menu

Na wózkach, a im się chciało? "Chciało, bo to nasza pasja" (WYWIAD, GALERIA)

29 listopada 2013, 09:58 | Szymon Jaroszyk

Nie chce wam się czasem iść na mecz? Macie karnet, ale coraz zimniejsza aura i słabe wyniki waszej drużyny zniechęcają do wybrania się na stadion, a już tym bardziej na wyjazd? Poznajcie więc fanów z Klubu Kibiców Niepełnosprawnych z Wrocławia, którzy w tym roku 14 razy stawiali się na obcych arenach, aby wspierać swój zespół. Co z tego, że poruszają się na wózkach, dla nich nie ma barier…

Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
Stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych
fot. KKN
1 / 14

Jeszcze więcej kibicowskich newsów? POLUB nasz KIBICOWSKI FANPAGE!

Są tylko kolejne projekty do wykonania, poprzeczka idzie coraz wyżej. KKN to nie tylko wyjazdy, ale i szeroka aktywizacja niepełnosprawnych. O początkach, obecnych działaniach, problemach czy w końcu samych wyjazdach, rozmawiamy z prezesem Stowarzyszenia, Pawłem Parusem.


Historia Waszego Stowarzyszenia sięga już pięciu lat. Opowiedz, jakie były jego początki, jak to się zaczęło?
Nasza organizacja powstała w 2008 roku przy Śląsku Wrocław, który wchodząc do ekstraklasy zakładał różnego rodzaju podmioty mające m. in. wspierać marketingowo klub, dodawać mu nieco dobrego PR. Jednym z nich był właśnie Klub Kibiców Niepełnosprawnych. Jak to było? Wcześniej też kilka osób niepełnosprawnych chodzących na stadion, w tym ja, podejmowało temat warunków oglądania przez nas meczów, jak to się ma odbywać, wówczas było to trochę bowiem na zasadzie wolnej amerykanki. W ten sposób doszło do spotkania z marketingowcami Śląska, na którym podjęliśmy decyzję powołaniu Klubu Kibica, a ja wziąłem na siebie sporo spraw organizacyjnych. Oficjalnie działalność rozpoczęliśmy na konferencji prasowej, staraliśmy się też przez media informować kibiców o naszym istnieniu, zachęcając zainteresowanych do przychodzenia na Oporowską. KKN dość szybko ewoluował, z 5-10 osób tworzących go na początku po pół roku zrobiło się pół setki, a po roku było już nas ponad 100, więc naprawdę pod tym względem szybko się rozwijaliśmy. Na pewno pomogła też poczta pantoflowa i przekazywane nią pozytywne rekomendacje.

Po dwóch latach bycia Klubem Kibica przy Śląsku nadszedł czas na samodzielność, na stosowne sformalizowanie organizacji pod względem prawnym. Wymuszały to choćby nasze plany starania się o dofinansowania różnych projektów ze środków samorządowych czy unijnych. Ostatecznie po trzech latach współpracy ściśle w strukturach Śląska, KKN stanął na własne nogi, zyskał statut prawny, Jesteśmy stowarzyszeniem.

No właśnie, sami jesteście sobie sterem i okrętem. Jak wygląda Wasze Stowarzyszenie dziś organizacyjnie, od środka?
Trzon KKN stanowi trzyosobowy zarząd, przy czym wszyscy jego członkowie są na wózkach. To ważne, zwłaszcza gdy organizujemy jakieś kampanie informacyjne czy projekty o niepełnosprawności, wówczas osoby na wózkach są zdecydowanie bardziej przekonujące od ludzi mówiących o niepełnosprawności nie doświadczywszy jej.

Z Michałem Fitasem zajmujemy się bieżącymi sprawami, realizujemy bardzo wiele projektów, poza tym mamy też ekipę wolontariatu, do której zgłaszają się osoby chętne do pomocy. Jako Stowarzyszenie posiadamy również komisję rewizyjną i dwa główne kanały komunikacji, czyli stronę internetową oraz fanpage na Facebooku, prowadzony przez Anie Wargocka. Do tego prowadzimy newslettera, dzięki któremu informujemy w szybki sposób kilkaset osób o naszych bieżących działaniach. Organizacyjnie nie mamy więc jakichś struktur pt. działy, lecz pracujemy bardzo rzeczowo w kilkuosobowym gronie, a kolejne kilkanaście, kilkadziesiąt osób wspiera nasze działania.

