menu

Alan Uryga: Sytuacja jest dramatyczna, będzie tylko trudniej [WIDEO]

28 lutego 2016, 16:41 | Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska

Alan Uryga w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała pierwszy raz w swojej karierze pełnił rolę kapitana Wisły Kraków w oficjalnym spotkaniu. Piłkarz „Białej Gwiazdy” nie będzie jednak mile wspominał tej potyczki. Krakowianie przegrali bowiem i zakotwiczyli na strefie spadkowej.

Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2
Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2
fot. Wojciech Matusik/Polska Press

– Fajna sprawa, miły akcent – mówi Alan Uryga o kapitańskiej opasce, ale szybko dodaje: – To wszystko było jednak przed meczem. Powiedziałem sobie, że będę się cieszył z tego, że byłem kapitanem tylko i wyłącznie wtedy, jeśli zdobędziemy trzy punkty. Tylko wtedy byłaby pełnia szczęścia. Niestety, stało się jak się stało i ciężko w jakikolwiek sposób cieszyć się z tego, że byłem kapitanem, skoro kolejny raz przegrywamy.

Uryga zagrał na środku obrony z Maciejem Sadlokiem i nawet jeśli przez większość meczu obaj defensorzy nie popełniali większych błędów, to skończyło się porażką. – Całkiem dobrze ta nasza współpraca wyglądała, a też mieliśmy pewne obawy, bo pierwszy raz zagraliśmy w takim ustawieniu. Ja na środku obrony nie grałem już bardzo długo, bo od 1,5 roku. W miarę daliśmy radę, ale straciliśmy dwie bramki, więc o nie ma się z czego cieszyć. Jeśli jest się środkowym obrońcą, to tylko zero z tyłu daje pełnię satysfakcji – tłumaczy Alan Uryga.

Wisła w kolejnym meczu wyglądała słabiej po przerwie. Zapytany o to, dlaczego tak się dzieje, piłkarz „Białej Gwiazdy” mówi: – Ciężko na to pytanie odpowiedzieć. Sam się zastanawiam nad tym. Aż ciężko uwierzyć, że kolejny raz coś takiego nam się przytrafia. Mamy wszystko pod kontrolą, nic nie wskazuje na to, że coś złego może się przytrafić. Strasznie głupia ta pierwsza bramka, bo dało się tego uniknąć. Później nie wiem..., za wszelką cenę chcieliśmy strzelić, znów wyjść na prowadzenie. Znowu odpuściliśmy i przestrzenie się powiększyły, przez co byliśmy narażeni na kontrataki. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, że prowadząc dajemy się kolejny raz dogonić. To jest nie do wytłumaczenia. Sytuacja jest dramatyczna. Wszyscy liczyli, że po tej przerwie zimowej, zwłaszcza w pierwszy meczach, będziemy punktować i wrócimy do walki o wyższe lokaty. Niestety, nie udało się. Kolejny mecz przegrywamy w dramatycznych okolicznościach. Będzie tylko trudniej. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ci przeciwnicy, którzy są przed nami, stworzyli nam mniejszy opór niż ci, z którymi graliśmy do tej pory.


Gazeta Krakowska


Polecamy