menu

O jeden baner za daleko [KOMENTARZ]

27 września 2014, 12:59 | Damian Wiśniewski

Kibicom Manchesteru United ewidentnie spodobał się pomysł z wynajmowaniem samolotu i prezentowaniem banerów w trakcie spotkań. Po tych, skierowanych w kierunku Davida Moyesa oraz Stevena Gerrarda, postanowili oni zaprezentować takowy w trakcie spotkani Realu Madryt z Villareal.

Najpierw „Moyes Out”, a następnie „United 20 – Gerrard 0”. Oba te banery, obie te akcje uważałem za żałosne, jednak teraz część kibiców Manchesteru United weszła na wyższy poziom… No właśnie, czego? Zidicocenia? Nie, tym razem chodzi jednak przede wszystkim o naiwność, bo fani Czerwonych Diabłów chcą namówić do powrotu do ich drużyny Portugalczyka, Cristiano Ronaldo. „Come Home Ronaldo” ma głosić baner, który przeleci w sobotę nad Estadio El Madrigal.

Zastanawiam się, co myśleli kibice ekipy z Old Trafford, kiedy wpadali na ten pomysł. Że Ronaldo patrząc w niebo podczas spotkania z Villareal wzruszy się, zwoła konferencję prasową i oświadczy, że wraz z zakończeniem sezonu wróci na stare śmieci i zamieni słoneczną Hiszpanię na deszczową Anglię? Że odłoży na bok swoje historie o tym, jak zawsze marzył o tym, aby grać w koszulce Realu?

Baner o tytule „Moyes Out” w momencie, w którym szkocki trener potrzebował trochę wsparcia był nie tyle śmieszny, co żałosny, choć pewnie fani innych klubów mieli z tego niezły ubaw. Zespół wspiera się od początku sezonu do samego jego końca, a kibice z czerwonej części Manchesteru, którzy w trakcie ery sir Alexa Fergusona byli mocno rozpieszczani, najwyraźniej o tym zapomnieli. Napisu skierowanego do Stevena Gerrarda nie ma nawet chyba sensu komentować.

Trzy tysiące funtów ma kosztować wynajęcie samolotu i zaprezentowanie za jego pomocą baneru, czyli około 15 tysięcy złotych za wygłoszenie hasła, które i tak nie będzie miało żadnej mocy sprawczej. Nie mnie zaglądać do kibicowskich portfeli, ale myślę, że te pieniądze można by wydać na milion lepszych i bardziej pożytecznych sposobów, na przykład na jeden weekend w porządnym klubie.

Co Ronaldo powie po meczu? Że: bardzo mu miło, że zawsze będzie miał w sercu Manchester United, bla bla bla. A co zrobi potem? Zagra kolejnych kilka sezonów na Santiago Bernabeu. Takie akcje nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość, CR7 nie podejmie decyzji o powrocie do Teatru Marzeń dlatego, bo kibice przypominają mu, że wciąż go kochają. W Madrycie też go kochają.

I tu nie chodzi wcale o pieniądze, nie o to, że Ronaldo miałby w Realu zarabiać jakoś specjalnie dużo więcej. Ostatnie ruchy włodarzy Manchesteru na rynku transferowym pokazały, że ich też stać na wydawania ogromnych sum pieniędzy na kupno piłkarzy i płacenie im tygodniówek. Portugalczyk zwyczajnie dobrze się czuje w Hiszpanii i choć nie przekłada się to na taką ilość zdobytych trofeów, jak wtedy, gdy grał w czerwonej koszulce z diabłem na piersi, to raczej nie ma powodów, aby wracać do tego, co było.

Jeśli nawet Ronaldo zdecydował się jednak w przyszłym letnim okienku transferowym na powrót do najbardziej utytułowanego angielskiego klubu, to udział kibiców od baneru byłby w tym minimalny. Jeżeli kocha on zespół z Manchesteru i chce do niego wrócić, to żadne kibicowskie hasła nie mają większego znaczenia, bo i tak by to zrobił. Zresztą, prawda jest taka, że gdyby naprawdę kochał United, to pięć lat temu by ich nie opuścił.

Część kibiców Manchesteru United upodobała sobie robienie banerów i straciła w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Transparenty na stadionie, czy nawet ten zegar, który liczył czas od ostatniego zdobytego przez Manchester City trofeum (oczywiście teraz ten zegar nie ma prawa bytu), to wszystko jest jednak odbierane inaczej. Wynajmowanie samolotu i banery na meczu innej ligi są już sporą przesadą.


Polecamy