Andrzej Kobylański: Na IO w Paryżu liczę na siatkarzy
Andrzej Kobylański w 1992 roku w Barcelonie z kadrą piłkarzy nożnych Janusza Wójcika sięgnął po srebrny medal igrzysk. Od tej pory w grach zespołowych Polska już nic nie zdobyła na arenach olimpijskich, ale były napastnik m.in. FC Koeln, Hannover 96, czy Energie Cottbus wierzy, że w Paryżu tego lata dojdzie do przełomu i wielkie nadzieje wiąże z siatkarzami.
fot. Carmen Jaspersen PAP/DPA
W roku olimpijskim często myślami wracasz do Barcelony 1992?
32 lata minęły, sporo czasu, ale ja mam wrażenie, że to się działo wczoraj. Do Barcelony wracam myślami każdego dnia, nie przesadzam. Przecież my byliśmy ostatnią drużyną, która wywalczyła dla Polski medal w grach zespołowych. Niektórzy ludzie nie doceniają futbolu, więc warto im to przypominać.
Srebrny medal nadal ma smak?
Po finale z Hiszpanią, przegranym w dramatycznych okolicznościach odczuwaliśmy niedosyt, bo chyba nikt z nas nie miał pojęcia czego tak naprawdę dokonaliśmy. Dziś odczuwam dumę i każdemu polskiemu piłkarzowi życzyłbym by zagrał w takim finale jak ja. Pełny stadion w Barcelonie, król Hiszpanii wśród widzów, niesamowite emocje, wyjątkowa otoczka. Wiele lat później pojawiłem się na sektorze VIP na Bayernie Monachium i zagadał do mnie słynny Karl Heinz Rummenigge. Pochwalił się, że był na finale na Camp Nou i przyznał, że zrobił on na nim niesamowite wrażenie. Poczułem się naprawdę doceniony. Dziś jestem panem po pięćdziesiątce, ale gdy pada hasło igrzyska przypominam sobie najpiękniejsze momenty z przygody zespołu Janusza Wójcika. Przed wylotem do Barcelony nikt na nas nie stawiał, ale trener powtarzał nam, że mamy grać w piłkę, nikogo nie bać. Wójt był fantastycznym motywatorem, wiedział jak dotrzeć do podopiecznych, jak wykrzesać z nich dodatkową energię. Pamiętam jego przemowę przed spotkaniem z Włochami. Krótko, rzeczowo, a wygraliśmy 3:0. Wtedy w Polsce chyba uwierzono, że możemy coś osiągnąć. Przed turniejem raczej nikt na nas nie stawiał.
[polecany]25944265[/polecany]
Srebrni medaliści Janusza Wójcika wciąż utrzymują ze sobą kontakt?
Oczywiście, mamy nawet swoją grupę, kilkanaście osób. Jak się spotykamy to żartujemy jak za dawnych lat. Myślimy nawet się zebrać i zorganizować zgrupowanie w Zanzibarze, takie wspomnieniowe, może się uda.
Siłą tamtej kadry był kolektyw?
Oczywiście nie można zapominać, że my dobrze graliśmy w piłkę. Byliśmy jak rodzina, mocno trenowaliśmy, razem wychodziliśmy na piwo, trzymaliśmy się razem, a szefem był Janusz Wójcik. Trener nie używał zbędnych słów, konkrety i to funkcjonowało. Chcieliśmy coś ugrać dla Polski, dla siebie i zapisaliśmy się w historii polskiego sportu.
Śledziliście w Barcelonie występy Polaków z innych dyscyplin?
W pamięci utkwił mi medal Wojtka Bartnika, ostatni polskiego boksu. W wiosce olimpijskiej spotykało się nie wiele gwiazd. Na stołówce dyskutowałem z Andrzejem Grubbą, naszym wybitnym tenisistą stołowym, obok jadła Steffi Graaf. Wtedy jeszcze nie znałem niemieckiego, bo z chęcią zamieniłbym z nią parę słów. W osobnym pomieszczeniu posiłki konsumowała drużyna amerykańskich koszykarzy, same tuzy z NBA. To wszystko robiło wrażenie, a sama wioska przypominała osiedle, specjalnie zbudowano bloki. Najważniejszy był jednak sport, my żyliśmy przede wszystkim swoimi meczami.
