menu

Piorunująca druga połowa Wisły Płock. "Nafciarze" wygrali na wyjeździe z Sandecją

5 września 2015, 19:51 | Krzysztof Rosłoński

Wisła Płock wygrała wyjazdowe spotkanie z Sandecją Nowy Sącz 3:1. Do przerwy prowadzili gospodarze, ale trzy bramki zdobyte przez gości w drugiej odsłonie meczu sprawiły, że komplet punktów zabrała ze sobą drużyna Marcina Kaczmarka.


fot. Piotr de Bever

Już przed pierwszym gwizdkiem Pawła Pskita było wiadomo, że oba zespoły nie wystąpią w swoich optymalnych składach. Braki w obronie zespołu Sandecji zostały załatane przesunięciem do środka defensywy Mateusza Bartkowa i Grzegorza Barana, zaś w ataku po raz kolejny od pierwszej minuty zagrał Ctvrtnicek. W ekipie z Płocka Patryka Stępinskiego zastąpił Marko Radić. Reszta składu ekipy z Mazowsza nie uległa większym zmianom.

O pierwszej połowie należałoby powiedzieć, że należała ona do zawodników Roberta Kasperczyka, którzy już od pierwszych minut tworzyli masę ataków na połowie rywali, głownie poszukując drogi do bramki przez dośrodkowania z prawej strony Bartłomieja Dudzica. W 10. minucie gry blisko zdobycia gola z rzutu wolnego był Sebastian Szczepański, jednak jego strzał minimalnie minął bramkę strzeżoną przez Seweryna Kiełpina. 2 minuty później szczęścia szaleńczym rajdem przez niemal połowę boiska spróbował Dudzic, którego uderzenie zostało powstrzymane przez dobrze dysponowanego golkipera "Nafciarzy". Na kolejną dogodną okazję trzeba było czekać 6 minut, kiedy to piłkę z lewej strony dośrodkował Maciej Małkowski, a w polu karnym dopadł do niej Kamil Słaby, którego strzał głową przysporzył Kiełpinowi masę problemów. Po 240 sekundach swoją okazję miał sam Małkowski po świetnym zagraniu na dobieg od Sebastiana Szczepańskiego, jednak i tym razem górą był bramkarz gości.

Na pierwszą, naprawdę dogodną sytuację "Nafciarzy" należało czekać aż do 30. minuty, kiedy to strzałem z dalszej odległości bramce Kozioła zagroził Maksymilian Rogalski. 7 minut później to jednak Sandecja objęła prowadzenie, a to za sprawą dobrze rozegranej akcji między Kasprzakiem, Szczepańskim i Małkowskim, dośrodkowaniu tego ostatniego na głowę świetnie ustawionego Bartkowa i strzału na krótki słupek bramki Kiełpina. Przed zejściem do szatni swoją szansę miał Szczepański, jednak jego strzał zza pola karnego skończył się niepowodzeniem.

Druga połowa w zasadzie była przeciwieństwem tego, co widzieliśmy od pierwszej minuty, bowiem wraz z coraz mocniej padającym deszczem, do słowa częściej dochodzili goście. 6 minut po gwizdku, wznawiającym grę po przerwie mieliśmy już remis, a to za sprawą precyzyjnie wykonanego rzutu wolnego przez Cezarego Stefańczyka. Co więcej, ten sam zawodnik miał okazję na powtórkę po kilkudziesięciu sekundach, jednak tym razem futbolówka poszybowała niewiele ponad poprzeczką bramki Sądeczan. Z minuty na minutę, gra Sądeczan wyglądała coraz gorzej, czego efektem była sytuacja z 56. minuty, kiedy to Arkadiusz Reca minął kilku obrońców, wbiegł w pole karne i strzałem w krótki róg nie dał szans Koziołowi, dając swojej drużynie prowadzenie. Po kilku chwilach wyniku nie udało się powiększyć, mimo dobrego strzału głową Szymińskiego.

Na pierwszą okazję Sądeczan w tej części meczu trzeba było czekać ponad 15 minut, kiedy to za sprawą Dudzica i jego kolejnego rajdu w pole karne mogło być już 2:2. Od tej chwili mieliśmy do czynienia z walką wet za wet, opierającej się na rzutach wolnych dla gospodarzy i kontratakach Wisły. Swoje okazje mieli wtedy m.in. Mikołaj Lebedyński, oraz Michał Szeliga, w obu tych przypadkach zabrakło szczęścia by doprowadzić kibiców swoich drużyn do radości. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, a to za sprawą fatalnego błędu Szeligi w okolicach 25. metra, z którego skrzętnie skorzystał Reca, wbiegając niemal w pole karne i lobem pokonując Kozioła notując swojego drugiego gola w meczu i ustalając końcowy wynik. Dzięki zwycięstwu, ekipa z Płocka awansowała na 3. miejsce w ligowej tabeli, zaś Sądeczanie muszą liczyć na powrót podstawowych obrońców oraz formy w pojedynku z katowickim GKS-em przy ulicy Bukowej.


Polecamy