menu

Antyjedenastka 23. kolejki Ekstraklasa.net

24 lutego 2016, 09:55 | Konrad Kryczka

Niedawno poznaliście najlepszych w tej kolejce, więc teraz pora na jedenastu najgorszych zawodników minionej kolejki. Spokojnie mogliśmy wziąć większość składu Górnik Zabrze, a luki uzupełnić lechitami. Nie chcieliśmy jednak iść na łatwiznę, więc w naszej antyjedenastce znalazły się miejsca dla przedstawicieli kilku klubów.

Alan Uryga (Wisła Kraków) – fajnie, że walczy, ale od pomocnika wymaga się generalnie grania piłką. A tego Uryga nie potrafi. Zawodnik Wisły – grając do przodu – podawał zazwyczaj do rywali, więc stwierdził, że lepiej zagrywać do kolegów z obrony. Bardzo dobrze było to widoczne w jednej z ostatnich akcji meczu, kiedy Uryga – zamiast przyspieszyć grę – podał do stoperów. Do tego warto się zastanowić, co robił przy bramce Danielewicza. Przyglądał się, żeby wiedzieć, jak uderzyć w przyszłości?
fot. Ryszard Kotowski
Maciej Gajos (Lech Poznań) – pod nieobecność Trałki oraz Linettiego miał okazję udowodnić, że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie „Kolejorza”. Aby to zrobić, Gajos musiał zagrać naprawdę dobrze przeciwko Podbeskidziu, co teoretycznie nie powinno być trudne. Teoretycznie, bo w praktyce dla byłego zawodnika Jagiellonii okazało się nieosiągalne. Gajos nie dawał niczego w ataku, a do tego miał problemy w defensywie – to jemu przy drugiej bramce uciekł Sokołowski.
fot. Adrian Wykrota/Polska Press
Takafumi Akahoshi (Pogoń Szczecin) – coraz bardziej zastanawiamy się, czy rok temu Rosjanie nie podesłali do Szczecina cudownie odnalezionego brata bliźniaki Aki. To jest bowiem wręcz niemożliwe, żeby Japończyk – który kiedyś był czołową postacią Pogoni – grał obecnie na takim poziomie. Po inauguracji wiosennej części rozgrywek Akahoshiego mocno bronił Czesław Michniewicz – pytanie brzmi, czy będzie to robił również po słabym występie Japończyka przeciwko Piastowi?
fot. Maciej Gapiński/Polska Press
Matija Sirok (Jagiellonia Białystok) – nie chcieliśmy analizować jego meczu z Legią, bo wtedy cała defensywa Jagiellonii zagrała koszmarnie. Natomiast spotkanie ze Śląskiem przyniosło nam już nieco materiału do przemyśleń. Przede wszystkim wydaje się, że Sirokowi brakuje trochę piłkarskiej inteligencji. Inaczej nie da się wyjaśnić bowiem sposobu, w jaki sprokurował rzut karny (i późniejszego zdziwienia obrońcy). Drugi wniosek jest taki, że Sirok w Białymstoku będzie raczej jedynie zmiennikiem Łukasza Burligi.
fot. Michał Janucik
Gerson (Lechia Gdańsk) – czy w ogóle potrzebna jest szersza argumentacja jego nominacji? Brazylijczyk nie zawalił może bezpośrednio żadnej bramki, ale to przez niego Lechia musiała grać przez blisko pół meczu w dziesiątkę. Dziwi tylko, że Gerson był zaskoczony, iż po nieprzemyślanej interwencji pod własnym polem karnym musiał opuścić boisko (druga żółta kartka, choć chyba od razu powinna być czerwona). Ogólnie odnieśliśmy wrażenie, że obrońca nie do końca rozumie jeszcze obecny system gry Lechii.
fot. Sławomir Stachura / Polska Press
Damian Zbozień (Zagłębie Lubin) – rozumiemy, że gość czuje sympatię względem Legii, w której kiedyś przebywał, i szanuje Stanisława Czerczesowa, z którym pracował w Rosji, ale żeby od razu rozdawać takie prezenty w meczu ligowym? Zbozień zachował się fatalnie, już na początku meczu dając się przepchnąć Prijoviciowi, który umieścić piłkę w siatce. Później obrońca nie zdążył jeszcze zatrzymać Kucharczyka, który podwyższył prowadzenie „Wojskowych”.
fot. Piotr Krzyżanowski/Polska Press
Roman Gergel (Górnik Zabrze) – tak, wiemy, że Słowak w ataku grywa z konieczności, ale jako że musiał się znaleźć w naszej antyjedenastce, a w pomocy brakowało miejsca, to wystawiliśmy go na szpicy. Strzelamy zresztą, że gdzie by w niedzielę nie zagrał, to i tak prezentowałby podobny, marny poziom. Zawodnik ze Słowacji zupełnie nie przypominał piłkarza, który jesienią był kluczowy dla zabrzańskiej drużyny.
fot. Arkadiusz Gola, Bartosz Pudełko, Jacek Sroka/Dziennik Zachodn
Aleksander Kwiek (Górnik Zabrze) – zastanawiamy się, kombinujemy, ale nadal nie potrafimy wymyślić, jakie są jego zadania na boisku. Nie wiemy, czy raczej ma kontrolować tempo gry, czy jednak trener oczekuje od niego również zażartej walki o piłkę. Tak czy inaczej, w Wielkich Derbach Śląska nie poradził sobie z żadnym z tych elementów – w ofensywie zaliczył jedno niezłe dośrodkowanie z rzutu wolnego, a w obronie tylko truchtał za rywalami.
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Ołeksandr Szeweluchin (Górnik Zabrze) – poruszał się jak wóz z węglem – wolny, nieskoordynowany, niezbyt zwrotny. Doświadczony Ukrainiec nie tylko nie radził sobie z piłkami zagrywanymi po ziemi, ale miewał również pewne problemy z grą w powietrzu. A Ruch z chęcią wykorzystywał słabszą postawę Szeweluchina. Ukrainiec wyglądał na mocno zagubionego zarówno przy pierwszym, jak i drugim golu dla rywali.
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Paulus Arajuuri (Lech Poznań) – Fin – jak już wróci do ojczyzny – ma stosunkowo blisko do siedziby Świętego Mikołaja. Niestety dla Lecha, stoper postanowił się zapatrzyć w idola wszystkich dzieci i też rozdać prezenty. Tylko że na boisku. W Bielsku Arajuuriemu od pierwszego gwizdka sędziego brakowało pewności. Fin nie popisał się przy golu Demjana, później nie zablokował również dośrodkowania Mójty (bramka Szczepaniaka).
fot. Jacek Drost / Polska Press
Rezerwowi: Marko Marić (Lechia), Pavel Vidanov (Górnik Z.), Tomasz Kędziora (Lech), Maciej Wilusz (Lech), Hubert Wołąkiewicz (Cracovia), Paweł Golański (Górnik Z.), Milos Krasić (Lechia), Michał Janota (Górnik Z.), Sisi (Lech), Grzegorz Bonin (Górnik Ł.), Fedor Cernych (Jagiellonia)
fot. Jacek Drost / Polska Press
Mariusz Pawełek (Śląsk Wrocław) – ostatnia kolejka pokazała, dlaczego wielu uważa go za słabego bramkarza. Co bowiem z tego, że Pawełek swoimi interwencjami często ratuje swój zespół, jak raz na jakiś czas przytrafią mu się babole, o których kibice długo nie zapomną. Golkiper Śląska praktycznie asystował przy obu trafieniach Jagiellonii.
fot. Michał Janucik
1 / 12

Polecamy