Kapitalna bramka Szwocha na wagę zwycięstwa. Arka lepsza od Wisły Płock
Arka wygrała pierwszy rozegrany na wiosnę mecz przed własną publicznością. Wszystkie gole na stadionie w Gdyni padły po przerwie. O zwycięstwie żółto-niebieskich zadecydowała efektowna bramka Mateusza Szwocha. Dla gospodarzy trafił też Bartosz Ślusarski.
Skrót meczu Arka Gdynia - Wisła Płock 2:1
Niemal od razu po obejrzeniu pierwszej części gry, kibicom mogły nasunąć się skojarzenia z zeszłotygodniowych meczów obu zespołów, które wyglądały jak typowa pierwszoligowa gra w piłkę, polegająca przede wszystkim na operowaniu długą piłką. Niesamowicie pracował Bartosz Ślusarski, gdyż jego koledzy z drużyny uznali chyba, że wystarczy mu zagrać długą piłkę, a były napastnik Kolejorza z niczego strzeli bramkę.
Tak się jednak nie stało i chociaż w pierwszej połowie to właśnie Ślusarski mógł, a nawet powinien zdobyć gola w 40. minucie po kapitalnym dograniu Szwocha z prawej strony pola karnego, bramek kibice się nie doczekali. Druga część gry to już istny rollercoaster i chyba żaden z 6634 kibiców, którzy wybrali się na stadion ani przez chwilę nie pożałował wydanych pieniędzy.
Od mocnego uderzenia zaczęła Wisła, a konkretnie Piotr Wlazło, który kapitalnie uderzył zza pola karnego i nie dał szans Szromnikowi na jakąkolwiek interwencję. Był to dopiero początek drugiej połowy i początek pięknych bramek na stadionie w Gdyni.
Na odpowiedź Arki nie trzeba było długo czekać, wrzutka z pierwszej piłki Adriana Budki do Ślusarskiego, którą były napastnik Lecha musiał zamienić na gola. Gracz z numerem 18 kapitalnie przymierzył głową i dał Arce wyrównanie. Jednak na prawdziwą ozdobę tego spotkania trzeba było poczekać aż do 81. minuty. Wtedy Mateusz Szwoch uderzeniem z ponad 20 metrów trafił idealnie w okienko i nie dał Sewerynowi Kiełpinowi żadnych szans.
Momentami na boisku bywało gorąco, a wszystko za sprawą... sędziego. Arbiter zbyt często pozwalał na grę faul, po czym potrafił gwizdnąć przewinienie z niczego. Mylił się w obie strony i wszyscy zachodzili w głowę czy taki ma styl sędziowania, czy po prostu nie zauważa niektórych rzeczy. Gdy w kluczowej sytuacji pod koniec meczu nie zauważył dwóch piłek na boisku, niemal doszło do bójki między Krzysztofem Sobierajem a Pawłem Kaczmarkiem. Obaj zawodnicy obejrzeli żółte kartki, jednak niesmak pozostał. Nietypowa sytuacja miała miejsce, gdy po doliczeniu 5 minut, oba zespoły grały dodatkowe 120 sekund, a sędzia wciąż nie kończył meczu. Wówczas z ogromnymi pretensjami ruszył do arbitra Michał Rzuchowski, ale ten był głuchy na jakiekolwiek protesty.
Plusy tego meczu? Świetna atmosfera na trybunach, rekord frekwencji w tym sezonie na stadionie w Gdyni, piękne gole i emocje do samego końca. Na minus w zasadzie cała pierwsza połowa, w której zabrakło ciekawych akcji.
Arka wygrała bardzo szczęśliwie, ale zainkasowała kolejne trzy ważne punkty. Lepiej brzydko wygrać niż ładnie przegrać, tak mówi stare piłkarskie porzekadło i chyba żaden z kibiców Arki nie będzie miał pretensji do swoich zawodników, jeśli dalej będą zdobywać punkty, nieważne w jakich okolicznościach.