menu

Arkadiusz Milik: Euro mi nie wyszło? Nie zgadzam się. Zagrałem dobry turniej

25 lipca 2016, 08:31 | Sebastian Staszewski (AIP)

- Euro mi nie wyszło? Nie zgadzam się. Zagrałem dobry turniej - mówi Arkadiusz Milik z Ajaksu w rozmowie z Sebastianem Staszewskim.

Arkadiusz Milik
Arkadiusz Milik
fot. Claude Paris

Co Pan pomyślał, gdy w mediach pojawiła się informacja, jakoby w swoich szeregach widział Pana trener FC Barcelony Luis Enrique?
Żadna nowość, już wcześniej ktoś o tym pisał. Przestałem zwracać uwagę na te plotki. Robię wszystko, aby grać w wielkich klubach, ale w pewne buty jeszcze nie mogę się pchać. Rozwijam się krok po kroku. W Amsterdamie na przykład zrobiłem spory postęp. A jako piłkarz wolę rosnąć harmonijnie.

Ale kilka dni temu faktycznie był Pan w Barcelonie…
Tak, na krótkich wakacjach. Bardzo ładne miasto. W tej chwili ten urlop to jedyne, co łączy mnie z Barcą.

Rozmawialiśmy w dzień Pana wyjazdu. Kiedy powiedział mi Pan, że leci tam podpisać kontrakt, oblał mnie zimny pot. Widzę, że humor dopisuje.
Uwierzyłeś, co?

Był Pan przekonujący.
Dla was to karma, a mnie to bawi, śmieję się z tego. Wiadomo, że tytuł o Miliku w Barcelonie sprzeda się lepiej, niż o Miliku w jakimś przeciętym włoskim klubie. Dla mnie to oczywiście miłe słyszeć nazwy tych wszystkich klubów, ale mam taką przewagę, że znam prawdę. I tak szczerze mówiąc nie mam pretensji, że ktoś to opisuje. Gazety trzeba przecież sprzedawać.

A jak było z tym Neapolem? Był Pan na tamtejszym lotnisku czy nie?
Byłem. Ale poleciałem tam, bo w okolicach byli moi bliscy, z którymi chciałem spędzić wolny czas. To, że w mieście przebywał też mój menadżer, to przypadek.

CZYTAJ TAKŻE: Milik zostaje w Amsterdamie. Ajax nie chce sprzedawać najlepszego strzelca

Ale Napoli Pana chce, prawda?
Temat się pojawił. Nie chcę jednak o tym rozmawiać. Jestem zawodnikiem Ajaksu i w tej chwili skupiam się wyłącznie na tym.

Napoli, Roma, Juventus, Everton, Leicester. Na pięć informacji o ofertach, ile było prawdziwych?
O wielu jeszcze nie słyszałeś.

Domyślam się. Ale słyszałem o tych. A więc?
Kilka propozycji mam. Wiem, że chcecie wiedzieć skąd, ale muszę zachować to dla siebie. O pewnych rzeczach lepiej rozmawiać w ciszy. Transfery lubią spokój. Dlatego nie będę wchodził w szczegóły.

Męczy Pana to zamieszanie? Codziennie pojawiają się nazwy nowych klubów i to pomimo, iż Ajaks Amsterdam jasno stwierdził: Milik zostaje.
Po komunikacie Ajaksu, który pojawił się na ich stronie internetowej, że zostaję w klubie, zrobiło się trochę spokojniej. Ale ty nie dajesz mi spokoju!

Taka praca. Proszę odpowiedzieć szczerze. Czy zdziwił Pana fakt, że jeszcze Pan nie wyjechał? Po mistrzostwach Europy raczej nikt nie brał pod uwagę scenariusza, w którym zostaje Pan w Holandii na kolejny sezon.
Tak to wszystko się potoczyło i tyle. Klub zdecydował. O czym ja mam dyskutować? Jest jak jest. Chociaż okienko transferowe cały czas jest otwarte…

Znajdzie Pan teraz motywację, aby po raz enty walczyć z obrońcami Zwolle, Nijmegen i Den Haag?
Jestem typem zawodnika, który chce się rozwijać. A więc nawet grając przeciwko tym teoretycznie słabszym, chcę udowadniać, że jestem lepszy. Dużo lepszy. Muszę trafiać do siatki. Muszę grać dobre mecze. I to choćby rywal na papierze nie był wyzwaniem. Dla mnie takich przeciwników nie ma. Szczególnie, że po dobrym sezonie obrońcy będą podchodzić do mnie inaczej. Muszę być gotowy, aby od razu wskoczyć na wysokie obroty. Drużyna mnie potrzebuje. Dlatego zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Ajaksowi.

Jaką wystawi Pan sobie notę za Euro 2016?
Niech oceniają inni.

