menu

Podsumowanie sezonu Zawiszy Bydgoszcz (15. miejsce). Od Superpucharu do 1. ligi

17 czerwca 2015, 08:27 | Wojciech Adamczak

Po kapitalnym zeszłym sezonie, okraszonym zdobyciem Pucharu Polski i awansie do najlepszej ligowej ósemki, mało kto spodziewał się tak tragicznego zakończenia. Bydgoszczanie nie zdołali odrobić strat poniesionych na początku sezonu i po zaledwie dwóch sezonach na najwyższym szczeblu wracają do 1. ligi.

Podsumowanie sezonu Zawiszy Bydgoszcz
Podsumowanie sezonu Zawiszy Bydgoszcz
fot. Lucyna Nenow / Polska Press

Wbrew pozorom przed sezonem z Zawiszy nie odeszło zbyt wielu zawodników, jedynym graczem podstawowego składu był Igor Lewczuk, który odszedł do Legii. Kontuzje takich graczy jak Masłowski, Goulon, Vasconcelos, czy Kaczmarek zmusiły jednak Radosława Osucha do poszukiwania nowych graczy, o których jeszcze wspomnimy. Składana na szybko drużyna zdołała zdobyć Superpuchar i wygrać w 1. kolejce z Koroną, potem przyszło jednak osiem porażek z rzędu i sytuacja zrobiła się dramatyczna.

Po przegranej z Piastem 0:3 zwolniono trenera Jorge’a Paixao i zatrudniono na jego miejsce Mariusza Rumaka, który na „dzień dobry” stracił dziesięć bramek w dwóch meczach. Były szkoleniowiec Lecha nie zdołał od razu odmienić oblicza niebiesko-czarnych, którzy skończyli rok z zaledwie dziewięcioma (!) punktami zdobytymi w dziewiętnastu meczach. Trener Rumak bez ogródek przyznał, że drużyna potrzebuje zmian i trzeba albo wymienić piłkarzy, albo trenera. Radosław Osuch zdecydował się na to pierwsze, podziękował sprowadzonym latem pozorantom i w zamian sięgnął po mało znanych piłkarzy ze wschodu Europy.

Bydgoscy kibice już żegnali się z ekstraklasą, słysząc o odejściu Masłowskiego i Goulona oraz sprowadzeniu anonimowych Białorusinów, Chorwatów czy Rumunów. Tym razem jednak właściciel Zawiszy trafił w dziesiątkę i zespół na wiosnę prezentował się znakomicie. Sześć zwycięstw z rzędu, w tym ogranie Lecha i Wisły mówi samo za siebie. Potem przyszły jednak trzy porażki i Zawisza nie zdołał wydostać się z ostatniego miejsca na koniec rundy zasadniczej. Podział punktów spowodował, że strata była minimalna, jednak zawiszanie w decydujących meczach mimo wyraźnej przewagi nie zdołali u siebie pokonać Górnika i Piasta, i to te spotkania przesądziły o degradacji bydgoskiego klubu.

Ocena poszczególnych formacji:

Bramkarz: Grzegorz Sandomierski co prawda został nominowany do nagrody bramkarza sezonu, jednak w naszej ocenie nie może zaliczyć tego sezonu do udanych. Jesienią formą dostosował się do kolegów z obrony i praktycznie wpuszczał wszystko jak leci, na kilka meczów nawet stracił miejsce w składzie na rzecz Andrzeja Witana, który także nie spisywał się najlepiej. Sandomierski udanie rozpoczął wiosnę, w pięciu meczach z rzędu zachował czyste konto, ale co z tego skoro ta sztuka nie udała mu się w kolejnych jedenastu. W końcówce znowu obniżył loty, popełnił poważne błędy, przez które Zawisza nie zdołał pokonać Górnika i Ruchu w decydujących spotkaniach.

Obrona: Defensywa Zawiszy najmocniej odczuła zmiany w składzie. Początek sezonu był katastrofalny i nie dość, że nowi gracze grali fatalnie, to do ich poziomu dostosowali się inni jak Andre Micael i Sebastian Ziajka. Efekt? Czterdzieści dwie stracone bramki w dziewiętnastu meczach i takie hokejowe wyniki jak 2:6 z Lechem, 2:4 u siebie z Wisłą, czy 2:5 w Łęcznej. Przyjście Maricia i przestawienie Wójcickiego na prawą obronę przyniosły efekt i wiosną cała defensywa spisywała się bardzo solidnie.

