menu

Arka Gdynia i Lechia Gdańsk wiosną bez wygranej. Grupa spadkowa jest blisko

7 marca 2018, 08:01 | Paweł Stankiewicz

Pięć kolejek wiosennych w Lotto Ekstraklasie już za nami. Arka Gdynia i Lechia Gdańsk rozegrały w sumie dziesięć meczów, ale Trójmiasto wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo.


fot. Fot. Piotr Hukało

Tak słabego startu trójmiejskich drużyn chyba mało kto się spodziewał. Arka po rundzie jesiennej zajmowała szóste miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy, prezentowała się dobrze na boisku i można było mieć nadzieję, że wiosną będzie podobnie. Z kolei Lechia jesienią zawiodła, ale nastroje w drużynie były bojowe. Biało-zieloni mieli od początku rundy wygrywać, odrabiać straty i awansować z jedenastego miejsca w tabeli, aby znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Co innego cele i nadzieje, a co innego piłkarska, boiskowa rzeczywistość. Obie trójmiejskie drużyny nie potrafią wygrywać i Lechia na pewno zagra w grupie spadkowej, po raz pierwszy odkąd został wprowadzony ten system rozgrywek, ale i Arka będzie miała spore problemy, aby znaleźć się w gronie ośmiu najlepszych zespołów w ekstraklasie.

Podwójne derby?

Na 7 kwietnia zaplanowane są w Gdańsku derby Trójmiasta pomiędzy Lechią i Arką na zakończenie fazy zasadniczej w Lotto Ekstraklasie. To jednak nie muszą być wcale ostatnie derby w tym sezonie, ale wszystko zależy od Arki. Lechia z grupy spadkowej już się nie wydostanie, ale żółto-niebiescy zajmują dziewiąte miejsce w tabeli i wciąż mają realne szanse na to, aby zagrać w grupie mistrzowskiej. Gdyby faza zasadnicza Lotto Ekstraklasy zakończyłaby się dziś, to przy obecnym układzie tabeli kolejne derby Trójmiasta rozegrane zostałyby w 34 kolejce, na początku maja. Również w Gdańsku.

Biało-zieloni mają przed sobą bardzo trudny układ gier, a muszą bronić 12 miejsca, aby w fazie spadkowej zagrać cztery mecze w Gdańsku, a trzy na wyjeździe. Lechia w najbliższej kolejce podejmie Legię Warszawa, potem zagra w Poznaniu z Lechem, w Kielcach z Koroną i na koniec tej fazy wspomniane derby z Arką w Gdańsku. Żółto-niebiescy wciąż mają pełne prawo myśleć o grupie mistrzowskiej, bowiem zajmują dziewiąte miejsce i tracą trzy punkty do Wisły Kraków i Zagłębia Lubin. Muszą jednak zacząć wygrywać, bo remisami nie wyprzedzą żadnego z tych zespołów. Patrząc jednak w terminarz, to przed podopiecznymi trenera Leszka Ojrzyńskiego bardzo trudne zadanie. Wprawdzie w najbliższej kolejce podejmie Bruk-Bet Termalikę Nieciecza, ale potem zagra w Białymstoku z Jagiellonią, która wiosną zanotowała komplet zwycięstw, u siebie z Legią i na koniec derby w Gdańsku z Lechią.

Końcówka fazy zasadniczej będzie na pewno bardzo emocjonująca, ale też stresująca. Także dla kibiców trójmiejskich zespołów, bo zarówno o Arce, jak i Lechii można mówić wyłącznie w kategorii dużego rozczarowania. Nie tylko w kontekście braku jakiegokolwiek zwycięstwa, ale i dyspozycji prezentowanej na boisku. Zresztą tabela wiosny nie kłamie, a w niej Arka zajmuje miejsce 13, a Lechia 14 i oba zespoły zgromadziły po trzy punkty. Słabsze są tylko drużyny Sandecji Nowy Sącz oraz Śląska Wrocław.

- Postawa Arki i Lechii to na pewno zaskoczenie. Trójmiejskie drużyny personalnie nie odstają od innych zespołów. Słaba postawa jednak nie dotyczy tylko naszych drużyn, bo Legia też gra źle, ale ma więcej szczęścia. Zagłębie też gra toporną piłkę, nie wspominając już Sandecji i Śląska. Liga jednak zaskoczy i się rozkręci, bo jednak jesienią lepiej to wyglądało - uważa Piotr Rzepka, były piłkarz żółto-niebieskich.