Jednym z głównych Waszych działań są wyjazdy za Śląskiem na inne stadiony…
Korzystamy z przystosowanych do naszych potrzeb busów, z rampami najazdowymi czy windą, w każdym jest dziewięć miejsc łącznie z kierowcom. To właśnie wyjazdy były od początku jednym z najważniejszych czynników naszego sukcesu, pokazaliśmy w ten sposób ludziom, że nawet w głębokiej niepełnosprawności jak moja, możemy normalnie podróżować i oglądać mecze. Teraz mamy już nawet własny bus, zakupiony w ramach realizowanego w tym roku projektu „Ponad barierami”. Jako, że zwykle jeździmy w ok. 30 osób, korzystamy naszego pojazdu, od zaprzyjaźnionego kolegi a trzeci wynajmujemy. Gdy wyjazdy nie są w ramach projektu (bez dofinansowania – przyp. red) to jest nas trochę mniej, ale to zależy też od odległości, teraz np. w Białymstoku byliśmy w 18 osób. Czasami też sami prywatnie organizujemy różnego rodzaju wypady na mecze, właśnie w ten sposób wybraliśmy się na spotkaniach w Cottbus i Dreźnie. Właściwie to trochę na spontanie.

Na pewno prowadzicie statystyki. Macie jakąś rekordową liczbę wyjazdową?
Byliśmy na ponad 50 różnego rodzaju meczach, przede wszystkim Śląska, ale i nie tylko, bo także i choćby reprezentacji Polski. Zdarzały nam się też wizyty na spotkaniach innych drużyn, jak Miedź Legnica – Lech Poznań, Wisła Kraków – Legia Warszawa. Gdy mamy ochotę i czas na pewno więc też jeździmy wspomóc naszych przyjaciół. Nasza rekord wyjazdowy to 58 osób przy Reymonta w maju 2012 roku, gdy Śląsk zdobywał mistrzostwo na stadionie Wisły. Inny rekord wynosi 1400, ale kilometrów, dzielących Wrocław od Podgoricy, stolicy Czarnogóry, gdy Śląsk startował w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Który mecz najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Na pewno było takich kilka. W pamięci szczególnie utkwiło wspomniane spotkanie o mistrzostwo Polski w Krakwie jako te, które postawiło kropkę nad i. Bardzo ciekawe były także wyjazdy na spotkania pucharowe, do Hanoweru czy Brugge. Jednak gdybym miał wybrać taki najważniejszy mecz, to byłby to finał EURO 2012 w Kijowie - co tu dużo mówić, na tak ważnych zawodach po prostu fajnie być. Byłem też na EURO 2008 w Klagenfurcie, gdy Polska grała z Niemcami, to była pierwsza moja tak wielka impreza.

Nie kilka, a już kilkanaście nowoczesnych aren mamy w Polsce. Boom stadionowy chyba zdecydowanie poprawił warunki na stadionach dla kibiców niepełnosprawnych…
Zdecydowanie tak. EURO 2012 dało nam 4 piękne obiekty, ale i wymusiło na włodarzach innych miast decyzje o budowie aren. Dziś większość klubów ekstraklasy albo ma nowy stadion, albo właśnie go buduje co jest bardzo pozytywne. Te obiekty są różnie dostosowane do naszych potrzeb, bo nie do końca jest tak, że każdy nowy stadion ma pod tym względem super infrastrukturę. Te miejsca są gotowe, bo muszą być według prawa budowlanego, ale np. usytuowanie ich w pierwszym rzędzie nie jest zbyt zmyśle, lepiej żeby znajdowały się wyżej. Ogólnie rzecz biorąc komfort rośnie, warto też, aby w każdym klubie zdawali sobie sprawę, że na wyjazd mogą przyjechać kibice niepełnosprawni. Z drugiej strony też na starszych stadionach dotkniętych zębem czasu, bardzo zaniedbanych potrafimy się świetnie bawić. W Chorzowie jest możliwość wjechania na koronę obiektu przez podjazd dla karetek i na pewno pomimo wieku areny nieźle ogląda się tam mecze. Gorzej jak pada. Podobnie w Bytomiu, gdzie nawet pozwolono nam wjechać na koronę stadionu busami co znacznie ułatwiło nam pobyt.

Który stadion zrobił na Tobie największe wrażenie?
Pod względem przystosowania do potrzeb osób niepełnosprawnych to nasz wrocławski stadion jest super. Na pewno wrażenie robi też arena w Gdańsku, bo jest specyficzna, fasada nawiązująca do bursztynu wizualnie prezentuje się świetnie. Bardzo podoba mi się też Stadion Narodowy, byłem tam na kilku meczach, także z zamkniętym dachem Polska – Grecja podczas Mistrzostw Europy. Wspaniałe wrażenia.

