menu

Antyjedenastka 4. kolejki Lotto Ekstraklasy

9 sierpnia 2017, 13:10 | red

Powyżej oczekiwań zaprezentowali się zawodnicy z Nowego Sącza oraz Niecieczy, natomiast ponownie rozczarowali zawodnicy aktualnego mistrza czy wicemistrza Polski.

Już na otwarcie spotkania obejrzał pierwszą żółtą kartkę. Później musiał już zdecydowanie bardziej uważać. I rzeczywiście uważał – ze strachu przed opuszczeniem boiska bał się zbliżać do czających w polu karnym rywali. Przepuszczał Igora Angulo, samego sobie zostawiał Łukasza Wolsztyńskiego i starał się im zupełnie nie przeszkadzać. Miał szczęście, że tym razem skuteczność nie należała do największych przymiotów odpowiedzialnych za atak w Górniku zawodników.
fot. Karolina Misztal
W niedzielę warszawianie nie przerwali złej passy i z Niecieczy ponownie wyjeżdżają bez punktu. W tym swój udział miał również jeden ze stoper. W ubiegłym roku w zespole Wojskowych gracz raczej marginalny, w obecnych rozgrywkach dostaje znacznie więcej boiskowych minut. W starciu z Bruk-Betem raczej zagubiony. Zdarzały mu się proste błędy, jak podanie do Mateusza Kupczaka czy starcia z Janem Muchą, a nieliczne próby w ataku nie zmierzały bynajmniej w światło bramki.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
W wyjściowej jedenastce znalazł się w ostatniej chwili – na przedmeczowej rozgrzewce kontuzji doznał Jarosław Fojut, a młody defensor rzutem na taśmę wskoczył w jego miejsce. I tak Maciej Skorża wyszedł na spotkanie z Zagłębiem eksperymentalną parą stoperów: Dvali – Rudol. Lepiej zaprezentował się ten pierwszy, były reprezentant Polski do lat 21 nie pokazał się z najlepszej strony. Powtarzające się błędy w defensywie poskutkowały nie tylko żółtym kartonikiem, ale również bramkami dla lubinian. Z Jakubem Świerczokiem nie radził sobie kompletnie, a na początku nie upilnował także Martina Nespora.
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
W ubiegłym roku jeden z najważniejszych zawodników warszawskiej Legii, dołożył ogromną cegłę do końcowego mistrzostwa Polski. W nowym sezonie radzi sobie jednak znacznie gorzej. W meczu z Bruk-Betem był cieniem dawnego siebie, szczególnie przy stałych fragmentach gry. W ubiegłym sezonie to właśnie one okazywały się truskawką na torcie jego boiskowej postawy, teraz nie prokurowały żadnego zagrożenia pod bramką Jana Muchy. W środku pozostawiał rywalom dużo miejsca, nie nadążał za ich kontratakami.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Nie bez przyczyny opuścił murawę już w przerwie. Maciej Skorża słusznie dostrzegł, że sobota nie była dniem doświadczonego pomocnika. W ofensywie praktycznie nie istniał, nie brał udziału w kreowaniu kolejnych akcji szczecińskiej drużyny. Jego podania nie zawsze znajdowały adresata, gdyż gubił się będąc otoczonym przez przeciwników. Również w destrukcji w tym spotkaniu nie radził sobie najlepiej. Rywalom pozostawiał sporo miejsca na własnej połowie, nie nadążając cofać się do linii obrony.
fot. Andrzej Szkocki/Polska Press
Do Gliwic przychodził jako bohater. Bohater jednego z najgłośniejszych transferów tego sezonu jak na razie jednak zawodzi. Nie tylko nie prowadzi swoich nowych kolegów ku zwycięstwom, ale w wielu sytuacjach zaprzepaszcza szansę gliwiczan na komplet punktów. Tak było z Cracovia, tak było i w ten weekend w starciu ze Śląskiem Wrocław. Celnym uderzeniem z rzutu karnego mógł zapewnić Niebiesko-Czerwonym premierowe zwycięstwo w sezonie. Na nie podopieczni Dariusza Wdowczyka muszą jeszcze poczekać, a w konsekwencji poczekać musi także Vassiljev – na okazję, by jeszcze kiedyś wykonywać jedenastkę.
