menu

Martin Konczkowski: Kibice mają prawo czuć frustrację

22 września 2017, 20:27 | Wojciech Grzegorzyca

- Przegraliśmy trzeci mecz z rzędu, a nasza gra nie napawa optymizmem, dlatego kibice mają prawo czuć frustrację - powiedział po przegranym meczu z Arką Gdynia zawodnik Piasta Gliwice, Martin Konczkowski.


fot. Polska Press

Piast Gliwice przegrał z Arką Gdynia w meczu 10. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Piłkarze obu zespołów nie stworzyli dziś wielkiego widowiska, ale to goście z Gdyni zdobyli bramkę i wywieźli z Gliwic komplet punktów. - W dzisiejszym meczu nie było zbyt wielu sytuacji bramkowych. Wystarczyła chwila nieuwagi i straciliśmy gola. Później Arka się cofnęła, a nam brakowało konkretów pod bramką przeciwnika. Poruszaliśmy się za wolno, w naszej grze było za mało ruchu i nie stworzyliśmy sobie żadnej okazji - powiedział po spotkaniu zawodnik Piasta Gliwice, Martin Konczkowski.

Na ławce trenerskiej gliwickiego zespołu zadebiutował dziś Waldemar Fornalik, który w środę został zaprezentowany jako następca Dariusza Wdowczyka. - Trener do tej pory miał tylko dwa treningi, więc nie możemy wymagać tego, że nasza gra diametralnie się zmieni, bo do tego potrzeba czasu. Myślę, że bardziej potrzebna była wola walki i walka o każdą piłkę, wtedy mecz potoczyłby się inaczej - ocenił obrońca.

Gra gliwiczan spotkała się z ostrą reakcją kibiców, którzy przez ostatnie dziesięć minut spotkania głośno wyrażali swoją opinię na temat obecnej sytuacji swojego klubu. - Przegraliśmy trzeci mecz z rzędu, a nasza gra nie napawa optymizmem, dlatego kibice mają prawo czuć frustrację. We wtorek zagramy spotkanie pucharowe, a potem czeka nas najważniejszy mecz sezonu - tłumaczył 23-latek.

W najbliższy wtorek zespół z Gliwic zagra w Pucharze Polski mecz z Chrobrym Głogów, natomiast w niedzielę 1 października podopiecznych Waldemara Fornalika czeka bardzo ważny dla kibiców mecz derbowy z Górnikiem Zabrze. - W Zabrzu czeka nas bardzo trudny mecz. Przed nami jeszcze jednak mecz pucharowy. Dopiero po nim będziemy myśleć o Górniku - zakończył Konczkowski.


Polecamy