menu

Jacek Zieliński: Proporcje w Legii lekko się zachiwały

17 września 2018, 14:10 | Mateusz Skrzyński

Stać nas najczęściej na ściąganie piłkarzy za darmo. Nie oszukujmy się, że jeżeli z zagranicy przyjdzie do nas taki zawodnik, to możemy być pewni, że w lepszej lidze po prostu sobie nie poradził - tłumaczy były piłkarz, dyrektor akademii Legii Warszawa, Jacek Zieliński.

Mistrzowie Polski próbują wrócić na właściwe tory
Mistrzowie Polski próbują wrócić na właściwe tory
fot. Bartek Syta /polskapress

Jako byłego piłkarza i trenera Legii Warszawa, zapewne bolała Pana głowa, gdy patrzył Pan na grę mistrzów Polski w ostatnich tygodniach...
Na pewno nikt w drużynie nie jest zadowolony z tego, jak wygląda gra. Świadczy o tym, chociażby wywiad z Arkadiuszem Malarzem, który publicznie urządził swojego rodzaju samobiczowanie, zdając sobie sprawę, że zespół po prostu zawodzi. Zawodzi nie tylko kibiców, ale przede wszystkim siebie, bo każdy z tych piłkarzy z pewnością chce się rozwijać. Teraz wszyscy mają bardzo trudny okres.

To już kolejny rok, kiedy Legia jest kompletnie nieprzygotowana na starcie nowego sezonu.
Gdyby wszystko było takie proste i oczywiste, to pewnie ten zespół już by funkcjonował. Odpowiedź nie jest łatwa i przyczyn jest wiele. Wszyscy widzieliśmy, że było coś nie tak w kwestii przygotowania motorycznego. Zastanawiam się też nad sensownością i kompozycją aktualnego składu Legii.

Czyli znów nie ściągnięto piłkarzy na konkretne pozycje?
Na ten moment w drużynie Legii Warszawa mamy czterech środkowych napastników, pięć dziesiątek (środkowy pomocnik ofensywny), cztery ósemki (środkowy pomocnik). Brakuje nam jeszcze bardzo dobrego defensywnego pomocnika. Na skrzydłach też nie ma za dużo jakości. Gdzieś te proporcje zawodników na poszczególne pozycje lekko się zachwiały. Nie wiem, z czego to wynika. Być może ze zmienności koncepcji. Przez ostatnie jedenaście miesięcy drużynę budował Ivan Kepcija, ale nie do końca wiadomo, jaką miał wizję.

Przecież Legia Warszawa miała być budowana na wzór Dynama Zagrzeb. M.in. po to ściągnięto Romeo Jozaka wraz z chorwackim sztabem...
Jeżeli jakaś koncepcja nie wypali i wszystko idzie w złym kierunku to trzeba było się nad tym poważnie zastanowić. Wszyscy widzieliśmy jak to wyglądało. Założony plan ewidentnie nie był najlepszy i trzeba się było z niego wycofać. Trzeba było spróbować stworzyć coś innego, coś, co pomogłoby wyprowadzić drużynę z kryzysu. Zwlonienie Kepciji wydawało się nieuniknione.

Prezes Dariusz Mioduski co chwilę zapewnia kibiców, że ma jakiś długofalowy plan, po czym zwalnia kolejnego trenera. Chyba nie tak miało to wyglądać.
Futbol jest specyficzną dziedziną, a przede wszystkim biznesem. Można, a nawet trzeba mieć długofalowe plany, ale niezbędna jest elastyczność. Jeżeli po roku współpracy ze wspomnianym dyrektorem sportowym Ivanem Kepciją to nie zmierzało w dobrym kierunku, to trzeba było po prostu zareagować. Faktem jest, że tych zmian jest sporo.

Teraz postawiono na trenera z Portugalii. Podobno Ricardo Sa Pinto od razu postawił na bardzo ostre treningi.

Trudno mi się do tego odnieść. Również słyszałem, że treningi są bardzo ciężkie. Słyszałem również, że tak ciężko zawodnicy nie trenowali nawet za czasów, gdy trenerem zespołu był Stanisław Czerczesow. Ale to są tylko plotki, tak jak mówię nie widziałem żadnego treningu, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy to prawda.

Dariusz Mioduski uznał, że potrzebny jest wstrząs w szatni i postawił na człowieka z charakterem. Widać, że Sa Pinto nie jest oazą spokoju.
Pyta mnie Pan o osobę, której nie znam. To, że trener dyskutuje z sędziami wcale nie oznacza, że jest taki również na co dzień. Nie będą go oceniał, ponieważ nie byłoby to z mojej strony stosowne.

Portugalczyk od samego początku pokazuje jednak, że wszyscy mają u niego równe szanse. Najpierw posadził w meczu Ekstraklasy Arkadiusza Malarza na ławce rezerwowych, a teraz słyszy się również o tym, że w Pucharze Polski swoją szansę dostanie 19-letni Radosław Majecki.
Żeby odpowiedzieć na te pytanie, trzeba być bliżej pierwszego zespołu. Nie wiem kto jak wygląda na treningach i w jakiej dyspozycji jest Radek. Czy to jest już ten moment, żeby na niego postawić? Ciężko powiedzieć. Niewątpliwie jest to jeden z najzdolniejszych bramkarzy młodego pokolenia w Polsce i myślę, że wcześniej, czy później taką szansę w Legii otrzyma.

