menu

Tragiczna gra, bajeczny wynik - Pogoń Siedlce pokonuje Świt

10 sierpnia 2013, 20:12 | Maciej Frelek

Gdyby z sobotniego meczu wyciąć bramki powstałby film pod tytułem "Jak nie grać w piłkę". Było wolno, jednostajnie i bojaźliwie, a za najbardziej sprawiedliwy wynik należałoby uznać remis. Jak jednak wiadomo, piłka nożna jest grą nieprzewidywalną, dlatego po końcowym gwizdku cieszyli się gospodarze, którzy wygrali 2:1.

Pogoń Siedlce pokonała Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:1
Pogoń Siedlce pokonała Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:1
fot. Patryk Ogorzałek

Po dwóch kolejkach dzisiejsi rywale zajmowali miejsca w środkowej części tabeli, ale, jak to bywa na początku sezonu, do czołówki brakowało im niewiele. Czy to przełożyło się na ciekawe widowisko? Zdecydowanie nie. Pierwsze minuty upływały powoli, za wyjątkiem minuty szóstej kiedy to Stromecki znalazł się z piłką w wolnej strefie w środku pola i rozpoczął ciekawą akcję Pogoni. Zagrał na skrzydło do Rodaka, który również miał sporo miejsca i dokładnie dograł do stojącego w polu karnym Guzka, a ten pod presją uderzył fatalnie, wysoko ponad bramką.

Tutaj właściwie można by już się przenieść prosto do 46. minuty, gdyż wcześniej nie działo się nic wartego uwagi. Mateusz Miłoszewski krzyczał na sędziego, Czerkas ćwiczył jaskółkę, a kibice domagali się nowego bramkarza. Minął regulaminowy czas gry, a na stadionie nagle zawrzało. Ratajczak wrzucił "balona", który powinien zakończyć lot w rękawicach Saka, ale ten postanowił wypiąstkować piłkę. Zrobił to niezbyt precyzyjnie i niezamierzenie zagrał futbolówkę wprost na głowę Czerkasa, który do pustej bramki nie zwykł pudłować. Pomimo słabej gry piłkarzy żegnały gromkie oklaski.

Druga odsłona długimi fragmentami przypominała to, co działo się przed przerwą. Z czasem do głosu coraz głośniej zaczęli dochodzić goście. W 56. minucie Kiwała miał długie sekundy na przyjęcie futbolówki i uderzenie w stronę bramki, ale zamiast tego zagwarantował chłopcu do podawania piłek wycieczkę na pobliski parking. Chwilę później gospodarzy opuściło szczęście. Z pozoru niegroźne zagranie ze środka pola zostało kompletnie zlekceważone przez defensorów "biało-niebieskich", a adresat podania, Rafał Melon, spokojnym truchtem dotarł pod bramkę i bez problemów pokonał Kozaczyńskiego.

Ten sam zawodnik miał szansę na podwojenie swojego dorobku bramkowego kilka minut później, kiedy to po rzucie rożnym dla Pogoni znalazł się sam z piłką na połowie przeciwnika. Melon z całych sił starał się uciec obrońcom, ale kiedy już znalazł się pod bramką zmęczony niczym koń po westernie, bez walki oddał futbolówkę Kozaczyńskiemu.

W odpowiedzi na rajd Melona próbkę umiejętności postanowili pokazać zawodnicy gospodarzy. Odunka kapitalnie poradził sobie z trójką rywali po czym natychmiast oddał piłkę na skrzydło do Wójcika. Adresat podania efektownie obrócił się z futbolówką i próbował zaskoczyć Saka kąśliwym uderzeniem w krótki róg. Golkiper Świtu interweniował pewnie i efektownie.

Piłkarze bardzo skąpo dawkowali zgromadzonym na stadionie fanom emocje. Kolejną, i ostatnią, dawkę przygotowali gospodarze i ofiarowali kibicom w 87. minucie. Tarachulski świetnie złożył się do główki i precyzyjnym strzałem w okienko sprawił, że trybuny oszalały. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie - Pogoń wygrała 2:1 po bardzo słabej grze i sporej dawce szczęścia. Teraz na dobrą fortunę czeka drużyna Świtu Nowy Dwór Mazowiecki.