Ambitne zadania dla Pepa i Carla. Sprostają wymaganiom?
Kiedyś byli znakomitymi piłkarzami, w ostatnich dniach zostali trenerami dwóch czołowych klubów świata. Dzieli ich wiele - doświadczenie na ławce trenerskiej, styl pracy, osobowość, medialność czy zadania, jakie mają do wykonania w swoich drużynach. Łączy jedno - to oni będą rozdawać karty w nadchodzącej edycji Ligi Mistrzów. Czy Pep Guardiola i Carlo Ancelotti spełnią nadzieje, jakie pokładają w nich kibice Bayernu i Realu?
Skromny profesjonalista
O tym, że Guardiola zastąpi w Bayernie Juppa Heynckesa, wiadomo było od stycznia. Nic dziwnego, że trener uchodzący za jednego z największych profesjonalistów w branży odpowiednio przygotował się do pracy w Bundeslidze. Codziennie po cztery godziny uczył się niemieckiego. - Kuł jak szaleniec - przyznał jego brat Pere.
Efekty widać było na poniedziałkowej konferencji prasowej, podczas której Hiszpan oficjalnie zadebiutował jako trener Bawarczyków. - Przepraszam za błędy językowe, mieszkałem ostatnio w Nowym Jorku, a nie jest to najlepsze miejsce na naukę niemieckiego. Ale mam nadzieję, że szybko się poprawię - powiedział skromnie, choć dziennikarze przyznawali, że płynność języka oraz poziom słownictwa Guardioli bardzo pozytywnie ich zaskoczyły. - Wszystkiego, co mówię, nauczyłem się na pamięć - żartował.
Hiszpan równie skromnie wypowiadał się na temat swojej znajomości Bundesligi, choć przyznał, że w USA oglądał mnóstwo spotkań niemieckich drużyn, przede wszystkim Bayernu. - To bardzo trudna liga. Muszę się błyskawicznie zaadaptować, zdobyć wiedzę o moich nowych piłkarzach i na temat rywali - uznał.
Guardiola nie byłby sobą, gdyby czas zajmowały mu tylko przygotowania do pracy w Niemczech. Uczęszczał na wykłady Uniwersytetu Columbia (wspólnie z innymi studentami oglądał transmisje Ligi Mistrzów), dużo zwiedzał, utrzymywał formę. Widywano go też np. na obiedzie z Woodym Allenem. Tajemnicą pozostaje, jak 42-letni trener znalazł na to wszystko czas.
Cichy zabójca antyfutbolu
Guardiola lubi błyszczeć w świetle fleszy, szokować (jego słynne wymiany zdań z José Mourinho - pewnego razu nazwał go nawet jeb... szefem), cytować poetów na konferencjach prasowych czy imponować najmodniejszym garniturem. Ancelotti to jego zupełne przeciwieństwo. Cichy, nikogo nie atakuje, najbardziej ceni spokój. Nie lubi mediów i konferencji prasowych. Pod tym względem porównuje się go do Vicente del Bosque.
Nie tylko łagodne usposobienie Ancelottiego łamie włoskie stereotypy. Mocno pomylą się ci, którzy spodziewają się po nim catenaccio. - Dzięki niemu skończył się typowo włoski futbol oparty na obronie i kontrataku. Narzucił w Italii piłkę ofensywną, ta koncepcja odcisnęła piętno na całej Serie A - mówił o trenerze Fabio Cannavaro.
- Cel jest jasny. Klub ma wygrywać i grać spektakularny futbol. Historia Realu tego wymaga. Będziemy pracować, aby dawać kibicom radość z naszej gry - zapowiadał Włoch na pierwszej konferencji prasowej w roli trenera Królewskich (mówił po hiszpańsku, jednak pod względem zdolności językowych Guardiola bije go na głowę).
Nowy Real ma grać systemem 4-4-2, dominować na boisku, wykorzystywać skrzydła i skutecznie rozbijać akcje rywali. Atakować po hiszpańsku, bronić się po włosku. Tego właśnie chcą kibice, wściekli po ostatnim sezonie bez żadnego trofeum.
Utrzymać poziom
Sytuacja, jaką zastali w szatniach Hiszpan i Włoch, jest zupełnie odmienna. Opromieniony potrójną koroną (mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Niemiec oraz Liga Mistrzów) Bayern uchodzi za samograj, którego nie zepsułby nawet Franciszek Smuda w formie z Euro 2012.
- Dajcie mi trochę czasu. Będę starał się utrzymać obecny, bardzo wysoki poziom gry Bayeru. Każdy trener ma własną wizję drużyny, ale to ja muszę się dostosować do zawodników, a nie odwrotnie. Klub żyje dzięki piłkarzom, a nie trenerowi. Kibice przychodzą oglądać graczy. Nie będę zmieniał czegoś tylko dlatego, żeby pokazać, że coś robię - zapowiedział Hiszpan.
Wielkiej rewolucji nie ma co się spodziewać. Choćby ze względu na to, że jeśli któryś europejski zespół można porównać pod względem stylu gry do Barcelony, to jest nim właśnie Bayern. Totalna dominacja przeciwnika, przewaga w posiadaniu piłki, efektowność i efektywność - z tego znamy oba kluby. Pod wodzą Guardioli Bawarczycy na pewno nie skręcą z obranego już "katalońskiego" kierunku.
Oczyścić atmosferę
Głównym zadaniem Ancelottiego będzie natomiast położenie kresu konfliktom, jakie rozdzierały szatnię w ostatnich miesiącach pracy José Mourinho. Włoch uchodzi za trenera, który potrafi dogadać się z każdym (słynął ze świetnych stosunków m.in. z Silviem Berlusconim i Romanem Abramowiczem). Wydaje się więc doskonałym wyborem dla zespołu, który zaczął gnić od środka. Najbardziej palące sprawy to udobruchanie Ikera Casillasa ("Mou" odstawił go od składu) oraz przedłużenie kontraktów z - również obrażonymi - Cristiano Ronaldo i Xabim Alonso.
Obaj mają za sobą ogromne sukcesy zarówno jako piłkarze, jak i trenerzy. Obaj zdobywali Puchar Mistrzów na boisku i na ławce. Obaj mają odmienne, choć równie trudne zadania. Ale obaj wydają się właściwymi osobami na właściwym miejscu.