Był Pan tak słaby, jak mówili kibice?
Nie. Uważam, że zagrałem dobrze. Może nie bardzo dobrze, ale dobrze. Bardzo dobrze to zaprezentował się zespół. Ja dałem radę - tak twierdzę. Oczywiście, że mogę zarzucić sobie błędy indywidualne, brak skuteczności. Ale czy to od razu oznacza, że rozegrałem słaby turniej? Bardziej, niż smuci brak skuteczności, cieszy to, jak piłka mnie szukała. Do ilu sytuacji doszedłem. Robiłem wiele rzeczy, których ludzie nie zauważali. A krytyka będzie zawsze. Nauczyłem się z nią żyć. Poza tym Euro było i już minęło.


CZYTAJ TAKŻE: Milik zostaje w Amsterdamie. Ajax nie chce sprzedawać najlepszego strzelca

Mimo wszystko muszę zapytać, czego zabrakło. Świeżości? Szczęścia? Bo sytuacje były. A i początek turnieju miał Pan wymarzony. To po Pana trafieniu Polska pokonała w pierwszym meczu Irlandię Północną.
A może wszystkiego? Zimnej krwi. Spokoju. Sam się zdziwiłem, że w nie trafiałem w takich okolicznościach. Nie miałem problemu z presją. Nie spaliłem się. Nie sądzę też, że zabrakło umiejętności, bo mam wystarczające, aby w takich okazjach trafiać do siatki. No cóż…

Może nogi pętała dzika fala krytyki?
Wiem, jaka jest mentalność wielu ludzi w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że niepowodzenie jednego, to pożywka dla innych. Sam nie spodziewałem się, aż tak zmasowanego ataku. Nie czytam wszystkich artykułów, ale jeśli któryś zawodnik twierdzi, że krytyka do niego nie dociera, to kłamie. Do mnie docierała. Przez facebooka, przez znajomych. Ale naprawdę mnie to nie stresowało. Z tyłu głowy to siedziało, ale wpływu na moją formę nie miało.

Nie budzi się Pan czasami w nocy przez koszmarne sny o meczu z Portugalią? W półfinale czekała zmęczona i osłabiona brakiem Ramsey’a i Davies’a Walia…
Człowiek do tego wraca. Gdybyśmy przeszli Portugalczyków, gralibyśmy z zespołem w naszym zasięgu. Dlatego bardzo szkoda. Choć rozkładając turniej na czynniki pierwsze, to ze Szwajcarią mogliśmy przegrać. Strzelali w poprzeczkę, w bramce Łukasz Fabiański wyczyniał cuda. Bez szczęścia w meczu ze Szwajcarami, nawet nie byłoby karnych z Portugalia. Dlatego nie bądźmy pazerni. Cieszmy się z tego, co udało się nam osiągnąć.

Zapytam jeszcze o odpowiedź na tweeta kibicującemu Polsce aktora Russella Crowe’a? Specjaliści od PR twierdzą, że Pana post ze zdjęciem cesarza Kommodusa wskazującego kciukiem w dół i komentarz „Sorry Maximus” był niepotrzebną złośliwością. Ich zdaniem to był objaw frustracji.
Na początku nie miałem zamiaru mu odpisywać, ale namówił mnie do tego Artur Boruc. W sumie nie często ma się okazje tweetować z taką gwiazdą. To była forma żartu, ale oczywiście już część ludzi dopisała sobie interpretację. Ja zrobiłem coś z uśmiechem, a ktoś tam nadał temu negatywny ton.

W takich dyskusjach często pojawia się argument: „bo większość tak twierdzi, uważa, sądzi”.
Dlatego też zdanie większości mnie nie interesuje. Ważne jest to, że na Euro zdobyłem doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Poczułem cudowną atmosferę, porównywalną chyba tylko z tą z meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym. Ale mam prośbę: przestańmy już rozpamiętywać Euro.

Po mistrzostwach Europy reprezentacja Polski wskoczyła na wyższy poziom?
Na pewno tak. Świadczy o tym chociażby ranking FIFA.

CZYTAJ TAKŻE: Milik zostaje w Amsterdamie. Ajax nie chce sprzedawać najlepszego strzelca

Przed nami eliminacje Mundialu w Rosji. A tam czeka m.in. Dania i Rumunia. Jak ocenia Pan naszą grupę?
Możemy być optymistami. Z drugiej strony trzeba jednak zachować czujność. Nasza marka w Europie wzrosła, jesteśmy inną drużyną, niż byliśmy. Czekają nas jednak gorące tereny, tak jak sztuczna murawa w Kazachstanie. Od pierwszego meczu trzeba pokazać więc, kto rządzi.

Trzeba też uważać, aby nie zgubiła nas przesadna pewność siebie…
Spokojna głowa. Wiemy, że siłą tej reprezentacji jest zaangażowanie, wola walki, charakter. Tego nigdy nie brakuje w naszej biało-czerwonej walizce. Myślenie, że damy radę nie pomoże. Pomoże za to serducho połączone z umiejętnościami. To zestaw, który sprawi, że na Mundial w Rosji awansujemy!

Rozmawiał Sebastian Staszewski, polsat sport, polsatsport.pl