Jak pozostali kibice na stadionach - zwłaszcza na wyjazdach - reagują na Was?
Na początku nasza obecność była ogromnym szokiem, nawet dla organizatorów - że grupa niepełnosprawnych wybiera się na mecz? Nie wierzono nawet, że to jest w ogóle możliwe. Często spotykaliśmy się też z absurdalnymi decyzjami w kwestii przyjęcia naszej grupy, dziś nie ma jednak już z tym problemu. Każdy w ekstraklasie zdaje sobie sprawę, że podczas meczu ze Śląskiem zjawi się nasza formacja, i bardzo dobrze. Więcej, często spotykamy się z wyrazami może nawet podziwu, jak choćby teraz w Białymstoku „że niepełnosprawni, że na wózkach, a im się chciało”. Chciało nam się, bo to nasza pasja.

Zaglądacie czasem na inne zawody sportowe czy imprezy, niż piłka?
Wyczynowo trenowałem koszykówkę przez kilkanaście lat, więc dla mnie mecze koszykarskie są równie ważne, co piłkarskie. Regularnie chodzimy więc na kosza, na hali Śląska mamy 50 miejsc i zwykle je wykorzystujemy. Zdarza się nam pójść i na siatkówkę we Wrocławiu, piłkę ręczna czy żużel. Ba, nawet jeździmy na inne niż piłka zawody sportowe, jak choćby na szczypiorniaka czy kosza. Ostatnio na zaproszenie pewnego pana wybraliśmy się też na gale boksu tajskiego. Nowa dyscyplina, nowe wyzwanie, pojechaliśmy, pobawiliśmy się i było fajnie.

Na czym skupiacie się oprócz wyjazdów na mecze?
Prowadzimy wiele projektów na zasadzie kampanii informacyjnych. Właśnie kończymy spore tourne po szkołach, odwidzieliśmy 29 placówek na Dolnym Śląsku (została jeszcze jedna – przyp. red), gdzie każdorazowo na sali gromadzi się 100-200 uczniów i rozmawiamy z nimi o niepełnosprawności, o naszym życiu, pasji, determinacji. Pokazujemy, że osoby niepełnosprawne są jak najbardziej żądne rozrywki, zabawy i integracji, że nie ma żadnych przeszkód by i nasi słuchacze w tej zabawie mogli uczestniczyć.

Wkrótce czeka nas 10 wyjazdów na ten sam projekt edukacyjny, ale organizowany ściśle przez nasze Stowarzyszenie, ponieważ te 30 wizyt było związanych z partnerem, z którym współpracujemy. Te ostatnie 10 będzie takim tegorocznym zamknięciem, jeśli chodzi o wizyty w szkołach. Ponadto kampanią informacyjną było wydanie kalendarza, mamy też bardzo dużo projektów związanych z aktywizacją wyjazdową, społeczną, z promocją turystyki edukacyjnej. Organizujemy wycieczki dla dzieci niepełnosprawnych, w tym roku byliśmy nawet na wyjazdach wędkarskich. Sporo tego, skupiamy się na ruszaniu w teren. Do tego wystosowujemy także różnego rodzaju apele o przystosowanie miejsc czy wspieramy organizacje, które mają zamiar tą infrastrukturę zmieniać. W końcu też byliśmy partnerem w dużym projekcie unijnym „Połączeni sportem” , to była nasza pierwsza działalność przy aktywizacji zawodowej, pomocy w znalezieniu ludziom pracy, szkoleniach – zupełnie nowe wyzwanie, doświadczenie. Jak więc widać nasze Stowarzyszenie to nie tylko wyjazdy na piłkę.

Wiemy, że kilka projektów macie już za sobą. Opowiedzcie o najciekawszych…
Te najciekawsze akcje to z kolei jednak… wyjazdy na mecze. W tym roku w ramach projektu „Ponad barierami” zorganizowaliśmy 14 wyjazdów piłkarskich i 8 wycieczek dla dzieci. Kolejnych kilka to eskapady prywatne, wspomniane spontanicznie wypady do Niemiec czy Legnicy. Każdy wyjazd to zupełnie inna historia, świetna atmosfera w busie, nowi poznani ludzi. W krew nam weszły też na pewno odwiedziny szkół. Praca z najmłodszymi jest bardzo ważna, aby już na tym dziecięcym etapie przekonywać, że akceptacja niepełnosprawnych to oczywistość.