Pomoc: Ofensywni pomocnicy to chyba najmocniejszy punkt Zawiszy na przekroju całego sezonu. Luis Carlos i Wagner spisywali się nieźle jesienią i odeszli bardziej z własnej woli, niż Radosława Osucha. Wiosną „odpalili” Alvarinho i Mica, którzy napędzali ataki bydgoszczan. Przykład Zawiszy najlepiej pokazuje jak ważną pozycją jest defensywny pomocnik. Jesienią, gdy grał tam David Fleurival, choć w jego przypadku „grał” to chyba za duże słowo, lub przestawiany na siłę Jakub Wójcicki, dziura w środku boiska była widoczna gołym okiem i rywale skrzętnie to wykorzystywali. Transfer Iwana Majewskiego odmienił oblicze drużyny, drastycznie zredukował ilość strat i odciążył Kamila Drygasa, który mógł więcej dać drużynie w ofensywie.

Atak: Przez długi okres bydgoszczanie mieli kłopot na tej pozycji. Vasconcelos był ciągle kontuzjowany, a Kadu i Porcellis nie zapewniali goli. Josip Barisić również nie najlepiej wprowadził się do drużyny, jednak z czasem pokazał co potrafi i zdołał zdobyć osiem bramek w osiemnastu meczach. Jeśli dodamy do tego solidnego zmiennika, jakim był Jakub Świerczok, to dochodzimy do wniosku, że wiosną atak Zawiszy był naprawdę groźny.

Najlepszy zawodnik: Alvarinho

Portugalczyk przyszedł do Zawiszy zimą zeszłego roku z trzeciej ligi portugalskiej i mało kto spodziewał się, że odegra w Zawiszy istotną rolę. Na początku sezonu pozostawał w cieniu Carlosa i Wagnera, jednak to jego bramka pozwoliła przerwać serię porażek. Na wiosnę był już podstawowym zawodnikiem, decydującym o obliczu bydgoskiej ofensywy. Objawił się także jako świetny wykonawca rzutów wolnych, z których zdobył dwie bramki. Sezon zakończył z ośmioma trafieniami i dwoma asystami na koncie.

Najsłabszy punkt zespołu: Atmosfera podczas rundy jesiennej

Przyjście Jorge’a Paixao i armii obcokrajowców kompletnie podzieliło szatnię na polsko i portugalskojęzyczną. Kiepskie wyniki na początku sezonu tylko podjudzały wzajemne pretensje. Gracze z większym stażem w klubie jak Vahan Gevorgyan i Piotr Petasz zostali zesłani rezerw, a inni jak Herold Goulon popadli w konflikt z Radosławem Osuchem. Jeśli do tego dodamy zaogniającą się sytuację z kibicami i słynne trumny, to trzeba przyznać, że w takich warunkach nie da się normalnie trenować.

Najlepszy mecz: GKS Bełchatów 1:4 Zawisza Bydgoszcz

Zawiszanie z pewnością żałują, że nie mogli częściej grać przeciwko „Bruntatnym”, których ograli w tym sezonie trzykrotnie, w tym dwa razy 4:1 na wyjeździe. Rewanż w rundzie zasadniczej to było apogeum formy bydgoszczan w tym sezonie. Mimo szybko straconej bramki, podopieczni Mariusza Rumaka zdołali odpowiedzieć i w końcówce pierwszej połowy zdobyć trzy bramki. W tamtym meczu Zawisza kompletnie zdominował zupełnie bezradnego rywala, popis dał Mica, który strzelił dwa gole. Szczególnie druga bramka była godna uwagi.

Najsłabszy mecz: Górnik Łęczna 5:2 Zawisza Bydgoszcz

O ile porażkę z Lechem 2:6, grając w dziesiątkę przez prawie całą drugą połowę można wybaczyć, to strata pięciu goli w Łęcznej to po prostu wstyd. To był taki klasyczny mecz Zawiszy jesienią: Micael grał tak źle, że został zmieniony przez Samuela Araujo, co oczywiście nie dało żadnego efektu. Koledzy z obrony grali równie kiepsko, a w dodatku w środku pola kompletnie zagubiony krążył bez ładu i składu Fleurival. Jak zwykle jedynymi, którzy się starali coś zmienić byli Drygas i Wójcicki, strzelcy bramek.

Największy talent: Mica

Wobec kompletnego ignorowania wychowanków przez Mariusza Rumaka, stawiamy tu na dwudziestodwuletniego Mikę, który według Radosława Osucha miał być jednym z lepszych zawodników na swojej pozycji. Portugalczyk miał pecha, bo na początku sezonu złapał kontuzję i długo wchodził do składu. Wiosną jednak pokazał, że ma spore możliwości, dobrą technikę i przegląd pola. Wydaje się, że nie uniósł mentalnie końcówki sezonu, w której spisywał się przeciętnie i na dodatek zmarnował idealną okazję w meczu z Piastem. Mocno przeżył spadek klubu, po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Ruchem zalał się łzami. Mamy nadzieję częściej oglądać go cieszącego się ze zdobytych goli, najlepiej tak ładnych jak w meczach z Piastem i Bełchatowem.

