menu

Lechia o bramkę lepsza od Ruchu. Znowu kontuzja sędziego

7 maja 2016, 22:23 | Jacek Czaplewski

Lechia Gdańsk jeszcze wierzy w miejsce premiowane grą w eliminacjach do Ligi Europy! W meczu 35. kolejki Ekstraklasy pokonała u siebie Ruch Chorzów 2:1 (2:0). Przynajmniej do jutra będzie piąta w tabeli.

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 2:1
fot. Karolina Misztal
1 / 13

Dla Lechii, która zgubiła punkty w Poznaniu z Lechem (0:0) i w Gliwicach z Piastem (0:3), był to mecz (przed)ostatniej szansy jeśli chodzi o walkę o zajęcie miejsca premiowanego grą w kwalifikacjach do Ligi Europy. Bukmacherzy sugerowali, że Ruch się podłoży w podzięce za uratowanie awansu do grupy mistrzowskiej. W końcu Lechia wycofała skargę na ujemny punkt, dzięki czemu to chorzowianie weszli do ósemki, a nie Podbeskidzie Bielsko-Biała.

Żadnej przysługi jednak dzisiaj nie uświadczono. Ruch zaczął tak, jakby interesowała go tylko pełna pula. Już w 7 minucie miał okazję na gola. Uderzenie głową Mariusza Stępińskiego z najwyższym trudem wybronił Vanja Milinković-Savić.

Jeszcze lepiej w mecz weszła Lechia. Aktywny był Milos Krasić. Za jego sprawą w 25 minucie została przeprowadzona akcja bramkowa. Serb znalazł sobie miejsce na prawym boku, wrzucił w pole karne, a tam do siatki głową trafił Grzegorz Kuświk, nomen omen były piłkarz Ruchu. Było to jego jedenaste trafienie w tym sezonie. A Lechii numer pięćdziesiąt.

Na tym pierwsza połowa się nie zakończyła. W 36 minucie Lechia podwyższyła na 2:0. Błąd obrony Ruchu wykorzystał Flavio Paixao. Portugalczyk znalazł się tylko przed bramkarzem Matusem Putnockym. Zmylił go, uderzając w lewy bok. Była to dwunasta bramka Flavio Paixao w tym sezonie (sześć zdobył dla Śląska Wrocław, sześć też dla Lechii).

Podobnie jak w pierwszej, taki i w drugiej Ruch zaczął odważnie. To przyniosło zamierzony cel w postaci kontaktowego gola, aczkolwiek przy udziale sędziego. A było tak: akcję na lewym skrzydle rozpoczął Łukasz Moneta, dośrodkował, nabiegający ze spalonego Mariusz Stępiński nie dotknął piłki, ale absorbował uwagę bramkarza, przez co ten nie zdążył się pozbierać i odpowiednio zareagować na uderzenie Tomasza Podgórskiego, który skutecznie zamknął akcję.

Krótko po tej sytuacji o zmianę poprosił… sędzia liniowy, Rafał Rostkowski. Już w pierwszej połowie zgłaszał problemy z nogą. Zainterweniował sztab medyczny Lechii. Na niewiele to się zdało. Musiał wejść sędzia techniczny Adam Kaźmierczak. Wczoraj w meczu Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok (1:0) również doszło do roszady między sędziami – z tymże tam zaniemógł arbiter główny Jarosław Przybył, którego zastąpił przewidziany do roli technicznego Tomasz Wajda.

Ruch do końca wierzył choćby w jeden punkt. Miał swoje szanse, ale nic nie wpadło do siatki. Najlepszą próbę zdołał obronić Vanja Milinković-Savić. Na dodatek w doliczonym czasie gry z boiska wyleciał Michał Koj.