menu

Lech dołączył. Największe kompromitacje polskich klubów w pucharach

13 lipca 2022, 09:48 | red

W zasadzie co roku przerabiamy ten sam schemat. Polskie drużyny obiecują walkę o fazę grupową europejskich pucharów, a wykładają się po pierwszych meczach, najczęściej przeciw rywalom egzotycznych lig. Tym razem do listy hańby dołączył Lech Poznań. Jako mistrz Polski przepadł już w I rundzie walki o Ligę Mistrzów. Mimo wygranej w pierwszym meczu, w rewanżu w Baku przegrał z Karabachem Agdam aż 1:5. Oto lista wstydu, czyli kompromitacji w pucharach z ostatnich lat.

W 2001 roku Pogoń zdobyła wicemistrzostwo Polski i wzięła udział w kwalifikacjach do Pucharu UEFA. Losowanie okazało się dla szczecinian niezwykle łaskawe - trafili na półamatorski Fylkir Reykjavik. I nawet, gdy w Islandii przegrali 1:2, nikt nie wyobrażał sobie, by Pogoń mogła nie awansować. W Szczecinie Fylkir zapewnił sobie awans strzelając wyrównującego gola (na 1:1) w doliczonym czasie gry, po zamieszaniu w polu karnym. - Pamiętam, że piłkarze Pogoni zostali wygwizdani - opowiada Grzegorz, który oglądał ten mecz na stadionie. - Zaczęliśmy skandować "Fylkir!", czym wprawiliśmy w zdumienie piłkarzy z Islandii. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/vzp5Km6hmQo" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe> <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/J1iEW77JLgY" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. screen YouTube
Puchar Intertoto, I runda, czerwiec 2003. Polonia Warszawa trafia na debiutujący w europejskich pucharach Toboł Kostanaj z Kazachstanu. Totalnie zlekceważeni przez polonistów rywale zabawili się przy Konwiktorskiej, wygrywając 3:0. W rewanżu poloniści prowadzili, a pod koniec meczu grali z przewagą jednego zawodnika. I tak przegrali 1:2. Ten sam zespół rok wcześniej potrafił pokonać 2:0 FC Porto z Jose Mourinho na ławce (co prawda pierwszy mecz przegrali 0:6 i stawką rewanżu był tylko honor, ale w tamtej edycji Pucharu UEFA poloniści byli jedynymi pogromcami Porto). Meczem z Kazachami skompromitowali jednak polski futbol.
fot. wojciech gadomski / polskapresse
Puchar UEFA, runda wstępna, sierpień 2003. Na wieść o wylosowaniu macedońskiej Cementarnicy Skopje kibice GKS Katowice pośmiali się pod nosem z nazwy rywala i już zastanawiali się, gdzie los rzuci ich na mecz kolejnej rundy. Bezbramkowy remis na wyjeździe przyjęto jak wypadek przy pracy. W Katowicach piłkarze Cementarnicy okazali się jednak grabarzami marzeń GieKSy o podoju Europy. Wynik 1:1 dał awans gościom. - Zastrzelcie mnie, jeśli macie pistolet. Taki wstyd... - powiedział po meczu dziennikarzom Marcin Bojarski. Trener Edward Lorens na konferencji prasowej dostał od kibica walizkę. Żeby miał się w co spakować.
fot. Fot. Marzena Bugala / Polskapresse
Dominująca przez lata w ekstraklasie Wisła przysporzyła polskim kibicom więcej zmartwień i siwych włosów niż jakikolwiek inny klub. Zamiast upragnionej przez prezesa Cupiała Ligi Mistrzów były kompromitacje. W 2003 r. po dwóch bezbramkowych remisach odpadli na karne z Valerengą Oslo (II runda Pucharu UEFA). Rok później kibice przeżyli kolejne rozczarowanie. Wyniki 4:3 i 1:2 z Dinamem Tbilisi dały awans do II rundy Pucharu UEFA Gruzinom. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/BV_AAW0a_RU" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. screen YouTube
Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2006. Trzecia drużyna mołdawskiej ekstraklasy FC Tiraspol nie miała sprawić Lechowi Poznań najmniejszych kłopotów. Przynajmniej w teorii. Szybko okazało się, że zespół debiutującego wówczas na ławce Kolejorza Franciszka Smudy kompletnie nie radzi sobie z deprecjonowanym rywalem. Po porażce 0:1 na wyjeździe kibice liczyli, że pierwszy oficjalny mecz na nowym stadionie ich ulubieńcy okraszą efektownym zwycięstwem. 14 tys. widzów wróciło do domów w marnym nastroju. Cieszyli się piłkarze z Tiraspolu, którzy wygrali 3:1. Tamten dwumecz doskonale powinien pamiętać kapitan Lecha Rafał Murawski, który wystąpił w obu spotkaniach. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/EoaO_nXuDtY" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. screen YouTube
Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2007. Pierwszy mecz Jana Urbana w roli trenera Legii. Rywal, Vetra Wilno, uważany za słabeusza. Może słusznie, ale na własnym stadionie do przerwy prowadzą 2:0, a Legia gra fatalnie. Szansę na poprawę w drugiej połowie zabierają piłkarzom pseudokibice, którzy wywołują burdy na trybunach i murawie. Mecz kończy się walkowerem, a warszawianie zostają wyrzuceni z pucharów. - Przyznaję, zagraliśmy słabo. Jestem jednak przekonany, że gdybyśmy mogli wtedy dokończyć mecz, awans byłby nasz - twierdził po latach Urban, który w ubiegłym roku znów został szkoleniowcem Legii. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/82rOVjaYXwg" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. screen YouTube
