menu

Została nadzieja i wola walki do końca - europejscy pucharowicze przed meczami rewanżowymi

16 sierpnia 2018, 09:26 | Kaja Krasnodębska

Przed rewanżami w Lidze Europy Legia potrzebuje wsparcia, Lech chce zagrać jak ostatnio z Zagłębiem, a Jagiellonia czuje się lepsza od przeciwnika.

Mimo że w pierwszym meczu F91 Dudelange było od Legii po prostu lepsze, Mateusz Wieteska (z tyłu) nie traci nadziei i prosi o wsparcie kibiców.
Mimo że w pierwszym meczu F91 Dudelange było od Legii po prostu lepsze, Mateusz Wieteska (z tyłu) nie traci nadziei i prosi o wsparcie kibiców.
fot. Bartek Syta

- Wierzę, że wybrałem właściwego człowieka. Zgadzając się objąć zespół już teraz, a nie po meczu w Luksemburgu, udowodnił swój charakter. Tego właśnie potrzebujemy - podczas wtorkowej prezentacji Ricardo Sa Pinto prezes Dariusz Mioduski nie krył, że przed nowym szkoleniowcem Legii bardzo ciężki debiut. W debiucie poprowadzi nowych podopiecznych w równie ważnym, co trudnym starciu. Stawką będzie awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy, który niesie za sobą także poważną dawkę pieniędzy.

- Myślę, że cały kraj powinien nam kibicować w pucharach, bo reprezentujemy Polskę. Jedziemy po awans i na tym będziemy się skupiali, a nie na ludziach, którzy gadają różne rzeczy o nas. Chcemy przejść dalej, niczego innego sobie nie wyobrażam - mówił z kolei obrońca Wojskowych Mateusz Wieteska.

W kolejnej rundzie mistrz Polski zmierzyłby się z armeńskim Alaszkertem Erywań lub przedstawicielem Rumunii CFR 1907 Cluj. Na razie bliżej jest jednak F91 Dudelange. Mistrz Luksemburga nie tylko wygrał w pierwszym meczu 2:1 (honorową bramkę zdobył Carlitos), ale był po prostu lepszą drużyną. Zdominował Wojskowych na ich terenie, miał przewagę w posiadaniu piłki i liczbie oddanych strzałów. Na korzyść gospodarzy nie przemawiało praktycznie nic.

W rewanżu ich szansą zdaje się być nowy trener oraz dobry nastrój po wyjazdowej wygranej z Piastem. Niedzielny mecz zakończył się wynikiem 3:1, ale trzeba pamiętać, że gliwiczanie przez ponad 45 minut grali w „dziesiątkę” i mimo to potrafili stworzyć sobie groźne sytuacje. Bohaterem tamtego starcia został Artur Jędrzejczyk, który jednak nie został zgłoszony do Ligi Europy. Nie wystąpi także pauzujący z powodu czerwonej kartki Inaki Astiz i sprowadzony z Lechii Gdańsk Paweł Stolarski.

Sa Pinto ma więc małe pole manewru. Za nim dopiero kilka treningów z zespołem, a w rewanżu może skorzystać ze składu wybranego przez Aleksandara Vukovicia. Serb pozostał w sztabie szkoleniowym i w zaplanowanym na godzinę 20 meczu będzie wspierał Portugalczyka. - Mam bardzo dobre przeczucia odnośnie Legii. Oglądając mecz w Gliwicach, zobaczyłem drużynę idącą w dobrym kierunku: piłkarze bardzo chcieli wygrać, walczyli o każdą piłkę. Podobało mi się to, że wierzyli i walczyli do końca - powiedział nowy trener.

Walczyć do końca muszą też piłkarze Jagiellonii. Oni, w przeciwieństwie do Legii, która wcześniej odpadła ze słowackim Spartakiem Trnawa w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, zachwycili w poprzedniej rundzie. Przed własną publicznością pokonali Rio Ave 1:0, by na wyjeździe zremisować 4:4. Po raz pierwszy od lat polski zespół zdołał strzelić tyle bramek na wyjeździe, po raz pierwszy w historii wyeliminował portugalskiego przeciwnika.

Teraz podopieczni Ireneusza Mamrota chcą być lepsi od Belgów. Misja o tyle trudna, że w Białymstoku po wyrównanym spotkaniu nieco pechowo przegrali 0:1. - Ten mecz pokazał nam, że w Lidze Europy gra się zdecydowanie szybciej. Dobrze sobie poradziliśmy, tym bardziej szkoda wyniku. Nie odpowiada on temu, co działo się na boisku - stwierdził Martin Pospisil.

Trudno się z Czechem nie zgodzić. Jagiellonia miała więcej sytuacji, a przed stratą gola KAA Gent nieraz ratował bramkarz. Ekipa, w której występuje m.in. zawodnik sezonu 2016/2017 w Lotto Ekstraklasie Vadis Odjidja Ofoe, na jej tle nie prezentowała się dobrze. - Nie byliśmy taktycznie przygotowani, w rewanżu powinno to wyglądać lepiej. Zrobimy wszystko, aby teraz strzelić bramkę - w słowach Pospisila nie brakuje optymizmu. Kolejną jego dawkę mogło dać białostoczanom ligowe zwycięstwo nad Zagłębiem Lubin.

Swój weekendowy mecz wygrali także Belgowie, którzy pokonali Waasland-Breveren aż 4:1. Będący wciąż w przebudowie zespół (latem najlepsi zawodnicy odeszli do Ligue 1), coraz lepiej się ze sobą czuje, a kolejni gracze wracają do zdrowia.

- Jesteśmy w ciężkiej sytuacji, ale po pierwszym meczu zobaczyliśmy, że KAA Gent to nic specjalnego - przyznał Ivan Runje. - Sam myślałem, że są lepsi. Jeżeli w rewanżu zagramy na miarę naszych możliwości, strata jest do odrobienia.

Nieco większą stratę niż Jagiellonia, odrobić chce Lech. Jako jedyni z Polaków rozpoczynali od wyjazdu i przegrali w nim 0:2. Jedną z bramek zdobył Ruslan Malinovsky. Od miesiąca pomocnik strzelił gola w każdym meczu, a serii nie przerwał także w weekend przeciwko KV Oostende. Jak twierdzą Belgowie, KRC Genk powalczy w tym sezonie o mistrza, nie zamierza odpuścić sobie także Ligi Europy. Pokonanie Lecha wydaje się dla nich jedynie formalnością.

Kolejorz chce jednak walczyć. Podobna wygrana jak ostatnia z Zagłębiem Sosnowiec (4:0) wystarczyłaby mu do sprawienia niespodzianki. - Szkoda, że w europejskich pucharach nasza gra nie wygląda tak jak w ekstraklasie - przyznał Kamil Jóźwiak. - Przeciwko Genk nie zagraliśmy dobrze. W czwartek nie popełnimy tych samych błędów, nie składamy też broni. W piłce wszystko może się zdarzyć.


Polecamy