menu

Adam Dźwigała: Bałem się reakcji szatni, ale przyjęła zmiany pozytywnie

24 lipca 2018, 16:16 | Kaja Krasnodębska

- Odzwyczaiłem się trochę od mówienia do niego per trenerze, ale nie jest to dla mnie problem. Bałem się tylko reakcji szatni. Ta nie zareagowała jednak negatywnie, więc i ja jestem dobrej myśli - powiedział Adam Dźwigała, po tym jak jego ojciec został trenerem Wisły Płock.


fot. Kaja Krasnodębska

Na inaugurację sezonu 2018/2019 płocka Wisła przegrała przed swoją publicznością 1:2 z Lechem. Kolejorz na prowadzenie wyszedł już na samym początku spotkania, jednak słabsza druga połowa sprawiła, że Nafciarze zdołali wyrównać. Gol na wagę zwycięstwa padł w samej końcówce, a zdobył go debiutujący w Lotto Ekstraklasie Pedro Tiba. - Taka jest piłka. Mimo wszystko moim zdaniem zagraliśmy dobre spotkanie - mówił po meczu defensor gospodarzy Adam Dźwigała. - Co prawda szybko straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, ale zdołaliśmy się podnieść. W drugiej połowie pokazaliśmy charakter i że potrafimy grać w piłkę.

Lech, choć ostatecznie zwyciężył, ma jeszcze sporo do poprawy. W całym spotkaniu oddał zaledwie trzy celne strzały, a po przerwie długimi momentami oddawał pole przeciwnikom. - W końcówce mieli jedną sytuację, którą wykorzystali. To jest główna różnica między nami i odpowiedź, czemu poznaniacy grają w europejskich pucharach, a my nie. Są po prostu skuteczni. My mieliśmy tych szans nieco więcej, a opuściliśmy boisko z zaledwie jednym trafieniem.

Wraz z upływem czasu Nafciarze wyglądali coraz lepiej. Dłużej utrzymywali się przy piłce, po przerwie oddali aż dwanaście strzałów, na co duży wpływ mieli wpuszczeni z ławki rezerwowych Ricardinho oraz Giorgi Merebashvili. To właśnie Gruzin efektownym uderzeniem pokonał powracającego po kontuzji Jasmina Buricia. - Wyciągnęliśmy wnioski z pierwszej połowy, wyszliśmy na drugą już agresywniej. Udało nam się zdominować Lecha, więc tym bardziej szkoda, że nie mamy nawet punktu - mówił obrońca. - Patrząc na to, że przed przerwą oni mieli większe posiadanie futbolówki, uważam że mecz był wyrównany ze wskazaniem na nas.

Również w ubiegłym, bardzo udanym dla płocczan sezonie, rozpoczęło się od porażki. Wówczas przegrali z Lechią Gdańsk, jednak już w kolejnych miesiącach wszystko zaczęło wyglądać lepiej. - Może niesie to dla nas pewien optymizm. Pamiętajmy, że to dopiero początek, a przed nami jeszcze 36 kolejnych ligowych spotkań. Biorąc pod uwagę, że z niektórymi zawodnikami dopiero się poznajemy, nasza gra powinna prezentować się lepiej z tygodnia na tydzień - zauważył Dźwigała.

Wisła nowych ma nie tylko zawodników, ale i sztab szkoleniowy. Dariusz Dźwigała objął ekipę z Płocka dopiero w ubiegły weekend, a wraz z nim w sztabie szkoleniowym pojawili się też asystenci Kamil Zieleźnik i Andrzej Wyroba. - Za nami dopiero tydzień treningów pod ich okiem, dopiero się docieramy - stwierdził urodzony w 1995 roku zawodnik.

Zbieżność nazwisk jest w tym przypadku nieprzypadkowa. Adam to jeden z trzech synów byłego selekcjonera reprezentacji Polski do lat 19. Starszy Jan jest piłkarzem trzecioligowej Victorii Sulejówek i podobnie jak stoper Wisły przed laty trenował pod okiem ojca. - U nas w rodzinie to normalne, tata był moim pierwszym trenerem - 23-latek wspomina czasy juniorów w KS Wesoła. Później obaj panowie spotkali się jeszcze w Jagiellonii, gdzie Dariusz był asystentem Tomasza Hajty. - Odzwyczaiłem się trochę od mówienia do niego per trenerze, ale nie jest to dla mnie problem. Bałem się tylko reakcji szatni. Ta nie zareagowała jednak negatywnie, więc i ja jestem dobrej myśli.

Gdy były już trener Wisły Płock Jerzy Brzęczek obejmował reprezentację Polski zarzucano mu koligacje rodzinne z Jakubem Błaszczykowskim. W przypadku Adama o podobnych pretensjach na razie nie ma mowy. - Nie odczuwam większej presji z tego powodu, chłopaki też normalnie to przyjęli. Jedynie trochę bardziej się stresuję, bo wiem że każda porażka może uderzyć również w tatę.


Polecamy