Wisła Kraków miała wszystko, by skutecznie powalczyć o awans do Ligi Mistrzów. Przede wszystkim piłkarze Macieja Skorży nie mogli już (jak choćby przed rokiem) trafić na zespoły pokroju Barcelony, bo zmieniły się zasady eliminacji. Gdy wylosowali estońską Levadię Tallin, w Krakowie myślano już o kolejnych rundach, a trener formę zespołu przygotował, ale na następne tygodnie, czyli na mecze decydujące o awansie do fazy grupowej LM. Takie podejście zgubiło mistrzów Polski, bo brak formy widać było już w pierwszym meczu, rozgrywanym w Sosnowcu, który zakończył się remisem 1:1. Na rewanż do Tallina prywatnym samolotem wybrał się właściciel Wisły Bogusław Cupiał i z poziomu trybun musiał oglądać porażkę swoich piłkarzy 0:1. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/6W11itqmXw0" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Wojciech Matusik / Polskapresse
2:4 w dwumeczu z Karabachem Agdam to kolejny "popis" Białej Gwiazdy. Powrót Henryka Kasperczaka do Krakowa w 2010 r. miał być początkiem nowej ery w historii klubu. Po meczach z Azerami czar prysł, a Kasperczak podał się do dymisji. Zaczęło się od porażki 0:1 na wyjeździe w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europy, kiedy to odżyły wspomnienia o Levadii. Rewanż był ostateczną kompromitacją, której nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści. Wisła w siedem minut straciła trzy gole i już po półgodzinie gry potrzebowała pięciu bramek, by awansować do kolejnej rundy. Ostatecznie gospodarze przegrali 2:3 i zostali pierwszym polskim zespołem w historii, który odpadł z europejskich pucharów w starciu z drużyną z Azerbejdżanu. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/AORmPOo8Qto" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. wojciech matusik / polskapresse gazeta krakowska
Jagiellonia Białystok była rewelacją ekstraklasy w sezonie 2010/2011. Pod wodzą Michała Probierza Jaga grała bardzo przyzwoicie i gdy w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Europy trafiła na Irtysz Pawłodar z Kazachstanu, była zdecydowanym faworytem dwumeczu. Po pierwszym spotkaniu w Białymstoku wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Gospodarze wygrali 1:0 po golu Tomasza Frankowskiego, a rewanż miał być tylko dopełnieniem formalności. Białostoczanie czuli się na tyle pewnie, że najlepszy strzelec drużyny - Frankowski - zaczął mecz na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się jednak już na początku drugiej połowy, by ratować zespół, który po pierwszych 45 minutach przegrywał 0:2. Jagiellonia miała swoje sytuacje, ale Kazachowie zdołali dowieźć wynik do końca meczu i wyrzucili białostoczan za burtę LE. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/bAH7KqJa9tY" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. screen YouTube
"Litewski chamie klęknij przed polskim panem" - taki transparent wisiał na stadionie Lecha Poznań podczas rewanżowego meczu III rundy eliminacji LE. Adresatem tego idiotycznego hasła byli piłkarze Żalgirisu Wilno, którzy u siebie wygrali z Kolejorzem 1:0. W rewanżu po porażce 1:2 to Lech musiał klęknąć i uznać wyższość rywali z Wilna. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Wv6m0D1JltM" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Polska Press
- Islandczycy w pierwszym meczu się wybronili, w drugim już się nie wybronią. Po prostu wyjdziemy i zrobimy swoje - zapowiadał przed meczem trener Lecha Mariusz Rumak. Skończyło się taką samą kompromitacją jak przed rokiem. Lech przegrał na wyjeździe 0:1, a u sibie tylko bezbramkowo zremisował. Tym samym Kolejorz odpadł z Ligi Europy z islandzkimi amatorami. Znowu najedliśmy się wstydu. - Mamy wyjść na boisko i wygrać. Jesteśmy w ciężkim momencie, ale właśnie w takiej sytuacji musimy pokazać charakter - mówił Łukasz Trałka. Niestety charakter pokazali tylko goście. Oni walczyli, gryźli trawę, nie było dla nich straconych piłek. Lech tak jak w poprzednich meczach miał inicjatywę, był częściej w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/iBBtC_cy280" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Maciej Urbanowski
Bardzo szybko skończyła się pucharowa przygoda Cracovii. „Pasy” nie dały swoim kibicom nawet chwili do radości. To był sam początek eliminacji, ale krakowianie już odczuli siłę Europy, przegrywając z rywalem z Macedonii (0:2). „Pasy” zagrały na bardzo ładnym stadionie dla 35 tys. widzów, ale wypełnionym zaledwie w kilkunastu procentach. W rewanżu nie było wcale lepiej, bo Cracovia poległa u siebie 1:2. - To dla nas bolesna lekcja, ale zawodnikom nie mam nic do zarzucenia - mówił po odpadnięciu trener Jacek Zieliński. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Cx2hbkTAaug" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. internet
