Jarzębowski: Musimy zacząć wygrywać, to jest teraz najważniejsze
- W Łęcznej będziemy chcieli wygrać, będziemy chcieli pokazać, że nam wszystkim na tych zwycięstwach Arki ciągle zależy - mówi Tomasz Jarzębowski, piłkarz Arki Gdynia.
fot. Tomasz Bołt / Polskapresse
Jesteś jednym z najbardziej doświadczonych gdyńskich piłkarzy. Czy zastanawiałeś się dlaczego w ostatnich ligowych meczach Arka grała poniżej możliwości?
Myślę, że nad tym powinni się zastanowić wszyscy piłkarze Arki, nie tylko ja. Oczywiście nie ma na tak postawione pytanie łatwej i prostej odpowiedzi. Na każdy mecz wychodziliśmy z nastawieniem, że możemy go wygrać. Schody zaczynały się na boisku, kiedy rywale, głównie w Gdyni, ograniczali się do obrony. Po prostu nie mogliśmy sobie z tymi obronnymi zasiekami poradzić. Stąd wzięły się remisy z Olimpią Grudziądz i Flotą Świnoujście czy ostatnia porażka z Kolejarzem Stróże.
Tyle, że w tych meczach nie mieliście zbyt wielu klarownych sytuacji pod bramką rywali. Przecież Kolejarz, przy odrobinie szczęścia, mógł w Gdyni wygrać wyżej niż 1:0.
Bo brakuje nam, jako drużynie, siły ofensywnej. Brakuje pomysłów, jak radzić sobie w tłoku przed polem karnym rywali. Czasem też brakowało zwykłego sportowego szczęścia, którym los w nadmiarze obdarzał naszych przeciwników. Zespół z Grudziądza nie oddał celnego strzału na naszą bramkę, a zremisował 1:1. Flocie wystarczyło jedno kopnięcie w kierunku naszej bramki. Czasem tak w sporcie bywa, chociaż to oczywiście wszystkiego nie tłumaczy.
Podam Ci koło ratunkowe. Może zaszkodziły wam pucharowe występy. Zresztą to były jedyne naprawdę dobre mecze jakie zagraliście na wiosnę.
To wcale nie jest koło ratunkowe, bo to… prawda. Nałożyło się zmęczenie fizyczne, psychiczne i brak normalnych cyklów treningowych. To był czas rozruchów przed i pomeczowych, podróży i ligowych oraz pucharowych spotkań. To wszystko w ostatnim okresie się nawarstwiło.
W dobrych jesiennych meczach Arki za jakość gry w dużym stopniu odpowiadał duet środkowych pomocników Petr Benat - JarzębowskiMoże brak leczącego kontuzję Benata jest przyczyną nieszczęść?
To znowu koło ratunkowe (śmiech). Przecież w meczach pucharowych graliśmy bez Petra i sam pan mówił, że dobrze to wyglądało. Wówczas jednak nie byliśmy zmuszeni do prowadzenia gry. Kiedy jednak to my mamy przewagę, to rzeczywiście może brakuje Benata. Jego spokoju, doświadczenia, dobrych podań, zagrożenia strzałami z dystansu.
A może Arka ma po prostu za słaba drużynę, aby awansować do ekstraklasy?
Nie podpisałbym się pod tą tezą. Uważam, że w sensie czysto piłkarskich umiejętności nie ustępujemy żadnemu zespołowi z pierwszoligowej czołówki. Przecież niedawno wygraliśmy 1:0 z Termaliką Nieciecza, współliderującą w naszej lidze. Ale ponieważ zwykło się mawiać, że tabela nie kłamie - chociaż wnioski trzeba wyciągać na koniec sezonu - to może się okazać za kilka tygodni, że było jednak kilka drużyn lepszych od nas.
Czyżbyś jeszcze wierzył w awans?
A dlaczego mielibyśmy sami sobie odbierać szanse. Chociażby te matematyczne. Musimy zacząć wygrywać, to jest teraz najważniejsze. A jak nie zajmiemy jednej z dwóch pierwszych lokat, to bądźmy chociaż jak najwyżej w tabeli.
Twój kontrakt w Arce obowiązuje do czerwca 2013 roku. Czy ewentualny brak awansu może coś w tej kwestii zmienić?
W Gdyni czuję się naprawdę dobrze. Kontrakt zamierzam wypełnić, a jak nie uda się awansować w tym sezonie, to przy 3-4 przemyślanych transferach będzie można wrócić do ekstraklasy za rok. Bardzo chciałbym dołożyć do tego celu swoją cegiełkę.
Zrobiliśmy wycieczkę w przyszłość, a tymczasem w niedzielę, w samo południe, gracie mecz w Łęcznej z Bogdanką. Lubisz grać o takiej porze?
Nie i chyba nikt z piłkarzy nie lubi. W tym sezonie graliśmy już tak z Wartą w Poznaniu i - jak pamiętam - był remis 1:1. Ale teraz będziemy chcieli wygrać, będziemy chcieli pokazać, że nam wszystkim na tych zwycięstwach Arki ciągle zależy.