3 liga. W Dębicy piłkarze przegrali z pogodą. Zawodnicy Wisłoki i KSZO zagrali tylko jedną połowę [RELACJA, ZDJĘCIA]
Opady śniegu sprawiły, że nie udało się dokończyć meczu pomiędzy Wisłoką a KSZO. Po 45 minutach zasłużenie prowadzą biało-zieloni, a decyzję odnośnie terminu dokończenia spotkania podejmie związek.
Kiedy o godzinie 15:00 zaczynał się mecz, murawa boiska była jeszcze całkowicie zielona, chociaż śnieg już prószył. To był jednak dopiero początek opadów. Nie ułatwiały one zadania piłkarzom, tym bardziej, że było zimno i wiało. W takich warunkach trudno o stworzenie efektownego widowiska i trzeba było chwilę poczekać, zanim zawodnicy wypracują jakąś sytuację bramkową. Pierwsi zrobili to biało-zieloni i od razu zamienili ją na gola. Piłkę w polu karnym dostał Łukasz Siedlik, który nie zmarnował okazji i z zimną krwią pokonał Jakuba Burka, uszczęśliwiając miejscowych kibiców, którzy obserwowali mecz z tzw. małej trybuny. Duża jest już wyburzona, a w jej miejsce wybudowana zostanie nowa.
Po kilku minutach od pierwszego gola, Damian Łanucha chyba chciał dośrodkować, a skończyło się na tym, że zbyt głęboko posłana piłka omal nie spłatała psikusa golkiperowi gości. Ostatecznie spadła na poprzeczkę, po czym wróciła na boisko. Tuż przed przerwą miejscowi podwyższyli. Na strzał z dystansu zdecydował się Jakub Smoleń, bramkarz odbił piłkę, a ze skuteczną dobitką pospieszył Błażej Radwanek – najskuteczniejszy strzelec Wisłoki okresu przygotowawczego, który w sparingach i meczu pucharowym zdobył łącznie 10 bramek. Chwilę po golu na 2:0 ponownie kąśliwie uderzył Smoleń, ale Burek zdołał to obronić.
A goście? – KSZO to niezła drużyna, tydzień temu dobrze zagrała z Wieczystą, ale nie pozwoliliśmy przyjezdnym na zbyt wiele. Tak naprawdę mieli jedną dobrą okazję po stałym fragmencie gry – mówi Bartosz Zołotar, trener Wisłoki. Ta sytuacja miała miejsce bezpośrednio przed drugim golem dla Wisłoki. Wtedy KSZO miało rzut rożny, po którym goście oddali groźny strzał. Sprawił on dużo problemów Krystianowi Manieckiemu. Młody bramkarz dębiczan świetnie wywiązał się jednak ze swoich obowiązków i obronił „na raty”.
Kiedy piłkarze schodzili do szatni na przerwę, boisko było już całe białe. Po wyjściu na drugą połowę pojawiły się wątpliwości, czy kontynuować spotkanie. Miejscowi, którzy mieli dobry wynik i dobrze spisywali się na boisku, chcieli grać. Przyjezdni przekonywali, że to nie ma sensu. Argumentowali, że szkoda narażać zdrowia zawodników obu drużyn, a dodatkowo linie na boisku są niewidoczne. Tłumaczyli, że warunki były takie, że po zupełnie przypadkowym faulu można było przeciwnikowi zrobić groźną kontuzję, a samemu zarobić żółtą, a nawet czerwoną kartkę. Sędzia Łukasz Szczołko wahał się, jaką podjąć decyzję. Najpierw, po konsultacji z delegatem, dał gospodarzom kolejne 15 minut na przygotowanie boiska. Chodziło przede wszystkim o to, żeby linie były widoczne. Łopaty poszły w ruch, piłkarze wrócili do szatni, a po następnym kwadransie znów trzeba było podjąć decyzję. Po kolejnych dyskusjach arbitra przekonał argument, że zdrowie jest najważniejsze i zakończył mecz. Zanim to nastąpiło, ze stadionu przy Parkowej odjechała grupka kibiców KSZO. Ich pobyt w Dębicy nie trwał długo, bo pojawili się na stadionie dopiero pod koniec pierwszej połowy.
Co dalej z meczem?
[cyt]– Będzie on dokończony od 46 minuty. PZPN podejmie decyzję, kiedy to nastąpi, ale z tego, co nam sędzia mówił, powinno to być w miarę szybko – mówi szkoleniowiec biało-zielonych.
[/cyt]
Wisłoka Dębica – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – mecz przerwany przy stanie 2:0
Bramki: 1:0 Siedlik 19, 2:0 Radwanek 42.
Wisłoka: Maniecki – Kardyś, Bogacz, Boksiński – Rębisz, Łanucha, Iwanicki, Stańczyk ż – Siedlik, Radwanek, Smoleń. Trener Bartosz Zołotar.
KSZO: Burek – Domagała, Mazurek ż, Mężyk, Majdanewycz – Brągiel, Kafel ż, Lipka, Nawrot, Bełczowski – Mażysz. Trener Rafał Wójcik.
Sędziował Szczołko (Lublin). Widzów 250.
[przycisk_galeria]