menu

31. kolejka Premier League pod znakiem hokejowych wyników (PODSUMOWANIE)

24 marca 2014, 16:40 | Damian Wiśniewski

6:0, 3:6, 5:0, 3:2, 4:1. To wyniki kolejki NHL? Nic bardziej mylnego, to po prostu wyniki kolejnej serii gier w angielskiej Premier League. Sobota i niedziela upłynęły pod znakiem iście hokejowych rezultatów, łącznie w całej kolejce padły aż 42 gole, co daje średnią 4,2 gola na mecz!

Chelsea – Arsenal 6:0 (4:0)
1:0 Eto'o
2:0 Schuerrle
3:0 Hazard (k)
4:0 Oscar
5:0 Oscar
6:0 Salah

Miał być wielki hit, skończyło się wielkim łomotem, a tysięczny mecz Wengera w roli trenera Arsenalu okazał się jednym z największych koszmarów w jego karierze. Po 17 minutach gry jego ekipa na boisku składała się z 10 osób i przegrywała 0:3. Dalszy ciąg meczu dla Kanonierów był już tylko oczekiwaniem na wyrok i modleniem się o to by był on jak najbardziej łagodny. Tyle, że podopieczni Jose Mourinho tego dnia nie znali takiego słowa jak litość i dokonali rzezi. Swoje trzy grosze do tego, abyśmy nie zapomnieli tego spotkania dołożył również Andre Marriner, który nie dość, że wyrzucił z boiska nie tego piłkarza, co trzeba, to jeszcze widział na nim Theo Walcotta. Ciekawym jest za to fakt, iż Arsenal z każdą drużyną walczącą o tytuł mistrzowski (Chelsea, Liverpool, Manchester City) tracił sześć goli. To ma być kandydat do wygranej w Premier League?

Norwich City – Sunderland 2:0 (2:0)
1:0 Snodgrass
2:0 Tettey

Dla Czarnych Kotów z Sunderlandu każdy mecz do końca sezonu będzie prawdopodobnie meczem z gatunku tych o wszystko. Przed tą kolejką zespół ten zajmował 18. miejsce w tabeli i tracił do pierwszej bezpiecznej lokaty trzy punkty (przy dwóch meczach rozegranych mniej) i na Carrow Road jechał z jasnym zadaniem zgarnięcia trzech punktów. To jednak się nie udało i to Kanarki uciekają od strefy zagrożenia. Teraz podopieczni Chrisa Hughtona mają nad nią siedem oczek zapasu, co oczywiście pełnego komfortu jeszcze daje. Na uwagę zasługuje szczególnie cudowny gol strzelony przez Tettey'a. Takie trafienia można oglądać godzinami.

Newcastle United – Crystal Palace 1:0 (0:0)
1:0 Cisse

Zespół Crystal Palace mógł odskoczyć po tej kolejce od strefy spadkowej, jednak mu to nie wyszło. Goście mieli parę swoich okazji do zdobycia gola (w poprzeczkę trafił Bolasie), ale ostatecznie nie byli w stanie wywieźć choćby punktu z St. James Park. Gola na wagę wygranej dał podopiecznym Alana Pardew Cisse, który trafił do siatki w czwartej minucie doliczonego do drugiej połowy czasu gry. Orły mają jednak o tyle szczęście, że w tej kolejce przegrywały wszystkie drużyny z miejsc 16-20, więc ani ich przewaga nad strefą zagrożenia nie stopniała, ani ich strata do kolejnych zespołów się nie zwiększyła.

Manchester City – Fulham 5:0 (1:0)
1:0 Yaya Toure (k)
2:0 Yaya Toure (k)
3:0 Yaya Toure
4:0 Fernandinho
5:0 Demichelis

Jeśli jakiś fan Fuhlam liczył w przypadku tego meczu na cud, to zawiódł się okrutnie. Tu nie było mowy o jakiejkolwiek niespodziance, podopieczni Manuela Pellegriniego zagrali swoje i absolutnie zasłużenie pokonali londyńczyków, wysyłając tym samym wiadomość na Stamford Bridge i Anfield Road, że tutaj również nie zwalnia się tempa. Walka o tytuł mistrzowski zapowiada się więc pasjonująco, a Fulham pozostaje liczyć tylko na nieprawdopodobne szczęście, bo bez tego z pewnością zleci do Championship. Do pierwszego bezpiecznego miejsca traci cztery punkty i ma jedno spotkanie rozegrane więcej.

Hull City – West Bromwich Albion 2:0 (2:0)
1:0 Rosenior
2:0 Long

West Brom to kolejny zespół z miejsc 16-20, który nie zdobył w tej kolejce choćby jednego punktu. Tygrysy z Hull w pełni wykorzystały atut własnego boiska i dwoma golami oddaliły się od strefy spadkowej, a kto wie, może i dzięki temu spotkaniu wywalczyły sobie grę w Premier League w przyszłym sezonie. Piłkarze z KC Stadium mogli wygrać nawet wyżej, jednak Long w drugiej połowie trafił tylko w słupek.

