menu

O dwóch takich co mieli zostać mistrzami Anglii

24 stycznia 2017, 14:31 | Bolesław Groszek

Jose Mourinho i Josep Guardiola mieli nie mieć sobie równych w Anglii, ale Premier League zweryfikowała ich plany. Walczą jeszcze o tytuł, czy może tylko o Ligę Mistrzów?


fot. Matt West / BPI Back Page Images/East News

To nie tak miało wyglądać. Kiedy przed nowym sezonem Premier League na ławkach trenerskich Manchesteru United i City zasiedli odpowiednio Jose Mourinho i Josep Guardiola, wydawało się, że kibiców czeka bezpośrednia walka obu Panów o tytuł mistrzowski, na miarę tej, jaką menadżerowie toczyli kiedyś w Hiszpanii. Rzeczywistość okazała się jednak bezlitosna, a drużyny, które w wakacje łącznie wydały na transfery prawie 400 mln funtów, obecnie zajmują miejsca w tabeli (5. i 6.), które nie gwarantują im nawet udziału w Lidze Mistrzów. Czy walka Guardioli z Mourinho, którą kiedyś definiował najbardziej prestiżowy pojedynek świata - Gran Derbi, przerodzi się w walkę o udział w Lidze Europy?

- Nic w tym sezonie nie wygramy, nie osiągniemy niczego znaczącego, to po prostu niemożliwe - wypalił Pep Guardiola na konferencji po meczu z Tottenhamem. O tak rozpaczliwym wyznaniu decydowały negatywne emocje, które towarzyszyły Hiszpanowi, bo jego zespół prowadził dwoma golami, ale nie potrafił zdobyć trzech punktów. Znów zmorą The Citizens były błędy w obronie i niewykorzystane sytuacje.

- Stworzyliśmy sobie mnóstwo akcji podbramkowych, jak zwykle zresztą, i nie dostaliśmy niczego w zamian - mówił Guardiola w sobotę.

W podobnym tonie wypowiadał się po blamażu 0:4 z Evertonem i przegranej 0:1 z Liverpoolem. Ale czy Hiszpan ma na co narzekać? Gazeta „Daily Mail” wyliczyła, że w najkorzystniejszych sytuacjach - „setkach” (big chances), The Blues mają skuteczność na poziomie 56,82 proc. Są tym samym lepsi od lidera Chelsea (50 proc.), Tottenhamu (55 proc.) i Manchesteru United, który nota bene jest pod tym względem najgorszy w całej lidze (32,43 proc).

Pomyłek w obronie i słabych interwencji Claudio Bravo nie bronią natomiast już żadne statystyki. Ale czy to wina piłkarzy? Media na Wyspach zarzucają Guardioli zbyt dużą rotację w składzie i wystawianie zawodników na nienaturalnych dla nich pozycjach. Pablo Zabaleta nie ma umiejętności takich jak Philipp Lahm, a Pep na siłę szuka dla Argentyńczyka nowego miejsca na boisku, tak jak robił z Niemcem w Bayernie Monachium. - Nie będziemy jednak zmieniać stylu gry - odpowiada krytykom trener Manchesteru.

Nie tak ten sezon miał też wyglądać w czerwonej części miasta, gdzie po transferach Paula Pogby i Zlatana Ibrahimovicia oraz zatrudnieniu na stanowisku menadżera Jose Mourinho, liczono, że na Old Trafford znów powróci tytuł mistrzowski. Po słabym początku sezonu machina Portugalczyka wyraźnie się rozpędziła, jednak zadyszka i słabe występy w meczu z Liverpoolem i Stoke sznów rozpoczęły dyskusje nad szansami Czerwonych Diabłów w tym sezonie.

Portugalczyk również musi pochylić się nad skutecznością swojego zespołu, ale też zaszczepić swoim piłkarzom więcej polotu i pasji. Na razie w poszukiwaniu wyników, Mou wymienił wszystkich chłopców do podawania piłek na Old Trafford.

Być może znów ważną rolę w nowym planie odegra Wayne Rooney, choć coraz częściej nie jest pierwszym wyborem trenera. W sobotnim meczu Wazza na stałe zapisał się jednak w historii klubu, bo zdobył 250 bramkę w czerwonej koszulce i wyprzedził najlepszego strzelca United Sir Bobby’ego Charltona. Rooney może nie daje już zespołowi tak dużo walorów piłkarskich, ale należy podkreślić jego doświadczenie i zaangażowanie. Gdy w weekend pokonał bramkarza Stoke, to zamiast świętować swój ogromny sukces, pobiegł, by zabrać piłkę bramkarzowi, i walczyć o zwycięskiego gola. Takiego oddania brakuje teraz najbardziej w United, naszpikowanym gwiazdami.

Sezon trwa więc obaj trenerzy mają szansę na mistrzostwo, ale równie dobrze mogą skończyć z niczym. Czy przed sezonem ktoś by pomyślał, że Mourinho lub Gaurdiola będą drżeć o posady?


Polecamy