- Dla mnie to również niemiłe zaskoczenie, że Arka i Lechia pozostają wiosną bez zwycięstwa - przyznaje Jerzy Jastrzębowski, który jako trener doprowadził biało-zielonych do zdobycia Pucharu Polski. - Lechia oczywiście jest mi bliższa, ale Arka jesienią pokazała się jako zespół z charakterem. Była mowa o grupie mistrzowskiej, a teraz też nie jest zbyt ciekawie. Nie życzę Arce tego, żeby jej się nie udało, ale może mieć ciężko, aby znaleźć się w gronie ośmiu najlepszych drużyn.

Złe boiska, złe przygotowanie

Trójmiejskie drużyny na razie wiosną zawodzą, choć w obu klubach przyczyn trzeba raczej szukać gdzie indziej.

- Początki rundy wiosennej zawsze są trudne. Drużyna leci do cieplejszych krajów, tam trenuje, potem wraca do Polski, gdzie nagle przychodzi atak zimy. Nie wszyscy piłkarze potrafią się przystosować - uważa Rzepka. - Mimo wszystko postawa Arki jest dla mnie niespodzianką, bo drużyna już jesienią miała wyrównaną kadrę, mogła grać na dwa składy i łączyć rywalizację w ekstraklasie i europejskich pucharach. Na wyniki Arki duży wpływ mają fatalne warunki do trenowania. Przejście ze sztucznej murawy na naturalną, która nie jest w dobrym stanie, nie jest proste. Ja wiem, że niektórzy powiedzą, że to proste alibi. W moich czasach trenowało się i grało na lodzie, więc nie było takich tłumaczeń. Brak normalnej bazy treningowej, to jednak problem w przypadku Arki. Inne kluby mają lepsze warunki. Z tego bierze się gra chaotyczna, piłkarze nie czują dystansu, piłka ucieka i pojawia się niedokładność. Wygląda to na proste tłumaczenia, ale polska liga nie jest dla wirtuozów, a tu jest jeszcze większy problem z techniką. Biegają tak samo jak jesienią, ale brakuje czucia - kończy Rzepka.

Arka wszystko ma nadal w swoich rękach.

- Ósemka jeszcze nie uciekła. Jest kontakt punktowy i wystarczy wygrać dwa mecze z rzędu. Arka nie może jednak potrenować tego, co chciałaby grać, jest nerwowość i będzie ciężko - uważa Rzepka.

A co z Lechią?

- Nawet nie chodzi tylko o brak zwycięstwa, ale też o fatalny styl. Zespół jest słabo przygotowany motorycznie - uważa Jastrzębowski. - I to pierwsza przyczyna tak słabej postawy. W pierwszym meczu Peszko w miarę dobrze wyglądał pod tym względem, ale gaśnie z meczu na mecz. Brak dobrego przygotowania to największy problem. Linia obrony nie jest trafiona zarówno personalnie, jak i taktycznie. Lechia w czterech meczach straciła dziewięć goli, a błędy w obronie, szczególnie w środku, są koszmarne. Sprawa trzecia, to że w zespole coś nie gra. Takie mam odczucia. Marco Paixao mówi, że nie wszyscy są zaangażowani, a to sygnał dla trenera. Nie do przyjęcia jest sytuacja, że Grzegorz Kuświk nie trenuje z pierwszym zespołem, nie leci na obóz i gdyby nie kontuzja Rafała Wolskiego, to już by go w Lechii nie było, a nagle trafia do składu i jako pierwszy wchodzi na boisko z ławki rezerwowych.

Biało-zielonych czeka ciężka wiosna.

- Nie dopuszczam myśli o degradacji, ale Lechię czeka heroiczna walka o utrzymanie. Powinno jednak zaprocentować doświadczenie piłkarzy. Musi być lepiej, bo gorzej grać się nie da. Trzeba skupić się na meczach w grupie spadkowej - kończy Jerzy Jastrzębowski.

TRZY WRZUTY. Zmiany w Lechii. Arka w trudniej sytuacji