Największe rozczarowanie: Jorge Paixao i jego letni zaciąg piłkarzy z zagranicy

Jorge Paixao, który w przeszłości przez chwilę trenował Bragę, miał okazać się świetnym strategiem, zaaplikować w klubie europejskie standardy i wprowadzić go na wyższy poziom. Zamiast tego sprowadził do Bydgoszczy istnego konia trojańskiego w osobach zawodników pokroju Joshuy Silvy, Samuela Araujo, Davida Fleurivala, czy Anestisa Argyriou. Silvie i Fleurivalowi podziękowano jeszcze jesienią, a pozostałym w przerwie zimowej. Z nich wszystkich przyzwoicie grał jedynie Wagner oraz w drugiej części sezonu Mica.

Zawodnicy niezastąpieni: Jakub Wójcicki, Kamil Drygas, Iwan Majewski, Alvarinho

Wójcicki i Drygas zapewniają odpowiedni poziom ambicji i zaangażowania i trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby wszystkim piłkarzom zależało na klubie tak jak im, to Zawisza nie miałby problemów z utrzymaniem. Ponadto obaj prezentują wysoki poziom piłkarski i z pewnością daliby sobie radę w jednym z czołowych klubów ekstraklasy. Majewski dał niezbędny spokój w środku pola i ogromną ilość przechwytów, a Alvarinho potrafił w pojedynkę wygrać mecz. Problem w tym, że ich przyszłość w Bydgoszczy stoi pod sporym znakiem zapytania, bo chętnych na ich usługi nie brakuje.

Piłkarze niepotrzebni: Stefan Denković, George Alaverdashvili, Jakub Smektała, Paweł Strąk

Piłkarzy niepotrzebnych nie ma zbyt wielu, gdyż obecny skład nie powinien mieć problemów z awansem. Oczywiste jest, że wielu graczy odejdzie, więc niektórzy gracze rezerwowi mają szansę wskoczyć do pierwszego składu. Wydaje się, że Denković i Alaverdashvili mogą być za słabi nawet na 1. ligę i lepiej postawić na młodych.

Ocena transferów:

Lato: Letnie transfery Zawiszy to kompromitacja Radosława Osucha jako menedżera. Tak się chwalił, jakich to graczy nie sprowadził za darmo, jednak większość przyjechała do Polski na wakacje, bez zapału i ambicji do gry. Na plus można zaliczyć jedynie Mikę, nie najgorzej spisali się Wagner i Sandomierski, reszta to kompletna pomyłka.

Zima: Tym razem właściciel Zawiszy ruszył na drugą stronę Europy i trzeba przyznać, że znalazł tam kilka perełek. Iwan Majewski, Luka Marić i Josip Barisić byli jednymi z lepszych zawodników ligi, a Jakub Świerczok wartościowym zmiennikiem. Fatalnym pomysłem było natomiast puszczenie za darmo Rafaela Porcellisa i Luisa Carlosa do Korony Kielce, czyli głównego rywala w walce o utrzymanie. To właśnie ten ostatni w ostatniej kolejce zdobył dwie decydujące bramki dla kielczan. Kto wie, może gdyby został, to Zawisza cieszyłby się z utrzymania. Warto jednak docenić kwotę, jaką udało się wynegocjować za Michała Masłowskiego, którego Legia odkupiła za 800 tysięcy euro.

Transferowe potrzeby na kolejny sezon: Trudno na dziś wyrokować cokolwiek odnośnie transferów, gdyż toczą się dyskusje między Radosławem Osuchem, a miastem odnośnie finansowania klubu. Sporej ilości graczy kończą się kontrakty i trudno oczekiwać, że zawodnicy pokroju Barisicia, Majewskiego, czy Maricia będą chcieli grać w 1. lidze, a Andre Micael już odszedł do Moreinense. Z pewnością drużynę czeka duże przemeblowanie, jak to zwykle w przypadku spadkowiczów bywa.

Piłkarze z urlopów wracają 22 czerwca, na chwilę obecną wciąż nie wiadomo, kto będzie głównym sponsorem klubu na przyszły sezon.

Obserwuj na Twitterze: @WojtekAdamczak


Polecamy