Miała być bitwa o dobrą zaliczkę przed rewanżem i zrealizowanie planu minimum - awansu do fazy grupowej Ligi Europy. W domowym meczu Legii z Sheriffem Tyraspol nie było jednak widać wielkiej różnicy pomiędzy zespołem, który w poprzednim sezonie grał w fazie grupowej Champions League (i wyprzedził w niej Sporting Lizbona) a mistrzem Mołdawii. Legionistom bardzo długo brakowało pomysłu na skruszenie defensywnego muru rywali. W końcu bramkę zdobył Hamalainen, ale w końcówce po rzucie rożnym goście wyrównali. W rewanżu drużyna Jacka Magiery jedynie zremisowała 0:0. - Nazywamy się Legia, ale słabo gramy w piłkę. Uważam, że w dwumeczu byliśmy drużyną gorszą, jeżeli chodzi o obraz gry. Tu nie pomoże nawet trener z najwyższej półki - mówił Jacek Kazimierski, były bramkarz Legii. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Y3_Gn23mHAk" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Bartek Syta / Polska Press
Historia najnowsza. Wzmocniona przed eliminacjami Legia Warszawa miała spacerkiem przejść Spartak Trnawa w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Nic z tych rzeczy. Mistrz Słowacji, którego barwy reprezentuje spora grupa zawodników, którzy nie sprawdzili się w Ekstraklasie, ośmieszył Wojskowych w Warszawie (wygrana 2:0), a w rewanżu obronił okazałą zaliczkę. W dwumeczu kompletnie pogubił się opiekun Legii, Dean Klafurić, który uparcie narzucał system gry z trójką obrońców. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/lTBc6jeYEgY" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Bartek Syta
Wynik meczu przy Łazienkowskiej najlepiej byłoby przemilczeć. Podobnie jak całe spotkanie. Legia przegrała na własnym boisku z mistrzem Luksemburga 1:2 i pokazała, że kryzys w klubie nie jest wymysłem dziennikarzy i kibiców. Po porażce ze Słowakami w poprzedniej rundzie wydawało się, że niżej mistrz Polski upaść nie może. Granica żenady została jednak po raz kolejny przekroczona. Rewanż, już z Ricardo Sa Pinto na ławce, zakończył się remisem 2:2 i Legia odpadła z europejskich pucharów. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/cY_FV2DkpL0" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Bartek Syta
Mistrz Polski nie dał rady w 1. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów i na swoje (nie)szczęście dostał kolejną szansę w pucharach, ale w 2. rundzie eliminacji Ligi Europy. Pogromcą Piasta okazał się klub założony 5 lat temu, gdzie występuje wielu znajomych z Ekstraklasy, na czele z Denissem Rakelsem, Kamilem Bilińskim, czy Aleksejsem Visnakovsem. Gliwiczanie w pierwszym meczu już witali się z gąską - prowadzili 3:1, ale stracili kolejnego gola po kompromitującym samobóju. W rewanżu na Łotwie udało się objąć prowadzenie, ale murowanie bramki okazało się być zgubną taktyką. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/xn5tG2FGT5A" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
W zasadzie co roku przerabiamy ten sam schemat. Polskie drużyny obiecują walkę o fazę grupową europejskich pucharów, a wykładają się po pierwszych meczach, najczęściej przeciw rywalom egzotycznych lig. Tym razem do listy hańby dołączył Lech Poznań. Jako mistrz Polski przepadł już w I rundzie walki o Ligę Mistrzów. Mimo wygranej w pierwszym meczu, w rewanżu w Baku przegrał z Karabachem Agdam aż 1:5. Oto lista wstydu, czyli kompromitacji w pucharach z ostatnich lat.
fot. Adam Jastrzebowski
Decydująca runda o wejście do fazy grupowej Ligi Europy, mistrz Polski gra u siebie, nie musi jechać na rewanż, bo z powodu pandemii został skasowany. I co? Łomot! Azerski zespół przyjechał jak po swoje. Wszystkie gole strzelił wprawdzie po przerwie, ale przynajmniej na nie zasłużył. Legia przy Łazienkowskiej nie miała nic do powiedzenia. A Karabach w grupie z Tottenhamem, Maccabi Tel Awiw i Sivassporem zdobył ledwie jeden punkt... <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/41wCTsxaPhw" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Adam Jankowski
Walka o Ligę Mistrzów skończyła się nim na dobre zaczęła. Mistrz Polski odpadł już w I rundzie, po dwumeczu z mistrzem Azerbejdżanu... Pierwszy mecz, szczęśliwie wygrany 1:0, pokazał, jak wiele różni te zespoły. W kulturze gry i intensywności to jest niestety przepaść. Oczywiście obóz Lecha może zwalić winę na bramkarza (Artur Rudko) i sędziów, ale to niewiele zmieni. Porażka i odpadnięcie 12 lipca (najszybciej z polskich drużyn w historii) to fakty. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/TrLUcw8wGq4" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
fot. Adam Jastrzebowski
1 / 19

