2 liga. Okocimski wyrwał zwycięstwo Puszczy w samej końcówce!
Jeśli przerywać niechlubną serię, to właśnie w taki sposób - dwie bramki w samej końcówce dały Okocimskiemu Brzesko pierwsze ligowe zwycięstwo na własnym boisku od... października ubiegłego roku! Puszcza Niepołomice słono zapłaciła za minimalizm i mimo prowadzenia przegrała z "Piwoszami" 1:2 (1:0).
fot. Wojciech Czekała
Brzesko właśnie przestało być jednym z najbardziej gościnnych miast na piłkarskiej mapie Polski - trudno w to uwierzyć, ale do sobotniego meczu Okocimski nie wygrał u siebie w lidze od przeszło dziesięciu miesięcy. Sam przeciwnik "Piwoszy" nie wyglądał na takiego, który łatwo oddałby gospodarzom upragnione zwycięstwo - ambitna Puszcza przyjechała do sąsiada zza miedzy po trzecią wygraną w tym sezonie. Małopolski spadkowicz zbliżył się do celu już w 7. minucie - zdawało się, że wrzutka Piotra Madejskiego z rzutu wolnego była zbyt płaska, żeby stworzyć zagrożenie pod bramką gospodarzy, tymczasem piłkę strąconą przez Dariusza Gawęckiego nieporadnie próbował wybić Robert Błąkała. Błąd w sztuce młodego bramkarza "Piwoszy" skrzętnie wykorzystał Adrian Napierała, pokonując go chwilę po przyjęciu bezpańskiej piłki. Golkiper Okocimskiego znalazł się w poważnych tarapatach pięć minut później, gdy kolejna niepewna interwencja poprzedziła strzał Krzysztofa Zaremby w boczną siatkę.
Grząska murawa kompletnie zniechęciła piłkarzy do przyjemnej dla oka gry - w odstępie ledwie dziesięciu minut sędzia był zmuszony pokazać piłkarzom obu drużyn łącznie cztery żółte kartki. W międzyczasie do wyrównania mógł doprowadzić... Witold Cichy - obrońca Puszczy tak złożył się do wybicia dośrodkowania z rzutu wolnego, że o mały włos nie pokonał Andrzeja Sobieszczyka. Bramkarza z Niepołomic w tej sytuacji wyróżnił przytomny Longinus Uwakwe. Jeszcze przed doskonałą okazją dla "Piwoszy" w okolicach ławki rezerwowych Puszczy działy się sceny rodem z gabinetu bioenergoterapeutycznego - poturbowany Zaremba po kilku wejściach rywali zszedł poobijany z boiska sygnalizując zmianę, jednak zamiast swojego zmiennika, poza boiskiem spotkał trenera Dariusza Wójtowicza. Szkoleniowiec gości kilkoma klepnięciami w plecy zasugerował skrzydłowemu Puszczy, że dla dobra drużyny lepiej, żeby wrócił na boisko. Zaremba już z ławki rezerwowych oglądał upadek w polu karnym Wojciecha Dziadzio - tym razem arbiter nie podyktował "jedenastki" dla gospodarzy. To, co nastąpiło potem, nadaje się do kroniki boiskowych absurdów - Arkadiusz Ryś upadając na śliskiej murawie uderzył piłkę po podaniu Pyciaka, a ta po minięciu Sobieszczyka ugrzęzła w trawie tuż przed linią bramkową.
W przerwie i krótko po niej trener Wójtowicz pozbył się z boiska Longinusa Uwakwe i Zbigniewa Zakrzewskiego, wymieniając tego drugiego na obrońcę Mikołajczyka i dając sygnał do zwarcia szyków. Ryzyko podjęte przez szkoleniowca Puszczy opłacało się do czasu - Okocimski do samej końcówki kompromitował się niemal tradycyjną nieskutecznością. Najpierw Witold Cichy powstrzymał strzał z najbliższej odległości zmiennika Kamila Białkowskiego, potem zaś kilka metrów od bramki Puszczy jak junior zachował się Pyciak, przy asyście obrońcy pudłując w sytuacji, która z racji odległości od siatki zasługuje na miano połowy rzutu karnego. Żenujący strzał Wojciecha Dziadzio po zamieszaniu w polu karnym prawdopodobnie nie zapisał się w pamięci kibiców, ponieważ mniej niż minutę później sędzia podyktował kontrowersyjny rzut karny po faulu na nieszczęsnym strzelcu. Rozgoryczeni zawodnicy Puszczy nie kryli po końcowym gwizdku, że odgwizdane przewinienie było swego rodzaju rekompensatą za niemal identyczną sytuację w końcówce pierwszej połowie, gdy gwizdek sędziego milczał. Do piłki podszedł sam poszkodowany i silnym strzałem od poprzeczki doprowadził do remisu.
Puszcza nie miała czasu nawet na to, żeby pogodzić się ze stratą dwóch punktów, bo momenty później straciła trzy - chwila nieuwagi niepołomickiej obrony doprowadziła do tego, że zlekceważony rezerwowy Sani Goringo Abubakar sam popędził prawym skrzydłem i technicznym uderzeniem zapewnił Okocimskiemu arcyważne zwycięstwo. Po dziesięciu kartkach, ośmiu zmianach i trzech golach w meczu "Piwosze" zdjęli klątwę z własnego boiska i zwyciężyli u siebie w lidze pierwszy raz od 5 października 2013, kiedy z pustymi rękami z Małopolski wyjechała Chojniczanka. Lista powodów porażki gości jest zdecydowanie dłuższa od niedociągnięć arbitra, a czołowe miejsca zajmuje na niej defensywna taktyka i zbyt duża stawka, jaką postawił Wójtowicz nastawiając zespół jedynie na obronę po zdobyciu prowadzenia. Pierwsza przegrana w sezonie zepchnęła niepołomiczan na siódme miejsce, z kolei dzięki zwycięstwu "Piwosze" wskoczyli na piątą lokatę.