menu

7 goli przy Łazienkowskiej! RaDossa x 2 - Radović i Dossa zapewnili Legii zwycięstwo

13 września 2014, 22:22 | Konrad Kryczka

Aż siedem goli zobaczyli widzowie meczu Legia - Śląsk w ramach 8. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Mistrzowie Polski pokonali piłkarzy Tadeusza Pawłowskiego 4:3. Po dwa gole dla Legii zdobyli Dossa Junior i Miroslav Radović.

Mimo zbliżającego się meczu w Lidze Europy przeciwko Lokeren Henning Berg postawił w spotkaniu ze Śląskiem na najsilniejszy skład. Jak widać, nie było sensu, żeby przedłużać zawodnikom dwutygodniową przerwę spowodowaną meczami reprezentacji. Naturalnie Tadeusz Pawłowski również sięgnął po najlepszych zawodników i tym sposobem mieliśmy nadzieję na widowisko na poziomie. I takie zresztą dostaliśmy. Były gole, piękne zagrania, a do decyzji sędziowskich można się było czasami przyczepić.

Legia niby rozpoczęła spotkanie najlepiej, jak się dało. Nie minął kwadrans, a na listę strzelców wpisał się Miroslav Radović, który po otrzymaniu prostopadłego podania znalazł się sam na sam z Mariuszem Pawełkiem i okazji nie zmarnował. Tu pojawiła się kontrowersja – czy arbiter nie powinien w tej sytuacji odgwizdać spalonego. Oprócz tego trzeba powiedzieć, że gol dla „Wojskowych” padł nieco niespodziewanie. Gospodarze na początku spotkania popełniali bowiem więcej błędów niż na codziennym treningu. Niewymuszone straty były wodą na młyn dla Śląska, co do którego wydawało się, że zaraz obejmie prowadzenie.
Goście bramkę zdobyli gola dopiero, kiedy legioniści mieli na koncie dwa trafienia (bramka Dossy Juniora). Sebastian Mila, który najwidoczniej pomyślał, że nie ma co kombinować z nadmiernym rozgrywaniem piłki, uderzył z dystansu, co przecież potrafił i tym samym pozwolił złapać swojej drużynie kontakt z Legią. Zawodnik Śląska, powołany niedawno do reprezentacji Polski, oprócz gratulacji od kolegów otrzymał również „pozdrowienia” od kibiców Legii, jednak swoją dalszą grą jakby pokazywał, że nie robią one na nim wrażenia.

Piłkarze Śląska mieli już pewnie nadzieję, że jeszcze trochę i uzyskają remis, tymczasem przed przerwą to Legia zdobyła bramkę i podwyższyła prowadzenie do 3:1. Po raz kolejny po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej w polu karnym wrocławian zachował się Dossa Junior, który zakończył ten mecz z dorobkiem lepszym niż wielu ligowych snajperów. Jak się jednak okazało, jego trafienie nie podcięło skrzydeł zawodnikom Śląska, którzy po przerwie robili wszystko, aby wyrównać.

I dosyć szybko zawodnikom Tadeusza Pawłowskiego udało się ponownie złapać kontakt z gospodarzami. Najpierw Kuciak wybronił jedno uderzenie, później dobijał Robert Picha – jego uderzenie odbiło się od wewnętrznej części słupka. Wydawało się, że skoro piłka wróciła do gry, to akcja będzie kontynuowana, tymczasem jednak sędzia Gil wskazał na środek boiska, okazało się, że po strzale Machaja futbolówka przekroczyła linię bramkową.

Skoro było 3:2, to mogliśmy się spodziewać kolejnych ataków Śląska, który przecież nie miał nic do stracenia. I takie były. W jednej akcji Pich uderzył mocno nad poprzeczkę, w innej sama poprzeczka została obita przez Machaja. Legioniści z kolei sprawdzili jakość bocznej siatki, a Radović w dobrej sytuacji nie zdołał pokonać Mariusza Pawełka. Przynajmniej za pierwszym razem, bo pod koniec meczu nie miał już litości. Bowiem tak, jak Rado otworzył wynik meczu, tak również wydawało się, że go zamknął. Po podaniu od Dudy podwyższył prowadzenie Legii i stołecznej drużynie w teorii nic już nie zagrażało. Wystarczyła jednak centra z lewej strony i dobry strzał głową Flavio Paixao, aby wrocławianie wrócili do gry, a w szeregach legionistów pojawiła się nerwowość. Goście w doliczonym czasie gry nie zdołali jednak wpakować piłki do siatki jeszcze raz (choć po dośrodkowaniu z rzutu wolnego pod bramką Kuciaka zrobiło się gorąco), a tym samym komplet punktów został przy Łazienkowskiej.


Polecamy