Różowo pewnie zawsze jednak nie jest. Jakie spotykacie trudności, problemy podczas działalności?
Nikogo chyba nie zaskoczę, największą trudnością jest zwykle brak środków. Na pewno jednak nie narzekamy, jesteśmy ludźmi, którzy nie zamartwiają się zbytnio problemami. Jak się już pojawiają, to staramy się je na bieżąco rozwiązywać. Z resztą czasem nawet nie zwracamy na nie uwagi, mamy przecież ich tyle w życiu codziennym związanych z kwestią samoobsługi, że gdybyśmy wszystkimi mieli się przejmować, to chyba byśmy zwariowali. Cieszymy się z tego co robimy, praca jest naszą pasją co nie często się w życiu zdarza. Mamy to szczęście pracować przy czymś, co jest dla nas piękne.

Wasza organizacja liczy 50 członków zarejestrowanych i kilkaset nieformalnych. Czym jedni różnią się od drugich?
Osoby zarejestrowane mają prawo brać udział w walnym zgromadzeniu, mają wpływ na Stowarzyszenie. Pracują też na rzecz KKN, są dyspozycyjne, gotowe pomagać. Zwykle z tych 50 osób można na każdego liczyć, w większym lub mniejszym stopniu podczas realizacji różnych zadań. Nieformalni członkowie po prostu korzystają z naszych usług, jeżdżą z nami, to beneficjenci naszych projektów.

Nie jesteście już co prawda pod pieczą Śląska, ale chyba nadal możecie liczyć na jakieś wsparcie władz klubu…
Tak, w pierwszej kolejności są to darmowe bilety na mecze, aż 250 na każdy. A więc bardzo duża liczba, wszystkie są wykorzystywane, łatwo policzyć, że jest to spora oszczędność jeśli chodzi o nasze kieszenie. Klub wspiera nas też coraz bardziej udostępniając łamy swoich mediów – strony internetowej czy pism. Naprawdę, współpraca ze Śląskiem układa się super, i tak było od początku. Co więcej, możemy liczyć nawet na wynajęcie sali VIP znajdującej się w budynku klubowym na wigilię czy walne zgromadzenia, a to po prostu oszczędność. Relacje z panią dyrektor ds. bezpieczeństwa, Małgorzatą Korny, są fenomenalne, dawno nie spotkałem tak dobrze układającej się współpracy jakieś organizacji z osobą pracującą w klubie na stanowisku dyrektorskim. Sami też staramy radzić sobie na ile potrafimy, co chyba również spotyka się z szacunkiem. Nie prosimy specjalnie o nic, choćby w przypadku zdobywania dofinansowania. W dużej mierze działamy samodzielnie, pomimo niepełnosprawności potrafimy dbać o własne interesy. Wszyscy – za równo my jak i klub - są chyba z tego bardzo dumni.

Skąd czerpiecie finanse na działalność?
Myślimy, aby w przyszłości można było przekazywać na rzecz Stowarzyszenia 1% podatku, będziemy starali się zyskać status organizacji pożytku publicznego. Obecnie finansujemy się m. in. ze składek, wystarczających na pokrycie działalności biurowej, ale najważniejszym źródłem środków bez wątpienia są dotacje z Urzędu Marszałkowskiego na realizacje zadań dotyczących aktywizację osób niepełnosprawnych. Z naszej strony wielki ukłon w stronę Urzędu, że wspiera i docenia naszą działalność. Bardzo dobrze współpracuje nam się z wydziałem ds. osób niepełnosprawnych UM, tylko przyklasnąć. Dofinansowania nie są to ogromne kwoty, starczają głównie na koszty pokrycia wyjazdów i wszystkiego co z tym związane. Na bieżącą działalność nie dostajemy pieniędzy, bowiem nasz zarząd pracuje po prostu społecznie. Ewentualnie jakieś finanse otrzymują osoby pracujące przy projektach, odpowiedzialne za konkretne działania, ale to też raczej dodatek do renty. Na pewno nie zarabiamy na Stowarzyszeniu, dużo osiągamy własnymi środkami, pomysłami, inwencją.

Zdaje się, że jesteście największym konkretnie tego typu stowarzyszeniem w Polsce. W jakich klubach jeszcze kibice niepełnosprawni organizują się?
Bardzo sprawnie działa KKN na Legii, warszawiacy także jeżdżą regularnie, zdobywają środki. Utrzymujemy z nimi kontakt, czasami do siebie dzwonimy, rozmawiamy, dzielimy się doświadczeniami. Pomimo, że na linii Śląsk – Legia bynajmniej nie panują dobre stosunki kibicowskie, to my przez pryzmat działalności mamy do siebie szacunek.