Największe kompromitacje polskich klubów w europejskich pucharach

Wstępne rundy eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy to zwykle spotkania z niewiele znaczącymi, egzotycznymi rywalami. Jednak ci, którzy chcą w ciemno stawiać na awans Legii, Jagiellonii, Lecha i Górnika, powinni się zastanowić dwa razy. Czas, by przypomnieć największe kompromitacje polskich klubów w europejskich pucharach w XXI wieku.

Fylkir Reykjavik 2001/2002

W 2001 roku Pogoń zdobyła wicemistrzostwo Polski i wzięła udział w kwalifikacjach do Pucharu UEFA. Losowanie okazało się dla szczecinian niezwykle łaskawe - trafili na półamatorski Fylkir Reykjavik. I nawet, gdy w Islandii przegrali 1:2, nikt nie wyobrażał sobie, by Pogoń mogła nie awansować. W Szczecinie Fylkir zapewnił sobie awans strzelając wyrównującego gola (na 1:1) w doliczonym czasie gry, po zamieszaniu w polu karnym.

- Pamiętam, że piłkarze Pogoni zostali wygwizdani - opowiada Grzegorz, który oglądał ten mecz na stadionie. - Zaczęliśmy skandować "Fylkir!", czym wprawiliśmy w zdumienie piłkarzy z Islandii.

Toboł Kostanaj 2003/2004

Puchar Intertoto, I runda, czerwiec 2003. Polonia Warszawa trafia na debiutujący w europejskich pucharach Toboł Kostanaj z Kazachstanu. Totalnie zlekceważeni przez polonistów rywale zabawili się przy Konwiktorskiej, wygrywając 3:0. W rewanżu poloniści prowadzili, a pod koniec meczu grali z przewagą jednego zawodnika. I tak przegrali 1:2.

Ten sam zespół rok wcześniej potrafił pokonać 2:0 FC Porto z José Mourinho na ławce (co prawda pierwszy mecz przegrali 0:6 i stawką rewanżu był tylko honor, ale w tamtej edycji Pucharu UEFA poloniści byli jedynymi pogromcami Porto). Meczem z Kazachami skompromitowali jednak polski futbol.

