menu

Arka Gdynia wierzy w swoje siły. "Niemożliwe nie istnieje"

14 lipca 2018, 06:30 | Szymon Szadurski

Po serii sparingów od mocnego akcentu zaczynają poważne granie piłkarze gdyńskiej Arki po letniej przerwie w rozgrywkach piłkarskich w Polsce. Już w sobotę o godz. 20 żółto-niebiescy przystąpią do boju o obronę wywalczonego przed rokiem Superpucharu Polski.


fot. Piotrhukalo

Rywal i stadion, na którym rozbrzmi pierwszy gwizdek sędziego Mariusza Złotka, jest ten sam, co przed rokiem przy okazji niespodziewanego triumfu nad Legią Warszawa przy ul. Łazienkowskiej. Zadanie do wykonania wydaje się jeszcze trudniejsze, bo do stolicy wybiera się mocno przemeblowana Arka, z wieloma nowymi zawodnikami, którzy aspirują do gry w pierwszym składzie. Co oczywiste, w meczu takiej rangi nie prowadził też nigdy zespołu nowy szkoleniowiec gdynian Zbigniew Smółka. Także dla niego będzie to wielki, bojowy chrzest.

- Wiele zawdzięczam drużynie i poprzedniemu trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu, że mogę zadebiutować w Arce w takim spotkaniu - mówi Zbigniew Smółka. - Mamy nowy zespół, a czasu na jego zgranie było mało. Mam jednak pomysł, który chcę zrealizować na Łazienkowskiej i uważam, że stać nas, aby sprawić sensację.

Rok temu Arka przy ul. Łazienkowskiej przy okazji starcia w Superpucharze zremisowała z Legią 1:1 i trofeum zapewniła sobie po serii rzutów karnych, których bohaterem okazał się Pavels Steinbors. Dla Łotysza był to dobry prognostyk, bo z małymi wyjątkami znakomicie bronił następnie przez cały sezon, walnie przyczyniając się do spokojnego utrzymania się żółto-niebieskich w Lotto Ekstraklasie. Kibice z Gdyni, którzy ze względu na zakaz wyjazdowy, nałożony przez Polski Związek Piłki Nożnej, w Warszawie się nie pojawią, nie mają zapewne nic przeciwko, aby taki scenariusz się powtórzył.

W sukces drużyny wierzy także obrońca Damian Zbozień, który dawniej był zawodnikiem Legii.

- Niemożliwe nie istnieje - mówi Damian Zbozień. - Może przez niektórych Superpuchar Polski jest niedoceniany, ale my stajemy przed szansą obrony tego trofeum. Samo w sobie jest to wielką rzeczą, bo w polskiej lidze tego typu przywileje zarezerwowane były w ostatnich latach tylko dla Legii i Lecha Poznań. Jedziemy do Warszawy pełni nadziei i chcemy wygrać. To nas czwarty finał Pucharu bądź Superpucharu Polski z rzędu, co nas dodatkowo motywuje.

Legia w przeciwieństwie do Arki ma już za sobą w tym sezonie poważny mecz. „Wojskowi” dwa dni temu w pierwszej rundzie kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów wymęczyli, skromne, jednobramkowe, wyjazdowe zwycięstwo nad półamatorami z irlandzkiego Cork City po strzale rozpaczy Michała Kucharczyka na 11 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Spotkanie to pokazało, że Legia nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji i w tym Arka może upatrywać swojej szansy.

Jerzy Brzęczek selekcjonerem reprezentacji Polski. "Szacunek dla prezesa Bońka za to, że daje szanse trenerom, którzy jako piłkarze znaczyli coś w naszym futbolu"

Press Focus / x-news


Polecamy