Arka Gdynia - Lechia Gdańsk: Nadszedł dzień, kiedy... dorośli stają się dziećmi
Arka w ekstraklasie jeszcze z Lechią nie wygrała, ale jest dziś faworytem trójmiejskich derbów. Na stadionie w Gdyni nie będzie zorganizowanej grupy kibiców Lechii.
fot. Przemysław Świderski
Nadchodzi ten dzień, kiedy dorośli mężczyźni zamieniają się w małych chłopców i z wypiekami na twarzach śledzą (wybrańcy na żywo, a reszta tylko przed telewizorami) przebieg derbów Trójmiasta. Reguła ta nie dotyczy wyłącznie mężczyzn, bo gorączka udziela się także kobietom - kibickom Arki Gdynia i Lechii Gdańsk.
Znowu zakładamy przy tym, że te derby będą wyjątkowe, niepowtarzalne. I nie będzie ważne, w którym roku powstała Arka (o co dopytują się zatroskani fani Lechii). Nie będzie też ważne, jak liczyć mecze derbowe, skoro w sezonie 1995/1996 w ekstraklasie występowała Lechia/Olimpia, a w III lidze tylko rezerwy Lechii (co interesuje skrupulatnych fanów Arki). Dzisiaj od samego rana czekamy na pierwszy gwizdek i piłkarskie fajerwerki na murawie.
Bezsprzecznie czeka nas sportowy dreszczowiec. Bo derby to przecież więcej niż zwykły mecz. To spotkanie, w którym umiejętność radzenia sobie z emocjami jest często ważniejsza od technicznych umiejętności. A emocje udzielają się nie tylko piłkarzom, czy członkom klubu związanym z danym miastem. Emocje, te dobre i złe, wpływają także na stranieri.
Co się liczy w futbolu?
Jeszcze do niedawna zwykło się mawiać w Gdańsku, że dla Lechii derbowe spotkanie w ekstraklasie to pewne sześć punktów w sezonie. Rozgrywki sezonu 2017/2018 nie miały być pod tym względem wyjątkiem. Tyle tylko, że w Gdańsku nadmiar bogactwa spowodował, że trudno zapanować nad wszystkimi, ambitnymi sportowcami. Wydaje się, że największym problemem Lechii jest teraz... sama Lechia. A dokładnie pomysł na budowę zespołu, który - co już można stwierdzić po 14. kolejkach - zupełnie się nie sprawdził. Nie sprawdził się również w swojej roli trener Piotr Nowak i ze sportowego punktu widzenia wciąż nie wiadomo, dlaczego jeszcze za to w klubie awansował na stanowisko dyrektora sportowego. Nie sprawdza się na razie także zupełny trenerski żółtodziub, następca Nowaka - Walijczyk Adam Owen.
Po drugiej stronie tej sportowej barykady jest trener Leszek Ojrzyński i jego ferajna. Gdynianie w obecnym składzie prezentują się solidnie, a nie mają przecież piłkarzy wielkiego formatu. To nie przeszkodziło im w tym roku przypomnieć się całej Polsce i sięgnąć najpierw po krajowy puchar (po ograniu Lecha Poznań), a następnie po superpuchar (po ograniu Legii Warszawa). Arkowcy są na fali. Arkowcy pokazują, że w futbolu liczy się przede wszystkim drużyna. Arkowcy po raz pierwszy przed derbowym starciem w ekstraklasie są jego faworytami!
Wśród najbardziej zagorzałych kibiców panuje przekonanie, że derby po prostu trzeba wygrać. Trzeba być w nich górą, nawet gdyby później miało się pożegnać z ligą. Ci rozsądniejsi wskazują jednak, że w danym momencie jest to jeden z meczów, w którym do zgarnięcia są tylko trzy punkty. Szacunek wśród fanów jest ważny, ale nie można przy tym zapomniać o celach całej drużyny. Cele na ten sezon w Gdyni i Gdańsku są zgoła odmienne. Arka ma bowiem uniknąć degradacji, a Lechia walczyć o czołowe miejsca w lidze. Tyle tylko, że po 14. serii spotkań żółto-niebiescy mają 19 punktów (10 miejsce), a biało-zieloni 14 punktów (12 miejsce). Arka żmudnie pracuje, aby się wywiązać z przedsezonowych założeń (mały kroczek dzieli ją także od półfinału Pucharu Polski). Lechia z kolei zamiast w górę tabeli, coraz częściej musi oglądać się za siebie, na strefę spadkową.
Pieniądze nie grają
Gdyński sposób prowadzenia klubu wygrywa także z gdańskim, jeśli weźmiemy po lupę efektywność wydawania pieniędzy. Arka z budżetem ok. 15 milionów złotych wygląda zdecydowanie gorzej na tle Lechii i jej 40 mln złotych. Tyle tylko, że w tym roku to gdynianie sięgali po trofea i grali w eliminacjach Ligi Europy, a gdańszczanie wciąż rozpamiętują ostatni mecz sezonu w Warszawie, który zadecydował o czwartym miejscu na finiszu.
Papierkiem lakmusowym przemian, jakie w ostatnim czasie zaszły w obydwu klubach może być osoba Milosa Krasicia. Były gwiazdor CSKA Moskwa czy Juventusu Turyn w poprzednim sezonie był ważną postacią Lechii. Za swój profesjonalizm zyskał nawet szacunek piłkarzy Arki, po zremisowanym 1:1 meczu w Gdyni. Serb nie jest już jednak w takiej formie, a w poniedziałek z trybun oglądał, jak jego koledzy z drużyny skompromitowali się z Koroną Kielce.
To sprawia, że przed dzisiejszym meczem są same pytania. Czy Portugalczyk Marco Paixao znów trafi dla Lechii w derbowym starciu? Czy przełamie się w końcu Mateusz Szwoch, który - na przykład - idealnie dogra na głowę Rafała Siemaszki i dzięki temu Arka po raz pierwszy w ekstraklasie ogra gdańszczan? Odpowiedzi poznamy dopiero w trakcie meczu.
- Mecze derbowe są najważniejsze, bo gra się dla kibiców, dla społeczności lokalnej, która albo będzie chodziła z podniesioną głową, albo będzie obiektem żartów - mądrze zauważył trener Leszek Ojrzyński.
Z dziennikarskiego obowiązku dodajmy, że 38. derby Trójmiasta zostaną rozegrane dzisiaj o godz. 20.30 na stadionie miejskim w Gdyni. Arka trenera Leszka Ojrzyńskiego podejmie tam Lechię Gdańsk trenera Adama Owena. Bezsprzecznie meczem interesować się będą wszyscy mieszkańcy regionu. Nie zabraknie także takich, którzy wyemigrowali i także będą chcieli zobaczyć co się wydarzy na murawie przy ul. Olimpijskiej. Za poprzednie derby w Gdyni tego spotkania z trybun nie obejrzą sympatycy Lechii. Im w szczególności pozostanie więc wybranie na pilocie stacji Canal+ Sport.
Arka - Lechia. Kto faworytem derbów Trójmiasta?