[polecany]25938387[/polecany]
Ile Polska zdobędzie w tym roku medali na igrzyskach w Paryżu?
Słyszałem rozmaite prognozy, wiem też, jak duże są oczekiwania. Myślę, że źle nie będzie, bo polski sport się rozwija. Liczę na medal w grze zespołowej, z wielkimi nadziejami oczekuję na start siatkarzy, którzy mają fantastyczną ekipę. Siatkówka trochę odjechała u nas piłce nożnej, ma pomysł na siebie, wspaniałe wyniki. Futbol uważany za sport narodowy stał się w narodowym rozczarowaniem, a to co wyprawiała kadra w eliminacjach Euro 2024 było dobijające. Nie potrafiliśmy wygrać z Mołdawią, męczyliśmy się z Wyspami Owczymi. Dobrze, że dzięki Lidze Narodów załapaliśmy się do barażów. Chciałbym byśmy awansowali na Euro, łatwo nie będzie, a jeszcze trudniej coś ugrać w Lidze Narodów. Grupa z Chorwacją, Portugalią i Szkocją na tą chwilę wygląda niezbyt optymistycznie dla biało-czerwonych.
Obserwujesz Ekstraklasę?
Patrzę na to z dystansem. Staram się oglądać mecze w telewizji, ale jak mam inny wybór często zmieniam kanały. Wkurza mnie, że nasze kluby wolą stawiać na cudzoziemców, niż Polaków. Zaniedbujemy narybek, szybko zniechęcamy talenty co też odbija się na reprezentacji. Największym skarbem naszej piłki są kibice, którzy tworzą fantastyczną atmosferę na stadionach. Fani tworzą cudowne oprawy, na trybunach wiele razy zasiadają komplety widzów. Ludzie z innych krajów zachwycają się polskimi fanami, tym jak żyją piłką nożną. Pod tym względem mamy się czym szczycić, a wiele osób zagląda na ligę nie po to by podziwiać piłkarz, tylko oprawy. Fajnie jest na Widzewie, Legii Warszawa, Górniku Zabrze, Lechu Poznań, Ruchu Chorzów, Koronie Kielce, i mógłbym jeszcze wymieniać. Wierzę, że pójdzie za tym poziom sportowy i ekstraklasa wypromuje jakieś polskie gwiazdy.
Kto zostanie mistrzem Polski?
Życzyłbym tytuły mistrza Śląskowi Wrocław, przez osobę Jacka Magiery, świetnego trenera i człowieka. Raków jest mocny, ale opiera się na obcokrajowcach i nie posiada stadionu z prawdziwego zdarzenia. Władze Częstochowy powinny się wstydzić, że takiego obiektu nie ma, a mistrzowie kraju grają na skręcanym stadionie u siebie, lub muszą jeździć do Sosnowca. Szkoda poważnego inwestora Rakowa, bo zasłużył na coś ekstra od miasta Częstochowa. Może Legia się obudzi, Lech może mieć dużo do powiedzenia, groźna jest Pogoń Szczecin. Z ciekawością będę się przypatrywał Widzewowi, bo grając w nim spełniłem jedno marzeń. Chciałem występować w trzech klubach: Widzewie, Hamburgerze SV i Liverpoolu, ale tylko ten pierwszy mnie wziął. Mimo, że pochodzę z Ostrowca dobrze życzę Koronie Kielce, w której pracowałem. Ekstraklasa jest potrzebna regionowi świętokrzyskiego. A wszystkim kibicom polskiej piłki życzę, żeby byli dumni z ligi i reprezentacji.
Rozmawiał Jaromir Kruk
[polecany]25955419[/polecany]