menu

Wisła Płock - Zagłębie Lubin 2:1

25 lutego 2017, 17:27 | Piotr Janas

Bez punktów wracają z Płocka piłkarze KGHM Zagłębia Lubin. Podopieczni Piotra Stokowca przegrali z tamtejszą Wisłą 1:2, choć to oni prowadzili po bramce Martina Nespora. Gole dla Wisły strzelili Jose Kante i Giorgi Merebaszwili.


fot. Fot. Piotr Krzyżanowski

Zagłębie na Mazowszu musiało radzić sobie bez kontuzjowanych Jarosława Jacha, Adama Buksy i Konrada Forenca oraz zawieszonego za kartki Aleksandara Torodovskiego. Co prawda Jach zasiadł na ławce rezerwowych, ale sztab nie chciał ryzykować pogłębienia urazu u tego zawodnika.

Na prawej obronie za "Todora" zagrał Jakub Tosik, w środku obrony partnerem Lubomira Guldana był Sebastian Madera, a na szpicy wybiegł Martin Nespor. Reszta składu nie była zaskoczeniem. Trener Marcin Kaczmarek z kolei nie mógł skorzystać z wykartkowanego Patryka Stępińskiego. Na boku obrony postawił więc na Przemysława Szymińskiego, a w ataku od początku zagrał Jose Kante.

Od początku kibice zgromadzeni na stadionie im. Kazimierza Górskiego oglądali ciekawe zawody, bp jedni i drudzy chcieli szybko wyjść na prowadzenie. Pierwszy cios zadał w 20 min. Nespor. Czech wykorzystał dośrodkowanie Filipa Starzyńskiego i będąc tyłem do bramki na 14 metrze pokonał Seweryna Kiełpina strzałem... głową! Nieczęsto ogląda się takie trafienia.

Po golu dla gości "Nafciarze" przejęli inicjatywę i coraz częściej gościli pod polem karnym Polacka. W 39 min dopięli swego: po krótko rozegranym rzucie rożnym Giorgi Merebaszwili dośrodkował wprost na głowę Kante, który uprzedził Dorde Cotrę i głową pokonał Słowackiego bramkarza.

Ten gol dodał gospodarzom jeszcze więcej animuszu i niewiele brakowało, by na przerwę schodzili prowadząc 2:1. Na szczęście dla lubinian zmierzający w samo okienko strzał Merebaszwilego zatrzymał się na poprzeczce.

- Wiele czasu poświęcamy na treningach stałym fragmentom gry i to procentuje. Ćwiczymy m.in. takie rozegrania jak to, po którym wyszliśmy na prowadzenie - mówił w przerwie Starzyński.

Po zmianie stron "Miedziowi" znów częściej utrzymywali się przy piłce, ale długo nie mogli wykreować sobie żadnej dogodnej sytuacji. Z biegiem czasu inicjatywę zaczęli przejmować płocczanie, ale oni także nie byli w stanie poważnie zagrozić Polackowi. Stokowiec postanowił zareagować zmianami, ale ani Adrian Rakowski, ani dobrze znany w Płocku Krzysztof Janus nie byli w stanie zmienić obrazu gry.

W dalszym ciągu to Wisła przeważała, lecz brakowało jej precyzji. Dwa razy minimalnie pomylił się Kante, a raz osamotniony w polu karnym Kamil Sylwestrzak, który fatalnie skiksował. Przełom nastąpił w 86 min - Merebaszwili zabrał się z piłką, uciekł dwóm piłkarzom Zagłębia i ośmieszył Guldana zakładając mu siatkę, po czym efektownym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy nie dał szans Polackowi.

Lubinianie starali się jeszcze odrobić straty