Cementarnica Skopje 2003/2004

Puchar UEFA, runda wstępna, sierpień 2003. Na wieść o wylosowaniu macedońskiej Cementarnicy Skopje kibice GKS Katowice pośmiali się pod nosem z nazwy rywala i już zastanawiali się, gdzie los rzuci ich na mecz kolejnej rundy. Bezbramkowy remis na wyjeździe przyjęto jak wypadek przy pracy. W Katowicach piłkarze Cementarnicy okazali się jednak grabarzami marzeń GieKSy o podoju Europy. Wynik 1:1 dał awans gościom.

- Zastrzelcie mnie, jeśli macie pistolet. Taki wstyd... - powiedział po meczu dziennikarzom Marcin Bojarski. Trener Edward Lorens na konferencji prasowej dostał od kibica walizkę. Żeby miał się w co spakować.

Valerenga Oslo 2003/2004, Dinamo Tbilisi 2004/2005

Dominująca przez lata w ekstraklasie Wisła przysporzyła polskim kibicom więcej zmartwień i siwych włosów niż jakikolwiek inny klub. Zamiast upragnionej przez prezesa Cupiała Ligi Mistrzów były kompromitacje. W 2003 r. po dwóch bezbramkowych remisach odpadli na karne z Valerengą Oslo (II runda Pucharu UEFA). Rok później kibice przeżyli kolejne rozczarowanie. Wyniki 4:3 i 1:2 z Dinamem Tbilisi dały awans do II rundy Pucharu UEFA Gruzinom.

FC Tiraspol 2006/2007

Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2006. Trzecia drużyna mołdawskiej ekstraklasy FC Tiraspol nie miała sprawić Lechowi Poznań najmniejszych kłopotów. Przynajmniej w teorii. Szybko okazało się, że zespół debiutującego wówczas na ławce Kolejorza Franciszka Smudy kompletnie nie radzi sobie z deprecjonowanym rywalem. Po porażce 0:1 na wyjeździe kibice liczyli, że pierwszy oficjalny mecz na nowym stadionie ich ulubieńcy okraszą efektownym zwycięstwem. 14 tys. widzów wróciło do domów w marnym nastroju. Cieszyli się piłkarze z Tiraspolu, którzy wygrali 3:1. Tamten dwumecz doskonale powinien pamiętać kapitan Lecha Rafał Murawski, który wystąpił w obu spotkaniach.

Vetra Wilno 2007/2008

Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2007. Pierwszy mecz Jana Urbana w roli trenera Legii. Rywal, Vetra Wilno, uważany za słabeusza. Może słusznie, ale na własnym stadionie do przerwy prowadzą 2:0, a Legia gra fatalnie. Szansę na poprawę w drugiej połowie zabierają piłkarzom pseudokibice, którzy wywołują burdy na trybunach i murawie. Mecz kończy się walkowerem, a warszawianie zostają wyrzuceni z pucharów.

- Przyznaję, zagraliśmy słabo. Jestem jednak przekonany, że gdybyśmy mogli wtedy dokończyć mecz, awans byłby nasz - twierdził po latach Urban, który w ubiegłym roku znów został szkoleniowcem Legii.

Levadia Tallin 2009/2010

Wisła Kraków miała wszystko, by skutecznie powalczyć o awans do Ligi Mistrzów. Przede wszystkim piłkarze Macieja Skorży nie mogli już (jak choćby przed rokiem) trafić na zespoły pokroju Barcelony, bo zmieniły się zasady eliminacji. Gdy wylosowali estońską Levadię Tallin, w Krakowie myślano już o kolejnych rundach, a trener formę zespołu przygotował, ale na następne tygodnie, czyli na mecze decydujące o awansie do fazy grupowej LM.

Takie podejście zgubiło mistrzów Polski, bo brak formy widać było już w pierwszym meczu, rozgrywanym w Sosnowcu, który zakończył się remisem 1:1. Na rewanż do Tallina prywatnym samolotem wybrał się właściciel Wisły Bogusław Cupiał i z poziomu trybun musiał oglądać porażkę swoich piłkarzy 0:1.

Karabach Agdam 2010/2011

2:4 w dwumeczu z Karabachem Agdam to kolejny "popis" Białej Gwiazdy. Powrót Henryka Kasperczaka do Krakowa w 2010 r. miał być początkiem nowej ery w historii klubu. Po meczach z Azerami czar prysł, a Kasperczak podał się do dymisji.

Zaczęło się od porażki 0:1 na wyjeździe w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europy, kiedy to odżyły wspomnienia o Levadii. Rewanż był ostateczną kompromitacją, której nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści. Wisła w siedem minut straciła trzy gole i już po półgodzinie gry potrzebowała pięciu bramek, by awansować do kolejnej rundy. Ostatecznie gospodarze przegrali 2:3 i zostali pierwszym polskim zespołem w historii, który odpadł z europejskich pucharów w starciu z drużyną z Azerbejdżanu.

