menu

Pokaz nieskuteczności w Derbach Londynu

17 września 2017, 16:22 | DW

Liga angielska. Faworytami niedzielnych derbów byli "The Blues". To oni znajdowali się wyżej w tabeli i prezentowali lepszą formę, mimo że "Kanonierzy" wygrali dwa ostatnie mecze. Żadna z ekip nie poszła jednak za ciosem, a piłkarze zapomnieli chyba dziś nastawić celowniki. Derby Londynu na Stamford Bridge między Chelsea a Arsenalem zakończyły się bezbramkowym remisem.


fot. AP/EAST NEWS

Jeśli czegoś nauczył się Arsene Wenger w pierwszych meczach obecnego sezonu, to na pewno tego, iż musi zacząć mierzyć zamiary na siły. Po tym, jak boleśnie naciął się na Liverpool szykując się na kolejne starcie ze ścisłego angielskiego topu musiał myśleć o tym, aby przede wszystkim nie stracić gola. I z takim celem właśnie wybiegli na boisko jego piłkarze.

Przez długie minuty, (a tak naprawdę przez cały mecz) z tak grającym rywalem Chelsea zupełnie sobie nie radziła. Jeśli ktoś myślał, że po zdemolowaniu Karabachu w Lidze Mistrzów dzisiaj swoim kibicom również zaprezentują pełnie ofensywnych możliwości, to musiał być mocno zawiedziony. Alvaro Morata był zupełnie wyłączony z gry przez stoperów Arsenalu, podania Fabregasa rzadko docierały do celu, a zrywy Mosesa były bardzo chaotyczne i nieskuteczne.

Najlepszą okazję do pokonania Petra Cecha miał Pedro, ale i on tego dnia nie potrafił znaleźć drogi do bramki. Kanonierzy bronili się bardzo mądrze i z minuty na minutę sami zaczynali nieco śmielej podchodzić pod bramkę gospodarzy. Ne były to jakieś zmasowane ataki, wszystko odbywało się z dużą ostrożnością, ale tuż przed przerwą mogło i powinno zrobić się 0:1 – Aaron Ramsey w dogodnej sytuacji trafił w słupek.

Wenger długo trzymał swoją największą armatę, Alexisa Sancheza, na ławce rezerwowych, ale już wejście Chilijczyka nie było tak efektowne, jak w czwartkowym spotkaniu Ligi Europy. Po przerwie bowiem tak naprawdę żadna ze stron nie zasłużyła sobie na to, by zgarnąć trzy punkty. Arsenal wciąż bardziej skupiał się zabronieniu dostępu do własnej bramki, nie dziwi więc, że na największe pochwały zasłużyli zawodnicy nastawieni defensywnie – Koscielny, Mustafi, Kolasinac. Podobnie jak Morata dobrych podań pozbawieni byli Lacazette i Giroud, a tak aktywny jak ostatnio nie był Welbeck, który opuścił murawę z kolejną kontuzją.

Po stronie Chelsea najlepszą akcję ofensywną po przerwie przeprowadził Eden Hazard, ale zakończył ją tak kiepskim strzałem, że Petr Cech złapałby piłkę nawet po trzech kolejnych nieprzespanych nocach. I nie mielibyśmy o czym wspominać po tym zakończonym bezbarwnym remisem meczu, gdyby nie David Luiz. Pod koniec drugiej połowy Brazylijczyk w bezsensowny sposób pozbawił swój zespół szans na wygraną faulując na czerwoną kartkę Kolasinaca daleko od jakiekolwiek pola karnego. Być może kilkumeczowa absencja skutecznie go otrzeźwi.

Z takiego rezultatu bardziej zadowolony może być zespół z północnej części Londynu, któremu i tak nikt nie dawał większych szans na wygraną. Antonio Conte może się nieco martwić, bo jego zespół nie sprostał roli zdecydowanego faworyta, a strata do liderującego Manchesteru City (a za chwilę być może również United) wzrosła do trzech oczek.

Atrakcyjność meczu:
5/10
Piłkarz meczu: Shkodran Mustafi

#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/0708160e-c91a-50af-cfb5-8c77972e8c41,5fd32e20-1d26-b7dc-fd69-c471d5a5f16b,embed.html[/wideo_iframe]

Podsumowanie transferowe klubów Premier League


Polecamy