menu

Jak ŁKS zdobył mistrzostwo Polski 1998 - kulisy zdradza jeden z bohaterów tamtych wydarzeń

20 maja 2023, 10:57 | Marek Łopiński

Romantyk sportu. Przeżyjmy to jeszcze raz. Uff, nareszcie jesteśmy mistrzami! Dobrnęliśmy do mety, często w rytmie poloneza, czasami czołgając się na kolanach.

Rodrigo Carbone i autor tego tekstu Marek Łopiński
fot. Fot. Krzysztof Szymczak

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 10

Przed sezonem mówiłem, będziemy trzecią siłą. Na starcie rundy wiosennej redaktor Tomasz Zimoch powiedział, jeśli nie zwariujecie, będziecie mistrzami. Próbowaliśmy nie szaleć, żyliśmy od meczu do meczu, spekulacje zostawialiśmy dziennikarzom i kibicom. Inni byli mocni w gębie i gazetach, my milczeliśmy, robiliśmy swoje.

Gorąco zaczęło się robić przed wyjazdem do Ostrowca. Zarzekałem się, że nie będziemy mrozić szampanów. Jednak w piątek wieczorem przywiozłem na stadion szampany, które następnego dnia schowałem do lodówki w autokarze. W sobotę o 10.30 mieliśmy sesję zdjęciową, a pół godziny później ruszyliśmy. Najpierw obiad w spalskim lesie, u cudownych ludzi dyrektora Tomkowskiego. napisał:

Mecz był drogą przez mękę, w końcówce na kolanach błagałem sędziego o zakończenie spotkania. Po końcowym gwizdku oszaleliśmy. Płakaliśmy jak bobry.. Rodrigo wylał na mnie wiadro wody. W szatni kolejna kąpiel, tym razem w szampanie. Śpiewaliśmy, a właściwie ryczeliśmy jak zarzynane bawoły. Rozdaliśmy kilkadziesiąt koszulek meczowych.
[polecany]24862833[/polecany]
Początkowo wracalismy do Łodzi w eskorcie policji, w piotrkowskiem i łódzkiem bez obstawy, oraz 45 samochodów. Na stadion przyjechalismy przed 23.00. Ostatnie 50 metrów pokonaliśmy w pół godziny, kibice klękali, całowali ziemię. Na rękach wynosili piłkarzy z autokaru. Później nasi fani ruszyli na Pietrynę, a my zaczęliśmy biesiadować.

Na ten dzień czekałem przez 20 lat pracy w ukochanym klubie. Za 30 lat jak przeżyję wszystkich, siedząc w parku na ławeczce, będę opowiadał o tym dniu. Szczęśliwy garnitur, kupiłem go cztery lata temu na mecze z Porto, schowam do szafy.

Po biesiadzie ruszyliśmy razem z naszym maserem Józiem Kociemskim szlakiem barykad. W West Side znaleźliśmy zawodników. Pisałem kiedyś jak piją tequilę w Meksyku. Barman w West walił o blat szklaneczka tequili, jak butem o kopyto, profanacja. Wibracje wywołane dyskotekową muzyką, mogły zwalić z nóg słonia. Z tego powodu opuściłem pub. Poranny spacer Piotrkowską przyniósł ukojenie.

Jutro kończymy sezon, chcemy żeby mecz z Lechem był naszą wspólną zabawą. Moim marzeniem jest wspólna dekoracja nowych mistrzów Polski i tych z 1958 roku. Tą drogą zapraszam wszystkich serdecznie. Wierzę, że odliczą się pokolenia piłkarzy ŁKS, czekamy na was. napisał:

Z całego serca zapraszam też tych, którzy przez ostatnie lata nie odwiedzali stadionu przy Al.Unii. Szczególnie gorąco proszę o przybycie świadków mistrzowskiego tytułu sprzed 40 lat. Kochani przyprowadźcie żony, dzieci, wnuki. Będziemy razem z naszym ukochanym ŁKS. Ściskam was wszystkich sedecznie. Sto lat !

P.S. Sobota 6 czerwiec 1998 godz.17.00 KSZO Ostrowiec - ŁKS Ptak 0:1 – 52 min. Wieszczycki. Sędzia Stanisław Grzesiczek Katowice. Widzów 7 tys.
ŁKS Ptak: Wyparło – Pawlak, Bendkowski, Kłos – Jakubowski, Kos, Niżnik (85 min. Krysiak), Wyciszkiewicz, Darlington (88 min. Hamlet)– Rodrigo Carbone (39 min. Wieszczycki), Trzeciak
Marek Łopiński
Czerwiec 1998 Wesoły autobus