menu

Antyjedenastka 22. kolejki Ekstraklasa.net [GALERIA]

16 lutego 2016, 23:13 | Konrad Kryczka

Wczoraj poznaliście największych wygranych minionej kolejki Ekstraklasy. Ale żeby byli zwycięzcy, potrzebni są także przegrani. Tych także nie brakowało, zwłaszcza jeżeli chodzi o defensywę. Z tego też powodu nasza antyjedenastka jest ustawiona w systemie 5-4-1, w którym funkcję mocno fałszywej dziewiątki odgrywa pewien zawodnik Piasta Gliwice.

Marek Sokołowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – u nas na lewej, a nie na prawej obronie, ale to generalnie bez większego znaczenia. Każdy bowiem wie, za co „Sokół” trafił do antyjedenastki. Rozumiemy, że wokół drugiej żółtej kartki jaką otrzymał mogą istnieć pewne kontrowersje, ale tak czy inaczej, doświadczony zawodnik, który wie, że ma na koncie „żółtko”, a jego zespół gra już w osłabieniu, nie może się zachowywać tak jak Sokołowski w meczu z Lechią.
fot. Angelika Wiatr
Wojciech Kaczmarek (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – tak, wiemy. Nie jego wina, że do pomocy dostał statystów, a nie defensorów z prawdziwego zdarzenia. Generalnie żaden gol nie idzie na jego konto (choć pytanie brzmi, czy nie mógł zachować się nieco lepiej przy przynajmniej jednej akcji bramkowej rywali), ale pięć wpuszczonych bramek i tak robi wrażenie.
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Maciej Jankowski (Piast Gliwice) – jeżeli ktokolwiek dziwił się, że kibice Wisły otwierali szampany na wieść o transferze „Jankesa” do Piasta, to teraz już wie, skąd taka reakcja krakowian. Co prawda możliwe, że Radoslav Latal odbuduje Jankowskiego, ale w minionej kolejce nie widzieliśmy żadnej zmiany w postawie napastnika względem jesieni. Inaczej mówiąc: Piast na boisku nie miał z niego większego pożytku.
fot. Andrzej Wiśniewski / Polskapresse
Przemysław Frankowski (Jagiellonia Białystok) – skrzydłowy Jagi w obecnym sezonie ma wprawdzie bardzo przyzwoite liczby (pięć goli), ale też jest jednym z tych, którym często wytyka się mankamenty w grze. A meczem z Legią Frankowski dostarczył kolejnych powodów do krytyki swojej osoby. Kiedy otrzymywał piłkę, wyglądał, jakby ktoś mu spętał nogi. W ataku nie mógł więc dać drużynie zbyt wiele. Jeszcze gorzej było pod własną bramką – w końcu to „Franek” „asystował” przy trzecim golu dla Legii.
fot. WOJCIECH WOJTKIELEWICZ/POLSKA PRESS
Pavol Stano (Termalica Bruk-Bet Nieciecza) – spore doświadczenie na nic zdało się Słowakowi w starciu z rozpędzającą się lokomotywą z Poznania. W wielu sytuacjach Stano dawał się bowiem ogrywać jak junior. Już na początku spotkania pozwolił „pilnowanemu” przez siebie Linnetiemu odegrać w pole karne do Pawłowskiego, który otworzył wynik meczu, a później zupełnie niepotrzebnie sfaulował we własnym polu karnym Darko Jevticia.
fot. KRZYSZTOF KAPICA / POLSKA PRESS
Sebastian Madera (Jagiellonia Białystok) – przy okazji ostatniej wizyty w Warszawie dość ostro ponarzekał na sędziów. Tym razem jednak pretensje o końcowy wynik może mieć tylko do siebie i swoich kolegów. Defensorzy Jagiellonii byli bowiem niezwykle spięci, co legioniści wykorzystywali z uśmiechem na ustach. Sobą nie był też doświadczony Madera, który przy pierwszej bramce się poślizgnął, a przy drugiej był za daleko od asystującego Prijovicia.
fot. GRZEGORZ DEMBINSKI / POLSKA PRESS
Takafumi Akahoshi (Pogoń Szczecin) – jeżeli chcecie zobaczyć, jak to jest grać w dziesiątkę od pierwszej minuty meczu, to obejrzyjcie powtórkę spotkania Pogoni z Koroną. Łatwo zauważycie, że bardziej kreatywna od Akahoshiego była osoba odpowiedzialna za dobór menu na trybunie VIP. Japończyk wybierał głównie najprostsze rozwiązania, bo wszystko, co bardziej skomplikowane, po prostu mu nie wychodziło. Do tego pomocnik maczał palce przy pierwszej akcji bramkowej rywali.
fot. Andrzej Szkocki / Polska Press
Krystian Nowak (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – wiecie, że w ogóle nas nie zaskakuje, że Nowak kolejny już raz trafia do tego zestawienia? Musimy powoli zacząć myśleć o przygotowaniu dla niego i paru innych gagatków specjalnych karnetów na wstęp do tego ekskluzywnego grona. Zaraz ktoś zapyta: „czym wam chłop zawinił?”, więc odpowiadamy: był spóźniony bardziej niż PKP w najmroźniejszą zimę, a do tego chyba nie do końca wiedział, kogo powinien pilnować w danej sytuacji.
fot. Wojciech Matusik / Polska Press
Kohei Kato (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – kiedy na początku sezonu pokazywał się z dobrej strony, myśleliśmy, że Podbeskidzie dokonało świetnego transferu. Wydaje się, że byliśmy w błędzie. Japończyk od pewnego czasu wyraźnie zaczął spuszczać z tonu i nie przypomina tego piłkarza, którego początkowo chwaliliśmy. Najlepszym tego dowodem jest osłabienie zespołu po złapaniu drugiej żółtej kartki jeszcze w pierwszej połowie meczu z Lechią.
fot. Łukasz Łabędzki
Ławka rezerwowych: Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia), Vladislavs Gabovs (Korona), Josef Piacek (Podbeskidzie), Guti (Jagiellonia), Ołeksandr Szeweluchin (Górnik Z.), Maciej Sadlok (Wisła), Grzegorz Piesio (Górnik Ł.), Taras Romanczuk (Jagiellonia), Adam Deja (Podbeskidzie), Tomasz Foszmańczyk (Termalica), Marcin Listkowski (Pogoń)
fot. Szymon Starnawski / Polska Press
Dominik Sadzawicki (Górnik Zabrze) – Leszek Ojrzyński musiał przekląć w duchu wszystkie kontuzje, patrząc na to, co wyprawiał Sadzawicki. A dlaczego akurat kontuzje? Bo to właśnie problemy zdrowotne uniemożliwiły występ Pawłowi Golańskiemu, który na 99% (każdemu zdarza się przecież chwila słabości) nie popełniłby takich błędów, jak Sadzawicki. Prawy obrońca zawiódł najbardziej przy pierwszym golu dla rywali, kiedy nie zatrzymał szarżującego Bartosza Kapustki.
fot. Anna Kaczmarz/Dziennik Polski
Szymon Matuszek (Górnik Zabrze) – z pewnością nie tak wyobrażał sobie powrót do Ekstraklasy po kilku latach nieobecności. Niby odebrał parę piłek i wygrał jakąś główkę, ale generalnie przy jego dużym udziale powstał krater w drugiej linii Górnika. Piłkarze „Pasów” byli dla niego po prostu za szybcy i za sprytni. Do tego Matuszek miał bezpośredni udział w utracie trzeciej bramki przez zabrzan, kiedy to nie przeciął podania Deleu.
fot. Anna Kaczmarz/Dziennik Polski
1 / 12

Polecamy