menu

"Ze stadionu Wembley wita Dariusz... Ciszewski". Najsłynniejsze teksty komentatorów sportowych (WIDEO)

28 grudnia 2013, 22:29 | Dominik Lutostański/Polska The Times

Któż nie pamięta słynnej relacji Tomasza Zimocha z meczu Widzew - Broendby? Przedstawiamy najsłynniejsze w historii powiedzonka, wpadki i odjazdy komentatorów sportowych.

Mistrzem przepełnionych emocjami relacji jest Dariusz Szpakowski
Mistrzem przepełnionych emocjami relacji jest Dariusz Szpakowski
fot. Wojciech Wilczyński/Gazeta Wrocławska

Hannawald o Turnieju Czterech Skoczni: Stoch może nie dać rady. Faworytem jest Schlierenzauer

Praca komentatorów sportowych wiąże się z ogromną presją, ale przy okazji ze znakomitą zabawą. W pośpiechu czy zamyśleniu wielokrotnie przydarzają się im wpadki, które potem stają się tematem drwin kibiców. Jednak jest też druga strona medalu, ta pozytywna. Komentatorzy swoimi tekstami potrafią znakomicie ubarwić mecze. Niektórzy kibice oglądają nawet spotkania tylko po to, by usłyszeć ulubionego sprawozdawcę. Oto najciekawsze w historii powiedzonka, wpadki oraz odjazdy komentatorów sportowych.

Kiedy emocje biorą górę

Mistrzem przepełnionych emocjami relacji jest Dariusz Szpakowski. Ten wybitny komentator pracuje w TVP od wielu lat. Relacjonował ogrom ważnych wydarzeń sportowych, w których jednak i jemu zdarzały się bardzo specyficzne wpadki. Podczas meczu Anglia - Polska w 1997 r. chciał wprowadzić kibiców w odpowiedni klimat. Rozentuzjazmowany komentator tak się zaangażował, że na samym początku powiedział: "Dzień dobry państwu. Ze stadionu Wembley wita Dariusz... Ciszewski". Błąd jest zrozumiały. Szpakowski chciał nawiązać do Jana Ciszewskiego, który przed laty komentował słynny remis na Wembley i powitać widzów jego słowami. Wyszło jednak komicznie. Mniej zrozumiałe było za to określenie zespołu Wybrzeża Kości Słoniowej. Iworyjczycy mieli wykonywać rzut rożny, wtedy Szpakowski stwierdził - "Będzie rzut rożny dla zespołu słoni".

Konkurencję na jak najdłuższe krzyczenie wygrywa Sergiusz Ryczel, który po pierwszej bramce Roberta Lewandowskiego w półfinałowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt krzyczał przez piętnaście sekund "goooooool". To się nazywa mocne uderzenie.

Klasyka gatunku

Teksty te chyba znają wszyscy. Przeszły już do klasyki polskiego dziennikarstwa. Jeden z nich pochodzi z pamiętnego meczu Widzewa Łódź z Broendby Kopenhaga. Spotkanie komentował wówczas Tomasz Zimoch. W ostatnich sekundach nie brakowało emocji. Duńczycy atakowali bramkę łódzkiego zespołu i jeśli strzeliliby kolejnego gola, to awansowaliby do Ligi Mistrzów.

Wynik 3:2 dla Broendby urządzał Widzew. Rozemocjonowany Zimoch, prosząc o jak najszybsze zakończenie meczu przez tureckiego sędziego Ahmeta Çakara, zaczął krzyczeć "Panie Turek! Niech pan tu kończy to spotkanie!" i "Turku! Kończ ten mecz". Te teksty wiążą się także niestety dla nas z niechlubnym wydarzeniem. Był to ostatni mecz, po którym polska drużyna zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. Na awans czekamy bowiem już 18 lat.

Także w tej kategorii znalazł się Dariusz Szpakowski. Teksty "Włodek Smolarek krąży jak elektron koło jądra Zbyszka Bońka" czy "Mirosław Trzeciak zdobył gola po indywidualnej akcji całego zespołu" znają chyba wszyscy. Komiczne wpadki również sprawiły, że Szpakowski, m.in. dzięki takim tekstom, stał się legendarnym komentatorem.

