menu

Cetnarski po meczu z Podbeskidziem: Nie byliśmy cwaniakami

23 maja 2014, 18:54 | Przemysław Drewniak

- Ciężko mi wskazać jakąś główną przyczynę spadku Widzewa do pierwszej ligi. Myślę, że zabrakło nam wszystkiego po trochu: doświadczenia, umiejętności, szczęścia... Samą walką Ekstraklasy się nie utrzyma. Czasami trzeba być cwaniakiem, wykorzystać doświadczenie, którego wielu młodych chłopców u nas nie miało - mówił po meczu z Podbeskidziem kapitan drużyny z Łodzi, Mateusz Cetnarski.

Przed meczem z Podbeskidziem można było się spodziewać, że już w czwartek wieczorem spadniecie z Ekstraklasy, ale mimo wszystko widać po was ogromne rozczarowanie...
Ktoś może pomyśleć, że opowiadaliśmy bajki, ale jadąc do Bielska my naprawdę wierzyliśmy w ten cień szansy na utrzymanie. Ten spadek bardzo nas boli, bo pozostanie w lidze byłoby dla nas wielkim sukcesem. Nawet nie wiem co teraz mam powiedzieć, trochę brakuje mi słów...

Na początku spotkania wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, bo to Widzew był stroną przeważającą. Gol z rzutu karnego był punktem zwrotnym?

Nie chcę mówić o meczu z Podbeskidziem, bo na spadek "zapracowaliśmy" sobie wszystkimi poprzednimi spotkaniami w tej rundzie. Powinniśmy byli zdobyć więcej punktów, ale z różnych powodów nam się to nie udało, a później kolejne problemy już się nawarstwiały. W Bielsku o naszej porażce zadecydowały indywidualne błędy, ale nie można teraz nikogo o nie obwiniać. Każdy z nas jest tak samo odpowiedzialny za to, że Widzew spada do pierwszej ligi.

Przyczyn degradacji Widzewa należy szukać w problemach finansowych, z jakimi klub zmaga się już od dłuższego czasu. Ale czy wy jako drużyna czujecie, że mogliście zrobić coś więcej?
Jeśli zajmujesz ostatnie miejsce w tabeli to wiadomo, że można było pewne rzeczy zrobić lepiej. Ciężko mi wskazać jakąś główną przyczynę, myślę, że zabrakło nam wszystkiego po trochu: doświadczenia, umiejętności, szczęścia... Samą walką Ekstraklasy się nie utrzyma. Czasami trzeba być cwaniakiem, wykorzystać doświadczenie, którego wielu młodych chłopców u nas nie miało.

Widać to chociażby po składzie Podbeskidzia, w którym znajdują się właściwie sami doświadczeni już zawodnicy. Widzew nie miał takiego komfortu...
Dla nich była to pierwsza styczność z taką presją i można powiedzieć, że zapłacili frycowe. Należy się cieszyć, gdy w Ekstraklasie grają piłkarze mający po 19-20 lat, ale dla nich to nie była łatwa sytuacja.

Doświadczenie to jest właśnie to, czego zabrakło wam najbardziej w porównaniu np. do Podbeskidzia? Przecież wraz z nimi byliście od kilku miesięcy skazywani na spadek, ale spod kreski udało się wyjść tylko bielszczanom.
Nie chcę porównywać nas z Podbeskidziem. Przez cały sezon wiedzieliśmy, że walczymy przede wszystkim sami ze sobą, i jeśli tę walkę wygramy, to zdołamy się utrzymać. Nie udało się, ale nie ma co płakać, musimy uderzyć się pierś i wziąć to na siebie. W końcu nie jesteśmy dziećmi, tylko facetami.

Ciężko mówić teraz cokolwiek o przyszłości Widzewa. Pan mówił, że zostanie w klubie, jeśli wywalczycie utrzymanie. Skoro się nie udało, zamierza pan odejść?
Z nikim jeszcze nie rozmawiałem na temat swojej przyszłości. Wszelkie dyskusje przełożyłem na koniec sezonu i nie odbierałem telefonów od menedżera. Tak jak już powiedziałem, pierwszeństwo w negocjacjach ma u mnie Widzew. Zobaczymy, jaka będzie sytuacja w klubie, po ostatnim meczu zasiądziemy do rozmów i dopiero wtedy podejmę jakieś decyzje.

Ale dla 25-letniego zawodnika, który ma za sobą 139 występów w Ekstraklasie, gra w pierwszej lidze raczej nie jest zbyt ciekawą perspektywą...

Wiadomo, że każdy chciałby grać w Ekstraklasie. Jeżeli któryś z klubów złoży mi ofertę, to na pewno się nad nią zastanowię. Obiecałem jednak działaczom Widzewa, że to z nimi będę najpierw rozmawiał. Na dziś wcale nie wykluczam pozostania w Łodzi.

A jak podsumuje pan swoje dotychczasowe pół roku w Widzewie? Jako kapitan ma pan poczucie dobrze wykonanej pracy, czy też dominuje przekonanie, że można było zrobić coś więcej?
Tak jak każdy dawałem z siebie wszystko i na tyle, na ile potrafiłem, starałem się jak najlepiej wywiązywać się z funkcji kapitana. Przychodząc do Łodzi nie kreowałem się na jakiegoś zbawiciela Widzewa. Zapowiadałem, że postaram się pomóc swoim doświadczeniem, ale niestety to nie wystarczyło. Tak jak powiedziałem, grając młodym składem trzeba często zapłacić frycowe i tak też stało się z nami w tym sezonie.

Rozmawiał w Bielsku-Białej Przemysław Drewniak / Ekstraklasa.net


Polecamy