Lech Poznań: Kontrola Adama Nawałki nad Kolejorzem, czyli jak się staliśmy pośmiewiskiem całej Polski
Po piątkowym meczu Lecha Poznań z Górnikiem Zabrze (0:3) na piłkarzy spadła fala krytyki. Kibice dali upust swoim odczuciom już na stadionie, zdając sobie sprawę, że Kolejorzowi grozi po raz pierwszy gra w grupie spadkowej ekstraklasy. Tylko trener Adam Nawałka nie zbacza z kursu donikąd...
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
– Nikomu nie będę zarzucał braku zaangażowania. Pomimo takiego wyniku zawodnicy starali się grać do samego końca. Po straconym pierwszym golu zareagowali, jednak nadziewaliśmy się na kontry. W pierwszej połowie stwarzaliśmy sytuacje, kontrolowaliśmy grę, ale nie wykorzystaliśmy tego. Trzeba oddać Górnikowi, że zagrał dobre spotkanie i wykorzystał nasze gorsze momenty – można było usłyszeć z ust byłego selekcjonera, który stracił chyba poczucie rzeczywistości, skoro po starciach z drużynami z dołu tabeli broni się argumentami z cyklu „rywale zagrali olśniewająco”.
W dodatku Nawałka w stolicy Wielkopolski jest jak Miłosz Pipka, główny bohater powieści Bohumila Hrabala, czyli „Pociągów pod specjalnym nadzorem”. Miał zrobić z Lecha potwora, który miażdży całą ligę, a nie jest w stanie poradzić sobie nawet z najmniejszymi problemami wychowawczymi (odsunął od składu i zrobił kozła ofiarnego z Kamila Jóźwiaka, który za chwilę będzie podporą młodzieżowej reprezentacji) i z łatwymi decyzjami personalnymi (trudno nie zauważyć, że Ukrainiec Wołodymyr Kostewycz to lepszy obrońca od Piotra Tomasika).
Łatwo natomiast dostrzec, że szkoleniowiec Lecha nie jest traktowany przez fanów i władze klubu jak każdy inny trener, który po wiosennej katastrofie szykowałby się do pakowania walizek, a nie do wdrożenia w życie planu naprawczego.
Czytaj także: Wnioski i rady dla Nawałki po przegranym meczu z Miedzią Legnica
Tymczasem Nawałka śpi spokojnie i serwuje nam kolejny seans hipnozy. Inna sprawa, że zarząd klubu z Bułgarskiej sam sobie związał ręce, podpisując wieloletnią umowę z najdroższym w historii Kolejorza szkoleniowcem (łącznie ze sztabem zarabia 300 tys. zł miesięcznie). Z takiej hucpy ciężko się wycofać. Niewykluczone jednak, że po zakotwiczeniu w grupie spadkowej trzeba będzie próbować to zrobić.
Polecamy również: Adam Nawałka jak... Stefek Burczymucha
Z taką grą jak ostatnio większość kibiców w Polsce tam właśnie widzi Lecha. Nieszczęściu można oczywiście zapobiec, ale zadania nie ułatwi niekorzystny rozkład jazdy. Poznaniaków czekają bowiem wyjazdy do Kielc i Gdańska oraz mecze u siebie z Pogonią Szczecin i Jagiellonią Białystok. Punktów nie zdobędzie się jednak na pewno truizmami i opowiadaniem bajek o nadludzkich umiejętnościach rywali. Piłkarze muszą wziąć się w garść, a tęgie głowy w sztabie szkoleniowym doprowadzić do tego, że Kolejorz będzie mógł grać na najwyższych obrotach dłużej niż przez 15 minut.
[przycisk_galeria]
Panie Nawałka, czas już skończyć udawać Greka i twierdzić, że nie stracił pan kontroli nad zespołem. No chyba, że ta kontrola polega na tym, by być pośmiewiskiem całej Polski...
Zobacz też:
Piotr Tomasik po meczu Lech - Górnik: Po straconej bramce ulatuje z nas powietrze. Zobacz wideo:
[xlink]f532bca4-db89-f05d-6ae5-8e08d816b002,4fc4496f-3c08-cd3c-fd6b-9a4a3f02b86a[/xlink]
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? r.patroniak@glos.com