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
Starcie w Płocku to chyba najnudniejszy mecz tego weekendu. Na ten tytuł zapracowali głównie ofensywni zawodnicy i tak jak na krakowian koniec końców oko można przymknąć, tak dla płocczan taryfy ulgowej być nie może. Mimo, że Jerzy Brzęczek zdecydował się na ustawienie z dwoma napastnikami, nie przyniosło to większego efektu. Mikołaj Lebedyński swej szansy raczej nie wykorzystał. Niewidoczny na połowie przeciwnika, nie sprawiał rywalom kłopotu. Nie bez powodu ściągnięty w drugiej części spotkania, po raz kolejny pokazał że o tytuł króla strzelców w tym sezonie walczył nie będzie.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Kraków opuszczał jako jeden z kandydatów do korony króla strzelców, bohater zespołu Pasów. Na stadion przy ulicy Józefa Kałuży miał powrócić jako bohater Kolejorza. Close enough – za sprawą screeny z Nicki Bille Nielsenem stał się jedynie bohaterem memów. I to tych niezbyt pozytywnych. Łotysz zagrał po prostu słabo, co dobitnie pokazał Maciej Makuszewski dając dobrą zmianę. Gdy były napastnik Cracovii opuścił boisko, gra poznaniaków z przodu zaczęła się kleić. Pojawiły się bardziej dynamiczne akcje oraz gole. Podsumowując aktualny sezon: dwa występy w pierwszym składzie i dwa razy okazał się jednym z najsłabszych graczy na boisku.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Jeśli chodzi o boiskową postawę, kreowane sytuacje, dynamizm gry czy utrzymywanie się przy piłce to kielczanie prezentują się w obecnym sezonie znacznie powyżej oczekiwań. Nie można tego już jednak powiedzieć o punktowej zdobyczy. W Gdyni ponownie podopieczni Gino Lettieriego byli lepsi. Boiskowej przewagi nie umieli jednak przekuć na celne strzały. Przynajmniej dopóki na murawie przebywał Górski… Niecelne strzały i przegrane pojedynki z obrońcami przeciwnika. Napastnik miewał już lepsze spotkania.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Zmienił słabego Kamila Bilińskiego i okazał się… jeszcze słabszy. Jeśli jeszcze były napastnik Śląska próbował walczyć na połowie przeciwnika, tak Piątkowskiego po tym jak wszedł na murawę już nie widziano. Skutecznie ukrywał się pomiędzy defensorami Białej Gwiazdy, nie pokazywał pod piłką. A gdy już się przy niej znalazł, zmarnował optymalną sytuację. W doliczonym czasie gry otrzymał świetne podanie od Arkadiusza Recy, lecz futbolówkę zamiast do bramki posłał wysoko nad poprzeczką.
fot. Polska Press
Powyżej oczekiwań zaprezentowali się zawodnicy z Nowego Sącza oraz Niecieczy, natomiast ponownie rozczarowali zawodnicy aktualnego mistrza czy wicemistrza Polski.
fot.
Niespodziewanie to nie on rozpoczął między słupkami Cracovii sezon 2017/2018, a szansę od Michała Probierza dostał młody Adam Wilk. I trzeba przyznać wracający z wypożyczenia do Legionovii golkiper radził sobie całkiem nieźle. Na drodze stanęła mu jednak kontuzja, co mógł wykorzystać właśnie Sandomierski. W starciu z Lechem nie pozostawił po sobie najlepszego wrażenia. Przy obu bramkach mógł zachować się lepiej, a i wcześniej z opresji ratowała go głównie nieskuteczność poznaniaków.
fot. Andrzej Banas / Polska Press
Marian Kelemen (Jagiellonia Białystok), Adam Hlousek (Legia Warszawa), Rafał Boguski (Wisła Kraków), Dariusz Formella (Pogoń Szczecin), Nicki Bille Nielsen (Lech Poznań), Armando Sadiku (Legia Warszawa), Paweł Brożek (Wisła Kraków)
fot. Bartek Syta
1 / 13

Polecamy