Everton – Swansea City 3:2 (1:1)
1:0 Baines (k)
1:1 Bony
2:1 Lukaku
3:1 Barkley
3:2 Williams

Kolejny z wyników, który swobodnie mógłby kończyć spotkanie hokejowy. To był bardzo dobry i widowiskowy mecz, w którym mogło paść jeszcze więcej goli. Kilka okazji do kolejnych trafień stworzyli sobie goście z Walii kiedy przegrywali już 1:3, jednak gola udało się zdobyć dopiero w doliczonym czasie gry i brakło go już żeby wywieźć z miasta Beatlesów jakąś zdobycz. Everton dzięki temu triumfowi jest jednym za faworytów do gry w przyszłorocznej edycji Ligi Europy, a Swansea dalej musi uważać na drużyny ze strefy spadkowej. Jej przewaga nad 18. miejscem wynosi cztery punkty.

Cardiff City – Liverpool 3:6 (2:2)
1:0 Mutch
1:1 Suarez
2:1 Campbell
2:2 Skrtel
2:3 Skrtel
2:4 Suarez
2:5 Sturridge
3:5 Mutch
3:6 Suarez

Jakie to uczucie gdy przegrywa się trzema golami w meczu, w którym dwukrotnie wychodziło się na prowadzenie? Trzeba by zapytać Ole Gunnara Solskjaera i jego piłkarzy. Dziewięć goli w jednym spotkaniu pada bardzo rzadko, a drużyna Cardiff stała dzisiaj przed dobrą okazją sprawienia sensacji. Niestety dla niej Liverpool szybko się otrząsnął i po słabej grze do momentu utraty pierwszej bramki, później wskoczył na swój poziom i po końcowym gwizdku z gospodarzy nie było co zbierać. Ten wynik nie poprawia oczywiście sytuacji walijskiej drużyny w tabeli, ale piłkarzom Brendana Rodgersa daje kolejny impuls do walki o mistrzostwo. Strata do lidera wynosi cztery punkty, trzeba jednak pamiętać, iż The Reds zagrali jeden mecz mniej.

West Ham United – Manchester United 0:2 (0:2)
0:1 Rooney
0:2 Rooney

Czerwone Diabły na fali wygranej z Olympiakosem pojechały na Upton Park na spotkanie z West Hamem. Tym razem bez Robina Van Persiego, jednak jak pokazał mecz, brak Holendra nie przeszkadzał specjalnie podopiecznym Davida Moyesa. Wystarczyło, że na boisku znajdował się Wayne Rooney (bramka numer jeden jest wręcz niebywała) i trzy punkty po meczu dopisać mogli sobie goście. Nie mają oni już żadnych szans na pierwszą czwórkę, jednak wciąż pozostają bardzo mocnym kandydatem do zajęcia miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy. West Ham natomiast utrzymał status quo i nad strefą spadkową wciąż ma trzy punkty przewagi.

Tottenham – Southampton 3:2 (1:2)
0:1 Rodriguez
0:2 Lallana
1:2 Eriksen
2:2 Eriksen
3:2 Sigurdosson

Po raz drugi w tym sezonie Tottenham ograł Southampton 3:2, tym razem na własnym boisku. I nawet pomimo tego, iż Święci prowadzeni przez Mauricio Pochettino wygrywali już 2:0 (co ciekawe, asystę przy golu Jay'a Rodrigueza zaliczył Artur Boruc). Southampton tak naprawdę niewiele jednak straciło. Zespół z St. Mary's znajduje się w środku tabeli i nie grozi mu ani spadek ani gra w europejskich pucharach. Koguty natomiast dzięki temu triumfowi zbliżyły się nieco do przyszłej edycji Ligi Europy. O Lidze Mistrzów muszą już zapomnieć.

Aston Villa – Stoke City 1:4 (1:3)
1:0 Benteke
1:1 Odemwingie
1:2 Crouch
1:3 N'Zonzi
1:4 Cameron

Spotkanie dwóch drużyn środka tabeli, które ani nie mają szans na europejskie puchary, ani raczej nie grozi im spadek do Championship. Trzy punkty zgarnęli The Potters i dzięki temu odskoczyli oni na trzy oczka Aston Villi, gdyż jedni i drudzy mieli dokładnie tyle samo punktów przed tą kolejką. Trzeba jednak pamiętać, iż The Villans mają jedno spotkanie rozegrane mniej. Odnotować należy dziesiąte w sezonie trafienie Christiana Benteke, który po mocnym początku gdzieś nam później zaginął. Czyżby na dobre się odnalazł?