Irtysz Pawłodar 2011/2012

Jagiellonia Białystok była rewelacją ekstraklasy w sezonie 2010/2011. Pod wodzą Michała Probierza Jaga grała bardzo przyzwoicie i gdy w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Europy trafiła na Irtysz Pawłodar z Kazachstanu, była zdecydowanym faworytem dwumeczu. Po pierwszym spotkaniu w Białymstoku wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Gospodarze wygrali 1:0 po golu Tomasza Frankowskiego, a rewanż miał być tylko dopełnieniem formalności.

Białostoczanie czuli się na tyle pewnie, że najlepszy strzelec drużyny - Frankowski - zaczął mecz na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się jednak już na początku drugiej połowy, by ratować zespół, który po pierwszych 45 minutach przegrywał 0:2. Jagiellonia miała swoje sytuacje, ale Kazachowie zdołali dowieźć wynik do końca meczu i wyrzucili białostoczan za burtę LE.

Żalgiris Wilno 2013/2014

"Litewski chamie klęknij przed polskim panem" - taki transparent wisiał przed rokiem na stadionie Lecha Poznań podczas rewanżowego meczu III rundy eliminacji LE. Adresatem tego idiotycznego hasła byli piłkarze Żalgirisu Wilno, którzy u siebie wygrali z Kolejorzem 1:0. W rewanżu nie dali szans poznaniakom i po porażce 1:2 to Lech musiał klęknąć i uznać wyższość rywali z Wilna.

Stjarnan 2014/2015

- Islandczycy w pierwszym meczu się wybronili, w drugim już się nie wybronią. Po prostu wyjdziemy i zrobimy swoje - zapowiadał przed meczem trener Lecha Mariusz Rumak. Skończyło się taką samą kompromitacją jak przed rokiem. Lech przegrał na wyjeździe 0:1, a u sibie tylko bezbramkowo zremisował. Tym samym Kolejorz odpadł z Ligi Europy z islandzkimi amatorami. Znowu najedliśmy się wstydu.

- Mamy wyjść na boisko i wygrać. Jesteśmy w ciężkim momencie, ale właśnie w takiej sytuacji musimy pokazać charakter - mówił Łukasz Trałka. Niestety charakter pokazali tylko goście. Oni walczyli, gryźli trawę, nie było dla nich straconych piłek. Lech tak jak w poprzednich meczach miał inicjatywę, był częściej w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało.

Shkendija Tetovo 2016/2017

Bardzo szybko skończyła się pucharowa przygoda Cracovii. „Pasy” nie dały swoim kibicom nawet chwili do radości. W pierwszym spotkaniu I rundy eliminacji Ligi Europy Cracovia przegrała 0:2 ze Szkendiją Tetowo. To był sam początek eliminacji, ale krakowianie już odczuli siłę Europy, przegrywając z rywalem z Macedonii (0:2). „Pasy” zagrały na bardzo ładnym stadionie dla 35 tys. widzów, ale wypełnionym zaledwie w kilkunastu procentach.

W rewanżu nie było wcale lepiej, bo Cracovia przegrała u siebie 1:2. - To dla nas bolesna lekcja, ale zawodnikom nie mam nic do zarzucenia - mówił po odpadnięciu trener Jacek Zieliński.

Sheriff Tyraspol 2017/2018
Miała być bitwa o dobrą zaliczkę przed rewanżem i zrealizowanie planu minimum - awansu do fazy grupowej Ligi Europy. W domowym meczu Legii z Sheriffem Tyraspol nie było jednak widać wielkiej różnicy pomiędzy zespołem, który w poprzednim sezonie grał w fazie grupowej Champions League (i wyprzedził w niej Sporting Lizbona) a mistrzem Mołdawii. Legionistom bardzo długo brakowało pomysłu na skruszenie defensywnego muru rywali. W końcu bramkę zdobył Hamalainen, ale w końcówce po rzucie rożnym goście wyrównali. W rewanżu drużyna Jacka Magiery jedynie zremisowała 0:0

- Nazywamy się Legia, ale słabo gramy w piłkę. Uważam, że w dwumeczu byliśmy drużyną gorszą, jeżeli chodzi o obraz gry. Tu nie pomoże nawet trener z najwyższej półki - mówił Jacek Kazimierski, były bramkarz Legii.


Polecamy