Kabareciarze

Na wielu forach internetowych można spotkać opinie, że najlepszymi ekspertami ligi angielskiej są Rafał Nahorny i Andrzej Twarowski, którzy pracują dla nc+. Swoimi komentarzami potrafią z nudnego spotkania zrobić istny spektakl. Są też autorami słynnego wstępu "zapinamy pasy i startujemy" powtarzanego przed klasykami w Anglii. O ich sławie świadczy założony fanpage na Facebooku - "Rafał Nahorny i Andrzej Twarowski", na którym można przeczytać ich ostatnie popisy. Trzeba przyznać, że obaj mogliby założyć wspólny kabaret, ponieważ niektóre z tekstów potrafią mocno rozbawić.

Oto kilka przykładów z ostatnich miesięcy.

W meczu Manchester City - Arsenal Twarowski postawę Laurenta Kościelnego przy bramce na 1:0 dla "The Citizens" ocenił: "Zasnął zupełnie Kościelny, jakby nie spał do czwartej, a potem zapomniał nastawić budzika na siódmą". O bramkarzu City Costelu Pantilimonie można zaś było usłyszeć: "Nie popisał się Pantilimon przy strzale reprezentanta Anglii. Tak trochę interweniował jak Pan Filemon, a nie Pantilimon".

Sposób, w jaki oceniają piłkarzy, bywa istnie kabaretowy. Podczas wymiany zdań na temat Niclasa Bendtnera, napastnika Arsenalu, Andrzej Twarowski stwierdził, że wkład Duńczyka w mistrzostwo Włoch w Juventusie Turyn, w którym napastnik znalazł się na wypożyczeniu, był taki, jak pana, który kasuje bilety na nowej arenie.

Bolesne wpadki

Te nie są zbyt przyjemnymi wspomnieniami w pracy komentatora. Na własnej skórze odczuł to popularny Andy Gray, który użyczał głosu w grze FIFA. Podczas jednego z meczów Premiership, sędziowanego na linii przez kobietę Sian Massey, powiedział na jej temat odrobinę za dużo. Wydawało mu się, że znajduje się poza anteną, lecz pech chciał, że mikrofony były włączone. Gray stwierdził, że: "Ktoś powinien zejść na dół i wytłumaczyć jej, co to jest spalony". To nie była jego ostatnia seksistowska wpadka. Później w trakcie świątecznego programu SkySports żartował z prowadzącej Charlotte Jackson. Pokazywał na jej mikrofon, a potem na swoje krocze. W ten sposób chciał dać jej do zrozumienia, że miejsce mikrofonu jest tam. Przez takie zachowanie stracił pracę w SkySports.

Na polskim podwórku pecha miał Tomasz Burnos, który w Eurosporcie skróty eliminacji do mistrzostw świata komentował, jakby coś przyległo mu do języka. "Bruno Alves zaczął (cisza), ale to nie ma żadnego znaczenia, że zaczął" - można było usłyszeć po strzelonym golu przez Portugalczyka przeciwko Irlandii Północnej. Na szczęście wpadka skończyła się tylko zawieszeniem i hitem w sieci.

Homeryckie porównania

Królem w Polsce bardzo długich przemyśleń i opisów powiedzianych w stylu najlepszych erudytów jest Tomasz Zimoch. Kiedy Jakub Błaszczykowski strzelał wyrównującego gola przeciwko Rosji w Euro 2012, komentator Polskiego Radia mówił: "Powąchał zapach szczęścia, piękną woń, jak rzepaku na wiosnę, jak rzepaku w maju - teraz jest wyczuwalna na Stadionie Narodowym". Zresztą Zimochowi nie raz zdarzało się odlecieć podczas relacji.

W kategorii "homeryckie" porównania dominuje Andrzej Janisz. Jego analogie nie dość, że wywołują uśmiech, to dają znakomity obraz. Zdaniem Janisza na Mundialu w 2006 r. gra Portugalii była "nudna jak autostrada z Lizbony do Porto". Do tego podczas tamtych mistrzostw pojawiło się ciekawe określenie o Cristiano Ronaldo - "Słyszą państwo te gwizdy - to Cristiano Ronaldo, który w każdej akcji szuka kamer jak Bartolomeu Dias nowego świata".

Polska The Times


Polecamy