaczej grać w drugiej połowie i dłużej utrzymywać się przy piłce i ją rozgrywać.
- Było za nerwowo i to się nam udzielało. Tam gdzie napastnicy Lechii zabiegali obrońców, najprostszym środkiem było zgranie do nich. W drugiej połowie Lechia wcale nie rozgrywała piłki tak, jak w pierwszej. Nie wykorzystaliśmy żadnej sytuacji i musimy sobie z tym poradzić. W szatni mówiliśmy sobie, że pewne rzeczy nie mogą się zdarzyć. Trzeba to poprawić. Początek meczu był dla nas bardzo dobry. Zdobyliśmy bramkę, ale graliśmy za blisko swojej bramki. Czekaliśmy na sytuację do kontry, a kto dobrze obserwował spotkanie, to widział nasze zamiary - zakończył Ojrzyński.
Robert Kubica: Tylko marzenie o pełnym powrocie do F1 sprawia, że codziennie chce mi się wstawać z łóżka