Wrzesień już w pełni, a my drugi rok z rzędu nie mamy żadnej polskiej drużyny w europejskich pucharach. Tym razem mistrz Polski nie poradził sobie nawet w Lidze Europy z pół-amatorami z Luksemburga.
Jako Polacy troszeczkę dyskredytujemy niektóre zespoły, bądź nacje, które kiedyś nie istniały na mapie futbolowej lub były po prostu niezauważalne, ze względu na prezentowany przez siebie poziom. Trzeba wziąć pod uwagę, że Dudelange wygrał w kolejnej rundzie z Cluj, czyli bardzo dobrym rumuńskim zespołem. Dla przykładu Cluj, przygotowując się do tego sezonu, zagrał parę spotkań z polskimi drużynami. Wszystkie ograł w dość łatwy sposób. Także Dudelange nie jest jakimś totalnie słabym zespołem.

W Europie nie ma już słabych drużyn, tak?
Wiem, że to śmiesznie brzmi. Poziom futbolu w Europie wzrasta itd. Taki jest jednak fakt. Nie ma już za wielu słabych zespołów, a ci, którzy grają w pucharach, prezentują na pewno już jakiś fajny poziom. Polska też nie jest jakąś futbolową potęgą i czasem nam się za dużo wydaje.

Z całym szacunkiem, ale rywala z Luksemburga powinniśmy ograć bez problemu...
Teoretycznie tak. Na mapie futbolowej nie jesteśmy jednak na czele. Nie wiem nawet, czy na ten moment jesteśmy w środku. Po ostatnich występach polskich klubów w europejskich pucharach możemy się znaleźć nawet gdzieś na dole tej listy.

W takim razie gdzie jesteśmy?
Podam świetny przykład jeśli chodzi o budowanie siły zespołu. W zeszłym roku, gdy graliśmy z młodzieżową drużyną Ajaksu Amsterdam, to transfery do drużyny U-19 były realizowane na poziomie od dwóch do trzech milionów euro. 17-latek Danilo z Brazylii trafił do Ajaksu za dwa miliony euro. Gdyby u nas coś takiego zdarzyło się w Ekstraklasie, to oczekiwalibyśmy, że z takimi transferami musimy wręcz zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów, bądź Ligi Europy. Tam te transfery są realizowane na poziomie drużyny U-19.

Zatem problemem są pieniądze?
Przede wszystkim czas ochłonąć i przestać wymagać od naszych drużyn nie wiadomo czego w Europie. Nie stawiajmy ich nawet w roli faworytów, tylko co najwyżej pretendentów do sprawienia jakiejś niespodzianki.

W naszej lidze jest pełno obcokrajowców, którzy przyjeżdżają do Ekstraklasy odcinać kupony. Gdy przychodzi co do czego, to rzadko który okazuje się lepszy od piłkarza z Polski. Chyba lepiej odpadać z walki w europejskich pucharach, grając Polakami...
To nie takie proste. Przede wszystkim wszyscy młodzi zawodnicy, którzy uchodzą za talenty, wyjeżdżają z Polski. Za granicą nie wszystkim się udaje jednak przebić. Większość z nich ginie i wraca po latach z podkulonym ogonem do polskiej ligi. Wtedy jest już za późno, bo najlepsze lata swojego rozwoju mają już za sobą. Ponadto każdy zawodnik, który zagra dobry sezon w Ekstraklasie, od razu wyjeżdża na zachód, bo wydaje mu się, że jest już za dobry na naszą ligę. Jak więc mamy zatrzymać tych piłkarzy, kiedy zachodnie kluby oferują im znacznie większe pieniądze.

Problem jest też w tym, jakich zawodników ściągamy do naszej ligi...
Tak jak powiedziałem, stać nas najczęściej na ściąganie piłkarzy za darmo. Nie oszukujmy się, że jeżeli z zagranicy przyjdzie do nas taki zawodnik, to możemy być pewni, że w lepszej lidze po prostu sobie nie poradził, bądź jego umiejętności nie wystarczyły mu na to, by zaistnieć na dłużej w jakimś mocniejszym zespole. Ściąganie takich piłkarzy, to nic innego jak łatanie dziur po młodych zawodnikach, którzy zdecydowali się wyjechać za granicę. Budżet nie pozwala nam na poważniejsze inwestycje, tak jak to robią w największych klubach w Europie.

W takim Ajaksie Amsterdam czy Benfice Lizbona nie boją się postawić na młodzież. U nas ciągle się na coś czeka...
Tych nastolatków naprawdę nie ma aż tak wielu jak nam się wydaje. Ci najlepsi już w wieku 14-15 lat mają zaprzątnie głowy wyjazdem za granicę. Zostają jednostki, które dostają, bądź nie dostają szansy. Widać jednak trend, w którym Ci młodzi piłkarze dostają coraz więcej szans. W tym sezonie w Ekstraklasie zadebiutowało już wielu młodzieżowców.

Może przydałaby się taka formuła jak w pierwszej lidze? Tam kluby mają obowiązek wystawiać młodzieżowców.
Teraz w prawie każdym zespole taki młodzieżowiec gra. Ten przepis można wprowadzić, ale moim zdaniem on nic nie zmieni. Nie wierzę, że klub nie będzie chciał wprowadzić do pierwszej drużyny młodego, zdolnego piłkarza. Problem w tym, że nie jest ich tak dużo, jak nam się wydaje. Jeśli taka przysłowiowa perełka się już trafi, to przeważnie dostaje swoje szanse.


Polecamy