menu

Marian Kmita nie tylko o sporcie: Piłkarskie "Imagine"

13 maja 2019, 13:37 | Marian Kmita

Co tu gadać, jak mawia Tomek Smokowski - „Piłka nożna - spać nie można.” Rzeczywiście, i w przenośni, i dosłownie - po niebywałych emocjach ostatniego tygodnia w Champions League trudno zmrużyć oko. Takimi meczami, jak pófinały LM, futbol bije pozostałe dyscypliny sportu na głowę, odjeżdżając rywalom skalą popularności.

Final pucharu polski jagiellonia bialystok - lechia gdansk pge narodowy

n/z

fot.krystian dobuszynski/polska press
Final pucharu polski jagiellonia bialystok - lechia gdansk pge narodowy n/z fot.krystian dobuszynski/polska press
fot. Dobuszynski

I kiedy w Liverpoolu, po kolejnym odśpiewaniu „You’ll Never Walk Alone”, ze stadionowych głośników popłynęło „Imagine” Johna Lennona zrozumiałem, że w tym przesłaniu jest coś mistycznego. Zrozumiałem, że nieśmiertelna w swojej treści „Pieśń Stulecia”, może być wskazówką, że najkrótszą drogą do pojednania ludzi w tym najbardziej skomplikowanym ze światów, jest właśnie… futbol.

Kilka tygodni temu miałem przyjemność oglądać na nowiutkim stadionie Tottenhamu ćwierćfinałowy mecz Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Obiekt to cacko godne XXI wieku, wybudowane za bagatela ponad 1 mld funtów, ale efekt jest pozytywnie porażający. Oglądanie meczu w towarzystwie grubo ponad 60 tysięcy angielskich kibiców to przyjemność i tu słowa „Imagine” pasują jak ulał do stadionowej atmosfery. Dawno też tyle razy nie wstawałem i siadałem pod czas meczu, bo w Anglii, każdy udany wślizg, czy celny wyrzut z autu to już jest powód do szału na trybunach. Żadnej racy, żadnych obraźliwych okrzyków. Na trybunach, na melodię „When The Saints Go Marchin’In” królował jeden z hymnów Tottenhamu, ale niczego złego pod adresem MC nie usłyszałem. Prawdziwe, demokratyczne piłkarskie święto z powszechnym poczuciem radości i - co ważne - bezpieczeństwa.

Po kilku tygodniach usiadłem na trybunie Stadionu Narodowego , aby oglądać finałowy mecz Pucharu Polski. Piłka nożna w Anglii i w Polsce, to jak wiadomo - dwie różne dyscypliny sportu. Dlatego nie ma co się zżymać nad poziomem sportowym widowiska. Żal jednak, że na tym stadionie, jednym z piękniejszych w Europie, nie możemy się doczekać powszechnego poszanowania atmosfery wielkiego piłkarskiego święta. A takim, mecz finałowy Pucharu Polski bezsprzecznie był, jest i będzie. PZPN uczynił wiele, aby oprawa widowiska była godna nowoczesnego związku sportowego, w państwie aspirującym do tego samego przymiotnika w gronie członków UE. Niestety, wśród kibiców Lechii i Jagiellonii znowu, tak jak rok temu wśród kibiców Arki i Legii, było sporo regularnych bandytów. Festiwal odpalonych rac groził pożarem, nieszczęście było blisko. O przyśpiewkach nie wspomnę. Słowem ani miło, ani bezpiecznie, chociaż niewiele trzeba, aby się choć w tej materii, do Anglii zbliżyć. I śmiem twierdzić, że w roku stulecia PZPN jest to zadanie najważniejsze. Oczywiście, choćby nawet Prezes Zbyszek stanął na głowie, to taka akcja nie może się udać bez udziału Państwa. Rząd RP też powinien być tym żywotnie zainteresowany, bo to co się dzieje na trybunach polskich stadionów to zła wizytówka kraju. I jeśli na trybunie honorowej Narodowego widziałem - żywiołowo kibicujących Lechii - Donalda Tuska i Jacka Kurskiego, to dowód, że politycy też ten problem widzą i - mam nadzieję - rozumieją. Jakby co, to odsyłam do tekstu „Imagine”. Tam wszystko jest jasne.