Alan Czerwiński: Obniżka pensji o 50 procnet? Ja to akceptuję
Piłkarz KGHM Zagłębia Lubin Alan Czerwiński mówi o sposobach na trening w czasach pandemii koronawirusa, zarobkach i scenariuszach dokończenia obecnego sezonu PKO Ekstraklasy.
fot. FOT. PRZEMYSLAW SWIDERSKI
Za chwilę miną dwa tygodnie odkąd nie rozgrywacie meczów i nie trenujecie w grupie. Jak mija Wam ten czas?
Na pewno nie jest to dla nas łatwa sytuacja, ale musimy się do niej przystosować. Takie są realia, pandemia to rzecz od nas niezależna. Mogę mówić za siebie, bo z chłopakami z drużyny kontrakt mamy tylko przez telefon i internet. Skupiam się przede wszystkim na treningach. Każdy z nas dostał wytyczne od klubu, ale staram się także robić więcej.
Czyli sama rozpiska z klubu to za mało?
Moim zdaniem każdy powinien dokładać coś od siebie, zgodnie z własnymi odczuciami. Nikt nie zna naszych organizmów tak dobrze, jak my sami. Wręcz w 100 proc. jestem pewien, że powinno się robić więcej. Nie chodzi o to, żeby się przeciążać, ale żeby nie wypaść z odpowiedniego rytmu. Do naszej dyspozycji jest trener przygotowania motorycznego Marek Świder, który zawsze chętnie podpowie nam i zasugeruje, jakie jeszcze dodatkowe ćwiczenia możemy wykonać. Oczywiście musimy robić to w taki sposób, by nie narażać siebie i innych. Tzn. jeśli mam ochotę pobiegać, to szukam odosobnionych miejsc i udaję się np. do lasu. Paradoksalnie ja do treningów w odosobnieniu jestem jakoś tam przygotowany, bo niedawno przechodziłem żmudną rehabilitację po zerwaniu więzadeł.
Wiem, że pojawia się Pan także na klubowej siłowni, ale nie brakuje zajęć z piłką?
Pewnie że brakuje, ale z tym także można sobie radzić. Znam miejsca, gdzie z dala od ludzi mogę sobie trochę pokopać i to robię. Chodzi o podtrzymanie czucia piłki, bo obecnie to co możemy robić sami, to dosyć statyczne zajęcia, a my przecież przede wszystkim jesteśmy piłkarzami.
Piłkarze to grupa społeczna, która - na tym najwyższym poziomie - na zarobki narzekać nie może. Właśnie weszła w życie uchwała Ekstraklasy S.A., zezwalająca na obniżenie zarobków piłkarzy o 50 proc. na czas pandemii. Co Wy na to?
Znów mogę mówić wyłącznie za siebie, bo nie rozmawiałem jeszcze z nikim na ten temat (komunikat Ekstraklasy S.A. pojawił się kilka minut przed rozmową - przyp. PJ). Jeśli jest takie rozporządzenie, to trzeba się dostosować. Jeśli chodzi o mnie, to ja jestem gotów to zaakceptować. Jesteśmy dorosłymi, odpowiedzialnymi ludźmi. Wszyscy musimy ponieść konsekwencje tego co się dzieje, a nie zrzucać cały ciężar na barki klubów. Sytuacja w jakiej wszyscy się znaleźliśmy jest niecodzienna.
Nazwisko Czerwiński w dyskusji publicznej dotyczącej sposobu ewentualnego dokończenia sezonu PKO Ekstraklasy pada bardzo często. Wszystko przez to, że od 1 lipca będzie Pan piłkarzem Lecha Poznań. A co jeśli zostanie on przedłużony np. do 10 lipca? Dokończy go Pan już w barwach Lecha?
Teoretycznie pewnie byłoby to możliwe, ale to tak odległy scenariusz i tak skomplikowana kwestia, że ciężko mi się odnieść. Na pewno w takich okolicznościach usiądziemy do rozmów i znajdziemy wyjście, które zadowoli wszystkich.
A co jeśli sezonu w ogóle nie uda się dograć? Kończymy tak jak jest, czy anulujemy go całkowicie, traktując jako nieodbyty? Pana zdaniem.
Jestem sportowcem i zawsze będę dążył do tego, żeby o wszystkim zadecydowało boisko, oczywiście pod warunkiem, że uda się bezpiecznie dokończyć rozgrywki, bo zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich jest dzisiaj najważniejsze. Zdaję sobie jednak sprawę, że może być to niemożliwe. Moim zdaniem przekreślenie wysiłku włożonego przez kluby i samych zawodników niebyłoby sprawiedliwe. W końcu rozegraliśmy 26. kolejek, a nie pięć czy dziesięć. Ja zakończyłbym sezon utrzymując miejsca obecnie zajmowane przez kluby.
Problemem są też spadki i awanse. Pan dopiero w wieku 24 lat trafił do ekstraklasy, wcześniej przez kilka sezonów bezskutecznie walcząc o awans z GKS-em Katowice. Ile drużyn powinno w tych okolicznościach awansować do ekstraklasy? A może szybciej powiększyć ją do 18 zespołów?
Śledzę Fortuna 1 ligę i faktycznie znam smak walki o awans i gorycz rozczarowania, gdy to się nie udawało. W tym sezonie awans miały uzyskać trzy drużyny (dwie pierwsze bezpośrednio i trzecia z barażu pomiędzy zespołami z miejsc 3-6 - przyp. PJ), więc trudno będzie znaleźć rozwiązanie, które nikogo by nie skrzywdziło. Najrozsądniej byłoby dać awans dwóm pierwszym obecnie klubom, a trzeciej Stali Mielec możliwość rozegrania barażu o awans z ostatnim w PKO Ekstraklasie ŁKS-em. To taki mój luźny pomysł, nie poparty jakimś głębszym przemyśleniem, ale na pierwszy rzut oka wydaje się najmniej krzywdzący.
Rozmawiał - Piotr Janas