menu

Łukasz Fabiański: Mam nadzieję, że to tylko początek czegoś fajnego [WIDEO]

12 października 2015, 08:36 | Tomasz Biliński/Polska The Times, Agencja TVN/x-news

- Mam nadzieję, że to tylko początek czegoś fajnego - powiedział Łukasz Fabiański po awansie polskiej kadry do Euro 2016. "Biało-czerwoni" udział w tej imprezie zapewnili sobie w wygranym 2:1 meczu z Irlandią. - Podczas tego spotkania wyszła świadomość zespołu, charakter i dojrzałość - dodał polski bramkarz.

x-news
x-news
fot. x-news

Łukasz Fabiański eliminacje zaczął na ławce rezerwowych. W bramce reprezentacji stanął dopiero w marcowym starciu z Irlandią w Dublinie. Wpływ na to miała świetna forma w Swansea, a także fakt, że Wojciech Szczęsny siedział wtedy na ławce rezerwowych Arsenalu. W kadrze jest jeszcze Artur Boruc, ale jego Bournemouth grało wtedy na zapleczu Premier League. Od tamtego czasu zagrał w sześciu eliminacyjnych spotkaniach. Po żadnym nie można było mieć do niego pretensji. Jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to Adam Nawałka nie będzie musiał zaprzątać sobie głowy obsadą bramki podczas Euro 2016.

- Nie będę wybiegał aż tak w przyszłość. W sporcie, jak w życiu, każdy kolejny dzień to weryfikacja. Poczekajmy. O tym, co będzie we Francji też nie ma sensu mówić. Ocena teraz byłaby nieadekwatna. Jestem w minieuforii, więc nie chciałbym przesadzić, ani też negować naszych umiejętności. Mamy w drużynie piłkarzy, którzy trochę już w piłce doświadczyli, więc nie pozwolą, żeby wkradło się samozadowolenie. Na pewno jeśli pozostaniemy głodni, to powinniśmy dać kibicom jeszcze więcej radości. Potencjał mamy - ocenił 30-letni bramkarz, który przyznał, że najtrudniejszym meczem eliminacji był ten z Irlandią w Warszawie.

- Szczególnie pod względem mentalnym. Wiedzieliśmy przecież, że może się zdarzyć tak, że będziemy musieli grać w barażach. Choć ja podszedłem do tego meczu jak do każdego. Bez zbędnego napinania się. Odciąłem się od medialnej otoczki, bo mi to niepotrzebne. Udało mi się to - stwierdził Fabiański.

Bramkarz Swansea przez całe spotkanie był pewnym punktem drużyny. Nie zmieniło się to nawet po straconym golu z karnego, który mało brakowało, a by obronił. - Nad rzutem karnym nie ma się co rozwodzić. Bramkarz może obronić, rywal może przestrzelić. Trzeba szybko o nim zapomnieć i grać swoje. Moja dobra gra na przedpolu? Wiedziałem, że Irlandczycy będą często dośrodkowywać i niemal wręcz walczyć w powietrzu. Po prostu miałem dobry timing, jak w koszykówce - z uśmiechem podsumował fan NBA.

Polska The Times


Polecamy