Andrzej Iwan: Sandecja odbiła się od dna
- Sandecja odbiła się od dna i idzie w dobrym kierunku. Kuźma zastał tam ciężką sytuację. Zresztą, tam zawsze jest ciężko, bo ambicje w Sandecji mają wygórowane. Ostatnio jednak spuścili nieco z tonu. Czas zjednoczyć siły - mówi Andrzej Iwan, były piłkarz, obecnie ekspert piłkarski i komentator Orange Sport.
fot. Polskapresse
W niedzielę Kolejarz podejmuje Sandecję. Wybiera się Pan?
Być może, ale nie jestem pewny. Mam mecz oldbojów, ale nie grałem już ze dwa lata, więc może jednak tam się pokażę.
I jakiego spotkania spodziewa się Pan w Stróżach?
Będą szły iskry. To przecież walka górali z - powiedzmy - góralami nizinnymi. Ich spotkania zawsze trzymały w napięciu. Zresztą otoczka też była, bo wiadomo, jaki jest wzajemny stosunek kierownictw obu klubów. Spodziewam się bardzo twardego meczu.
O starciach tych drużyn zaczęto mówić, że to "święta wojna". Przesada?
Hmm, nie można tego określenia nadużywać, bo "święta wojna" jest tylko jedna. Powiedziałbym, że to bitwa. Tradycja na szczeblu centralnym nie jest nawet wieloletnia, ale zawsze w tych spotkaniach jest ciekawie.
Jutrzejszy mecz jest jednak nietypowy, bo jednym z liderów Kolejarza jest Wojciech Trochim, czyli życiowy partner córki szefa Sandecji. Do tego w kadrze rywala jest też syn prezesa.
Tam w ogóle jest dużo spraw nadających się do "Pudelka" [śmiech].
To właśnie przyszłego zięcia powinien Andrzej Danek bardzo się obawiać?
No tak. O ile początek sezonu w wykonaniu Wojtka nie był dobry, to teraz jest wodzirejem. Przypomina tego Trochima, którego pamiętamy z czasów gry właśnie w Sandecji czy potem w Warcie. Wojtek jest zawodnikiem, który potrafi odebrać piłkę, zagrać, uderzyć z wolnego czy z dystansu.
Imponuje Panu w ostatnich tygodniach Kolejarz?
Imponuje, ale odkąd wszedł do pierwszej ligi. Utrzymać klub z małej miejscowości na tym poziomie, to sztuka. Jest prowadzony realistycznie. Latem stracili Maćka Kowalczyka. Trener potrzebował czasu, żeby inaczej akcenty rozłożyć, ale się udało. Całe szczęście, że nie było nerwowych ruchów. Pamiętam przegrany mecz w Niecieczy [trzeci z rzędu na początek sezonu ligowego - red]. Przemek Cecherz był załamany. Bał się, że może zostać zwolniony z roboty. Wyszedł jednak z tarapatów. Wrócił dawny Kolejarz. Może nieefektowny, ale efektywny. Ten zespół rokrocznie skazywany jest na grę o utrzymanie, a zawsze sobie radzi.
Sandecja zaczyna już grać na miarę oczekiwań?
Widać rękę Ryśka Kuźmy. To trener bardzo doświadczony. Drużyna odbiła się od dna i idzie w dobrym kierunku. Kuźma zastał tam ciężką sytuację. Zresztą, tam zawsze jest ciężko, bo ambicje w Sandecji mają wygórowane. Ostatnio jednak spuścili nieco z tonu. Czas zjednoczyć siły. Mówię o ludziach, którzy mają coś w tym klubie do powiedzenia, bo Sandecję stać na to, żeby zapełniała trybuny. Pora zacząć iść w tym kierunku.
Faworyt?
Posłużę się banałem i powiem, że derby rządzą się swoimi prawami. Jednak moim faworytem jest Kolejarz, z racji chociażby miejsca w tabeli, ale gdybym miał obstawiać, to typowałbym remis.