Dość liczne grupy fanów niepełnosprawnych są także w Lechii Gdańsk i Wiśle Kraków. Krakusy mają Fundację Otwarte Ramię Białej Gwiazdy, a w Gdańsku działają dwie komórki: Stowarzyszenie im. Dawida Zapiska i KKN Lechii Gdańsk, który powstał troszkę na wzór naszego Stowarzyszenia. Zawiązują się więc tego typu organizacje, rozwijają i chwała im za to. Ostatnio z radością przyjęliśmy wiadomość, że w stosunkowo niewielkim klubie jakim jest Chrobry Głogów powstał także KKN. Coś zaczyna się też dziać w Zabrzu, górnicy już zwrócili się do nas o radę.

Ogólnopolska Organizacja Kibiców z Niepełnosprawnością – melodia przyszłości, czy już jest coś na rzeczy?
Już kiedyś o tym myśleliśmy, w statucie mamy nawet działalność na rzecz całej Polski, a nie tylko Dolnego Śląska. Na pewno taka organizacja mogłaby dbać przy okazji meczów reprezentacji, o zabezpieczenie praw osób niepełnosprawnych. Dlaczego? Np. to, co się dzieje przy dystrybucji biletów dla fanów niepełnosprawnych to jakiś kabaret. Osoby niewidzące, niesłyszące nie są w ogóle brane pod uwagę, jedynie fani na wózkach mają szanse na bilety. Do tego jakieś nietypowe dysponowanie biletami, niby wszystkie są sprzedane, a wiele miejsc jest pustych... W Polsce działa organizacja CAFE przy UEFA, powołana właśnie m. in. do zrzeszania kibiców niepełnosprawnych w naszym kraju, ale przyznam szczerze, że jeszcze się pod tym względem za bardzo nie odnalazła. My, jako wielka organizacja zrzeszająca kilkaset osób nie mamy o nich wiele informacji.

Słyszeliście o podobnych organizacjach do Waszej w Europie?
Tak, byliśmy na specjalnej konferencji w Londynie więc widzieliśmy jak te kluby funkcjonują. Różnice? My możemy o sobie powiedzieć grupa przyjaciół spotykająca się nie tylko na meczach, ale i na koncertach, ogniskach, itd. Na zachodzie działalność tamtejszych odpowiedników KKN-ów zawęża się do piłki nożnej – 90. minuta meczu, ostatni gwizdek i każdy jedzie do domu. Na pewno za to fani niepełnosprawni mogą liczyć tam na większy socjal, mają asystentów, opiekunów, jest im zdecydowanie łatwiej żyć.

Wasza działalność jest doceniania. Właśnie co otrzymaliście złotą odznakę „Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego”…
Mamy na sowim koncie już kilka nagród, przed dwoma laty otrzymałem wyróżnienie „Człowieka bez barier” za niesztampową aktywizację osób niepełnosprawnych we Wrocławiu. Zostaliśmy uhonorowani też nagrodę „Super Lodołamacza” za działania na rzecz aktywizacji społeczno-zawodowej, teraz w końcu odznaka „Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego”, za całokształt naszych działań dla niepełnosprawnych w naszym regionie. Za wspieranie ich, stworzenie im miejsca rozrywki, punktu zaczepienia dzięki któremu mogą aktywnie żyć, wyjść z domu. Lepiej niż do tej pory się poruszać, funkcjonować w społeczeństwie. Rok temu zostaliśmy także wyróżnieni przez marszałka za podobne działania. Co ciekawe, chyba najbardziej prestiżowa nagroda - będącą nie tylko naszą zasługą - to wyróżnienie przyznane przez Stowarzyszenie Integracja w Warszawie dla Śląska Wrocław za działanie na rzecz osób niepełnosprawnych, na dużej gali pod patronatem prezydenta RP. Jako jedyny klub sportowy do tej pory. Zwykle były to banki, instytucje, firmy, a wtedy Śląsk. Nagrodę odebrał prezes Piotr Waśniewski, myślę, że jest to wyróżnienie dla klubu niezwykle cenne. Traktujemy tę nagrodę jako wspólne dzieło KKN i Śląska, w naszym klubie po prostu myśli się o osobach niepełnosprawnych. We Wrocławiu mamy chyba jeden z nielicznych klubów wolnych od wszelkich barier.