menu

Niewykorzystany rzut karny zemścił się na GieKSie. Polonia urwała punkt faworytowi

28 kwietnia 2013, 14:23 | psz, Tomasz Kuczyński / Dziennik Zachodni

Gra w przewadze i rzut karny podyktowany przy prowadzeniu 1:0, okazały się niewystarczające dla GKS-u Katowice, by wygrać dzisiejszy mecz. Polonia Bytom wyrwała punkt po fantastycznym strzale z rzutu wolnego w końcówce.

Mateusz Mika obronił rzut karny
Mateusz Mika obronił rzut karny
fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse

Małe niedzielne derby Śląska nie były wielkim widowiskiem, ale kibicom, którzy zdecydowali się spędzić niedzielne południe na rozsypującym się stadionie w Bytomiu, na pociechę pozostała dawka emocji w ostatnich minutach spotkania. Polonia, która jedną nogą jest już w drugiej lidze, dzięki wielkiej ambicji przytarła nosa pewnym siebie katowiczanom, ale remis z pewnością pozostawił u niej niedosyt. Gospodarze byli bowiem zespołem lepszym, a w dodatku arbiter nie podyktował dla nich oczywistego rzutu karnego. Nie zawahał się natomiast po drugiej stronie boiska, ale najlepszy strzelec GieKSy, Przemysław Pitry, przegrał pojedynek nerwów z Mateuszem Miką.

- To był chyba kluczowy moment meczu - zastanawiał się później Grzegorz Goncerz.

I miał rację, bo zdarzenie miało miejsce w 86 minucie, przy prowadzeniu gości, które zawdzięczali Adrianowi Napierale, i w momencie, gdy poloniści grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Kamila Białkowskiego. Co więcej, główka Napierały była w ogóle pierwszym strzałem gości w tym spotkaniu.

- Wierzyłem, że nie jest jeszcze po wszystkim, bo graliśmy dobrze i nie zasługiwaliśmy na kolejną porażkę - opowiadał Bartosz Nowak. To właśnie on został bohaterem spotkania, gdy w 89 minucie kapitalnym strzałem z 25 metrów pokonał bramkarza Łukasza Budziłka.

Nowak mógł zresztą całkowicie pogrążyć GieKSę, ale w doliczonym czasie nie wykorzystał sytuacji sam na sam z jej golkiperem.
Jeden punkt niewiele zmienił w sytuacji Polonii, ale na pewno pozwolił jej piłkarzom zejść z murawy z podniesionymi głowami. Katowiczanie natomiast usłyszeli w szatni sporo mocnych słów - na Olimpijskiej zaliczyli zdecydowanie najsłabszy występ w tej rundzie.

Przed spotkaniem pojawiły się obawy, że był to ostatni występ bytomian w tym sezonie: klub stracił przecież licencję ze względu na zaległości finansowe wobec swoich byłych zawodników. Obecni działacze uspokajają jednak, że po pierwsze czynią starania, by licencja została odwieszona, a po drugie procedury odwoławcze potrwają dość długo, być może uda się je przeciągnąć nawet do zakończenia obecnych rozgrywek. A wtedy prawdopodobnie i tak trzeba będzie całą procedurę rozpocząć od nowa, tyle, że już według drugoligowych wymogów.
- Spodziewaliśmy się, że nie będzie łatwo, ale jednak straty punktów nie braliśmy pod uwagę - przyznawali w rozmowach pod szatnią piłkarze gości.

I chyba w tym złudnym przekonaniu o własnej wyższości trzeba upatrywać głównej przyczyny niedzielnej niespodzianki.

W 87. minucie Przemysław Pitry (GKS Katowice) nie wykorzystał rzutu karnego (bramkarz obronił).

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy