1 liga. Obrońcy wyręczyli napastników. Sandecja zagląda do czołówki
1 liga. W drugim piątkowym meczu 14. kolejki wygrała Sandecja Nowy Sącz. Na wyjeździe pokonała Znicza Pruszków 3:1 (1:1), dzięki czemu zrównała się punktami z trzecią w tabeli Chojniczanką Chojnice. Wszystkie trzy gole strzelili dziś... obrońcy. Zaczął Kamil Słaby, kontynuował Michal Piter-Bućko, a zakończył wprowadzony Michał Szeliga.
fot. brak
W zimny i deszczowy wieczór przyszło Zniczowi i Sandecji walczyć o rehabilitację po ubiegłotygodniowych porażkach. Aura nie sprzyjała ani grze w piłkę, ani oglądaniu sportowych zmagań z trybun. Nieliczni kibice zgromadzeni na obiekcie przy Bohaterów Warszawy oczekiwali zapewne, że zawodnicy zafundują im emocjonujące widowisko, które choć trochę ich rozgrzeje.
Dość szybko fanom Znicza skoczyło ciśnienie - w 11. minucie zespół prowadzony przez Dariusza Kubickiego stracił bramkę. Piotra Misztala pokonał Kamil Słaby, który trafił do siatki pruszkowian z półwoleja po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykonywanego przez Macieja Małkowskiego. Gospodarze nie podłamali się jednak wczesną stratą bramki, wręcz przeciwnie – sprawiali wrażenie podrażnionych tym zdarzeniem i z animuszem ruszyli odrabiać straty. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż sądeczanie nie zamierzali osiąść na laurach po otworzeniu wyniku spotkania. W rezultacie pierwsza połowa była dosyć wyrównana.
Zawodnicy obu drużyn na zmianę przypuszczali akcję na bramkę swojego rywala, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Szansę na podwyższenie prowadzenia miał asystujący przy pierwszej bramce Maciej Małkowski, ale jego strzał minął słupek bramki chronionej przez Piotra Misztala. W drugiej połowie pierwszej odsłony spotkania Znicz zdecydowanie przycisnął Sandecję, co zaowocowało groźnymi sytuacjami strzeleckimi. Doprowadzić do remisu mógł najpierw Adrian Paluchowski, a potem także Aleksander Jagiełło, ale obu piłkarzom w oddaniu skutecznego strzału przeszkodził Łukasz Radliński. Te nieudane próby nie zniechęciły Znicza do dalszego szturmowania bramki Sandecji i w końcu do siatki trafił Paluchowski, który w wyścigu do górnej piłki minimalnie wyprzedził zamierzającego interweniować golkipera gości. Ekipa znad Dunajca chciała jak najszybciej odrobić stratę i wrócić na prowadzenie. Ich starania mogły zakończyć się golem do szatni, ale strzał Macieja Małkowskiego obronił Piotr Misztal, a po chwili minimalnie chybił Wojciech Trochim. Na przerwę drużyny schodziły przy stanie 1:1.
W szatni Sandecji trener Mroczkowski musiał najprawdopodobniej użyć mocnych słów, bo jego drużyna wyraźnie zdominowała Znicza w pierwszych minutach. Już w 47. minucie goście wyprowadzili groźną kontrę, jednakże strzał zza pola karnego Mateusza Małkowskiego wybronił Piotr Misztal. Dziesięć minut później golkiper Znicza znów był zmuszony do interwencji, tym razem po próbie Wojciecha Trochima. Zakusy nowosądeczan przeplatane były akcjami Aleksandra Jagiełły, które nie stwarzały jednak wielkiego zagrożenia w polu karnym Łukasza Radlińskiego. Podopieczni trenera Kubickiego za to łapali kolejne żółte kartki. Działało to jak woda na młyn na Sandecję, która jeszcze mocniej siadła na Znicza i w 68. minucie wróciła na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej flanki do siatki trafił Michal Piter-Bućko.
Roszady dokonane przez Dariusza Kubickiego przyniosły efekt, a stracona bramka podziałała motywująco. Znicz ostro ruszył do przodu i długimi momentami nie pozwalał Sandecji nawet na wyjście z własnej połowy. Nie przełożyło się to jednak na ilość i jakość oddawanych strzałów. Goście postawili więc na kontrataki, co okazało się słuszną decyzją. Jeden szybki rajd na chwilę przed ostatnim gwizdkiem sędziego Sulikowskiego i pozbawili gospodarzy złudzeń. Egzekutorem okazał się być Michał Szeliga. Kiedy już wydawało się, że w tym meczu nic się nie zdarzy, w doliczonym czasie gry Przemysław Kita wpakował piłkę do siatki. Arbiter z Gdańska nie uznał jednak bramki. Przy jęku zawodu kibiców Znicza i wyniku 1:3 sędzia zakończył spotkanie.
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Wstyd, żenada, kompromitacja. Największe pozaboiskowe wtopy polskiej piłki [GALERIA]